Rozdział 8

68 8 0
                                    

-Przepraszam, że przerwę tą kłótnie, ale trzeba wymyślić jakąś wymówkę, aby reszta nic nie podejrzewała. - Przerwał nam dyrektor.

-Wystarczy odrobinę Mgły i po sprawie. - Odparłam, wzruszając ramionami.

-Yhy. Dobrze.- Rzekł po chwili zastanowienia, ale nie wyglądał na przekonanego.- Możecie już iść.- Dodał po chwili milczenia. Czym prędzej ruszyłam w kierunku wyjścia z gabinetu.

-Dowidzenia.- Powiedziałam już stojąc przy drzwiach i pobiegłam do dormitorium jakby mnie stado piekielnych ogarów goniło, a uwierzcie mi są dość szybkie. Zwłaszcza, że potrafią podróżować cieniem. Co prawda ja też umiem, ale zabiera to dużo energii. Po paru minutach byłam już w dormitorium. Zauważyłam, że jest praktycznie puste, ale w rogu jak najdalej od potencjalnych świadków siedzieli herosi i o czymś zawzięcie rozmawiali, że nawet mnie nie zauważyli.

-Ona może być tą heroską.- Usłyszałam głos Nica.

-W dodatku Apollo posadził ją z nami i używała czaromowy i zna łacinę.- Dodała Annabeth. Ona serio jest mądra, co z tego, że jest córką Ateny i powinna być mądra. Postanowiłam się nie ujawniać i posłuchać dalszej rozmowy. - Pamiętacie wypadek w pociągu?

-Ten z empuzą Kalli? Tak, pamiętam. Ona nadal chcę mnie zabić.- Żalił się Percy.

-Jak każdy potwór.- Odparł Nico, którego ewidentnie bawiła ta sytuacja.

-Dobra, więc ona ją widziała, a już się upewniliśmy, że czarodzieje nie widzą potworów, bo inaczej zauważyli by Panią O'Leray, która pojawiła się na zielarstwie. A Raven nie chodzi na zielarstwo. Tylko dlaczego?- Powinnam na nie chodzić, ale to się źle skończy. Może powinnam się ujawnić, chodzi że jestem boginią, bo tak w sumie sabotuje im misję i więcej czasu spędzą w Hogwarcie, a mi się nie będzie nudzić. Ehh... Później będę mieć wyrzuty sumienia. Pogadam o tym z bogami, którzy pewnie i tak mnie obserwują, bo nie mają do mnie za grosz zaufania. Strasznie chciało mi się spać, a nie mogłam przejść przez cały pokój wspólny niezauważona. Zdecydowałam się na podróż cieniem. Nico może tego nie wyczuje, a jak już to uzna to za ,,mój mózg płata mi figle, za dużo potworów i chce mi się spać". Szybko wycofałam się w cień i już po chwili byłam w łazience w naszym pokoju. Za pomocą prezentu od Afrodyty przebrałam się w piżamę, która niebezpiecznie przypominała grecki chiton, ale miałam to gdzieś. Wyszłam z łazienki i rzuciłam się na moje łóżko, ale przypomniałam sobie o paczce od Artemis. Chwyciłam mój plecak i wyciągnęłam z niego paczkę. Zaklęciem powiększyłam ją do pierwotnych rozmiarów i wzięłam się za otwieranie. W środku znalazłam zapas ambrozji i nektaru, podręczniki po grecku i miotłę, a do niej list z wyjaśnieniem, co to quiddich i parę dodatkowych informacji takich jak, że herosi mogą wiedzieć kim jestem, ale najpierw sami muszą dojść do tego, że nie jestem w pełni z tego świata, i że mam wziąć udział w jakimś turnieju, który już kiedyś się odbył i zginęła jedna osoba i odrodził się jakiś Waldek, Mordek, nie wiem, ale jakoś tak. O... Voldemort inaczej Tom Marvolo Riddle, który zabił pełno czarodziejów, jak i zwykłych ludzi i miał na pieńku z Hadesem, bo rozczepił swoją duszę na kilka części, czy jakoś tak. Nie znam się na sprawach Hadesa i Tanatosa, i szczerze nie interesuje mnie to.

Schowałam moje rzeczy z powrotem do plecaka, a miotłę, żeby nie było podejrzanie włożyłam pod łóżko i znowu oddałam się w objęcia Morfeusza.

Na Olimpie wszyscy byli jacyś dziwnie szczęśliwy i nawet w jadalni byli główni pomniejsi bogowie. Wiem, wiem jak to głupio brzmi, ale jest tylu bogów, że wszyscy by się nie zmieścili, ale była Hekate, Iris, Hypnos, Asklepios, Hebe, Hemera, Higieja,  Nike, Persefona i paru innych których nie chce mi się wymieniać, albo nie mam zielonego pojęcia jak mają na imię. Zauważyłam, że najbliżej mnie stała Artemida, więc postanowiłam zapytać się właśnie jej co się stało.

Wybranka Bogów [ZAWIESZONE]Where stories live. Discover now