Rozdział 4

73 3 0
                                    

Harry:- Draco! Po co żeś przylazł?!
Draco:- Widzę jakąś nową osobę? Jestem Draco i radzę ci się z nimi nie zadawać. - Miał aurę jak potwór i to jeden z tych siedzących głębiej w Tartarze.
Ja:- Sorry, ale jama zdecyduje z kim będę gadać, a ty jak na razie jesteś na tej czarnej liście, czyli osoby do zlikwidowania.
Draco:- Jeszcze się policzymy.
Ja:- A niech cię piorun trzaśnie. - Jak powiedziałam te słowa po niebie przeszedł pojedynczy piorun, ale mam nadzieję, że tylko ja to zauważyłam. Draco obrażony sobie gdzieś poszedł, mamrocząc coś pod nosem.

Ogulnie na zakupach było nudno, ponieważ nie było Afrodyty, która wykupuje wszystkie rzeczy. Już mieliśmy wracać, gdy zauważyłam...
No bogowie się na mnie uwzieli. Po drugiej stronie drogi stał Ares, Apollo i Hekate.
Ja:- Zaczekajcie chwilę, muszę z kimś pogadać. - Powiedziałam do moich nowych przyjaciół (tak awansowałam na ich przyjaciółkę) i ruszyłam w stronę trójcy świętej, która mnie śledzi. - *parę przekleństw po starogrecku* Czemu mnie śledzicie? Nie ufacie mi czy Zeus wam kazał?
-Nie uzyskałam odpowiedzi ale po niebie przeszedł się grzmot. Hekate się przeraziła. - Czyli Zeus wam kazał mnie śledzić, tak abym was nie zauważyła, a teraz oberwie się wam od niego, a nie odemnie!!- Nakrzyczałam na nich i zauważyłam, że Harry, Ron i Hermiona paczą na mnie z przerażeniem. Poszłam do nich i zauważyłam, że się mnie boją.
Harry:- Kim oni byli? - Pierwszy zapytał się Harry.
Miona:- I czemu na nich krzyczałaś?
Ja:- To byli moi kuzyni, a nakrzyczałam na nich, ponieważ nie powinno ich tu być. - Zainicjowałam kłamstwo. Po ich minach stwierdziłam, że uwierzyli. Byłam poprostu dumna z siebie.

Miona:- Trzeba ci kupić różdżkę i kociołek.

Ja:- Różdżki nie trzeba. 

Ron:- Czemu? - Po tym pytaniu wyciągnęłam prezent od Hekate, ale dobrze wiedziałam, że i bez niego nieźle czaruje. Ogólnie różdżka była srebrna z atrybutami niektórych bogów.
Harry:- Niezła ta różdżka. Z czego zrobiona?
Ja:- A z kąd ja mam to wiedzieć? - Hebe chyba nie przewidziała takiego pytania, zgaduję, że nawet Atena nie wiedziałaby z czego ona jest.
Harry:- Ale... - Chyba chciał coś jeszcze powiedzieć.
Miona:- Dobra idziemy kupić resztę rzeczy! - Zarządziła Hermiona. W duchu się z nią zgodziłam.

Po godzinie zakupów mieliśmy wszystko. Wróciliśmy do domu Rana, a ja od razu poczułam, że muszę zjeść Ambrozje, bo inaczej nie wytrzymam. Jak ja będę żyć w tej szkole.

Ogulnie pomijając próby bliźniaków na zjedzenie Ambrozji nie działo się nic ciekawego. Wszyscy z tego domu mnie polubili, nadszedł dzień wyjazdu do szkoły.

Byliśmy już praktycznie na dworcu, gdy za oknem zauważyłam empuze. Nie mam zielonego pojęcia, co tam robiła, ale w duchu modliłam się, żeby nie wyczuwała bogów. Popaczylam się w moją stronę, ale nie pa żyła na mnie, a na kogoś z taksówki za mną. Odwróciłam się i zobaczyłam...
Trójkę herosów, którzy urotowali świat, a mianowicie Percy'ego Jacksona, Annabeth Chase i Nica di Angelo. No poprostu super, więcej potworów już nie ściągniemy. Nigdy się tak nie myliłam. Po drugiej stronie drogi zauważyłam... na żartujecie sobie ze mnie!! Po drugiej stronie drogi stała Kampe! Ta podróż nie będzie nudna... Dojechaliśmy na stację. W domu wszystko mi wytłumaczyli (peron 9¾), ale ja wiedziałam, że trójka herosów nie ma zielonego pojęcia, jak dostać się na ten peron. Zostałam z tył i zaczekałam na trójkę herosów. Zauważyłam, że uciekają przed Kampe. Postanowiłam im pomóc, ale się nie ujawnić. W tym momencie cieszyłam się, że odziedziczyłam moce po Hadesie. Skupiłam się na mroku. Tak jak myślałam, Kampe nie zdążyła zahamować i wpadła do portalu prosto do Tartaru. Złapałam mój wózek i już miałam iść, ale zaczepił mnie Percy.
Percy:- Wiesz gdzie jest peron 9¾?
Ja:- Tak właśnie tam idę - Glonomóżdżku. To ostatnie pomyślałam, ponieważ gdybym to powiedziała straciłabym całą zabawę.
Annabeth:- A zaprowadzisz nas?
Ja:- Jasne. Wystarczy przejść przez tą ścianę. - Pokazałam palcem ścianę i ruszyłam w jej kierunku. Po chwili byłam już na magicznym peronie. Odeszłam kawałek w tłum i zobaczyłam herosków, próbujących się połapać, gdzie są. Udałam się, aby odłożyć bagaże, które i tak były puste, bo wszystko miałam w plecaku. Wsiadłam do pociągu i zaczęłam szukać wolnego miejsca. Na moje nieszczęście, jedynym wolnym miejscem, było miejsce koło Króla Trupów, pana Niaca di Angela. Zapukałam w szybę.
Ja:- Mogę?
Ann:- Pewnie. - Nie spodziewałam się takiej odpowiedzi. Usiadłam obok Nica.
Ja:- Jestem Raven, ale wolę jak się mówi do mnie Rav.
Percy:- Jestem Percy, to jest Annabeth, a to Nico.
Ja:- Nie spotkałam was jeszcze.
Ann:- Jesteśmy z wymiany z Ameryki.
Ja:- Ooo... To fajnie nie jestem jedyna.
Nico:- Ty też jesteś z wymiany? - Nagle do rozmowy dołączył się Nico. Na dźwięk jego głosu przeszedł mnie dreszcz, on brzmi jak Hades.
Ja:- Tak z Ameryki, Nowy York. A wy?
Ann:- Oo... My też Nowy York, jaka akademia?
Ja:- Emm... - Akademia Magix usłyszałam głos Hekate w głowie. - Akademia Magix, a wy?
Ann:- Akademia Pół-krwi. - Gdy tylko to powiedziała do przedziału przez okno wbila Empuza. - Kryć się. - Krzyknęła i wyciągnęła sztylet, jednocześnie unikając szkła.
Percy:- Co ona tu robi?!
Nico:- Nie wiem!
Empuza:- O jakii smaczny podwieczorek. Trójka młodych herosów i... - Nie zdążyła dokończyć, bo Ann przeciąła ją na pół i rozpadła się w pył.
Percy:- Wszyscy cali?! Nic ci nie jest Rav?
Ja:- Nie, a co się właśnie tutaj stało? - Doskonale to wiedziałam, ale nie mogłam mu tego powiedzieć.
Ann:- Zaraz ci wytłumaczymy, ale najperw wie ktoś jak naprawić to okno? - Wyciągnęłam różdżkę i skupiłam się na całym oknie. Zadziałało, a ich miny były bezcenne, normalnie o mało nie wybuchłam śmiechem. Tak wiem, bardzo, ale to bardzo szybko zmienia mi się humor.
Ja:To co tu sie stało?

918 słów.
Wiem krótki, ale jak narazie dłuższego nie napisze. Postaram się aby kolejny miał minimum 1000 słów.
                            ~Nike

Wybranka Bogów [ZAWIESZONE]Where stories live. Discover now