Rozdział 5

70 5 4
                                    

Z góry informuje, że dialogi będą pisane inaczej.

-Co to było? - Spytałam, chodź doskonale wiedziałam.
-Znasz mitologię grecką lub rzymską?- Spytała Ann.  No i co ja mam im powiedzieć, że tak, przecież jestem boginią, hallo to będzie podejrzane.
-Tak trochę, te podstawowe informacje. - Odpowiedziałam, po chwili namysłu. Skłamałam, bo podstawowe informacje to takie, że Hefajstos chodzi w różowych gaciach, a Ares ma miśka zombi. Taaa.... To na pewno nie są podstawowe informacje.
-A więc wiesz, że jest dwunastu głównych bogów?- Pytała się Mądralińska, jakbym była małym dzieckiem.
-Tak, przejdziesz do sedna. - Nie jestem cierpliwa, a jeśli zapomniałam dodać to jestem jedyną boginią ze stwierdzonym ADHD i w dodatku z najgorszą dyslekcją jaka istnieje. Nawet prostego sława nie przeczytam jak nie jest po grecku.
-Wiesz.... - Zaczęła kolejne pytanie.
-Bogowie żyją i mają dzieci. - Wypalił Nico, bo sam też miał ADHD i zgaduje, że też miał już dość.
-I mam rozumieć, że któryś z bogów jest waszym rodzicem, a to zgaduje, że był jakiś potwór z mitologii. - Wcale nie wiem tego o co się pytam, ale elektryk (Zeus) bym mnie chyba zrzucił z Olimpu, gdybym nagle zapytała czy to była na przykład empuza, albo inne takie dziadostwo.
-Moim ojcem jest Posejdon, jego.... - Już miał mówić dalej, ale oberwał z łokcia od Ann i gdyby wzrok zabijał, leżałby tu martwy.
-Acha fajnie. - Do głowy wpadł mi genialny pomysł. - A moim ojcem jest Zeus i umiem latać. - Jak tylko to usłyszeli, zrobili miny, jakbym powiedziała, że mam bombę jondrową w kieszonce. Musiałam w myślach walnąć się z liścia, bo inaczej wybuchłabym takim śmiechem, że w obozie by słyszeli. - Dobra wasze miny są bezcenne! Prawie uwierzyłam, że to prawda, ale bogowie nie istnieją. - A sama nią jestem. Dodałam w myślach.
-Haha!! A już myślałem, że uwierzyłaś! - Powiedział Percy śmiejąc się. W duszy dziękowałam sobie, że jestem spokrewniona ze wszystkimi bogami i odziedziczyłam ich cechy charakteru, a nie tylko jednego.

Po godzinie jazdy dotarliśmy do zamku. Był on poprostu olbrzymi. Zauważyłam Harrego i wraz z herosami podeszliśmy do nich.
-Hej! Jak minęła podróż? - Spytałam.
-A dobrze. Kto to? - Odpowiedział mi Harry.
-Część. Jestem Percy, to jest Annabeth, a to Nico. Tak jak Rav jesteśmy z Ameryki, ale z innych szkół. - Przedstawił ich szybko Percy. Razem udaliśmy się do Wielkiej Sali, gdzie miała odbyć się uczta.
-Gdzie burgery? - Zapytał Nico.
-Tutaj ich nie ma. Zjesz je dopiero w Stanach. - Odpowiedziałam mu. Lekcje Ateny na coś się przydały.
-Jak to nie ma burgerów?! - Odpowiedział załamany Nico.
-Niebieskich naleśników też nie ma. - Dodała Ann.
-Niebieskich? - Zapytałam, chodź sama lubiłam żarcie tego koloru. Przy Posejdonie idzie się od niego uzależnić, a przy Aresie od czerwieni.
-Tak. Percy ma świra na punkcie niebieskiego żarcia. - Odparła Annabeth.
-To witaj w klubie, ale niebieskie muffinki lepsze. - Powiedziałam do Glonojada.
-Nie bo naleśniki. - Odparł. Szykowała się niezła drama, ale przerwał ją dyrektor.
-Witam wszystkich uczniów na rozpoczęciu roku. Mam zaszczyt powitać uczniów z wymiany z Nowego Yorku. Zapraszam na środek.- To było skierowane do nas. - Jako, że zastaną z nami do końca roku, albo i dłużej, zostaną przydzieleni do domów. - Zakończył swoją przemowę dyro, a od stołu wstała jakaś nauczycielka.
-Wyczytam teraz nazwisko, a wy podejdziecie i nałożycie tiare przydziału na głowę. - Powiedziała nauczycielka i rozwinęła pergamin.
-Chase Annabeth. - Ann podeszła do czapki, a ta po chwili krzyknęła Gryfdindor, a że strony jednego ze stołów rozległy się brawa. - Cloud Raven. - Usiadłam na krześle, założyłam czapkę i prosiłam w myślach, aby być w Griffindorze. Fata chodź raz się na mnie nie uwzięły, bo trafiłam właśnie tam. - Di Angelo Nico. - Król Upiorów podszedł założył czapkę i chyba się modlił, by być w Gryffindorze. Czapka krzyknęła mój dom. Fata naprawdę mają dobry dzień. - Jackson Perseusz. - Wszyscy herosi skrzywili się na dźwięk pełnego imienia, słyszałam ich rozmowę i twierdzą, że pełne przynosi pecha, bo zawsze gdy je wymowią z krzaków wyskakuje dajmy na to Minotaur albo cyklop. Czapka krzyknęła Gryffindorze i wszyscy byli szczęśliwi, bo zapewne ułatwi im to misję.

Po uczcie udaliśmy się do swojego dormitorium. Miałam pokój z Ann i Hermioną. O dziwo miałyśmy pokój tylko w trzy. Zajęłam łóżko przy oknie, bo uwielbiałam patrzyć w dal, albo witać się z Apollem bądź Artemidą. W snach będziesz na Olimpie. Przypomniałam sobie słowa z imprezy na Olimpie. Z takimi myślami udałam się do łazienki, gdzie przebrałam się w piżamę. Rzuciłam się na łóżko i od razu odpłynęłam do krainy Morfeusza.

Znalazłam się w jadalni na Olimpie. Akurat jedli jakiś posiłek. Przysiadłam się do stołu i zaczęłam jeść.

-Jak tam w nowej szkole? - Zapytał się Hermes, który jako pierwszy zauważył moją obecność.

-A nawet fajnie. Trafiłam do tego samego domu co moi kumple. - Na ostatnie słowo Zeus dziwnie na mnie popaczył.

-Kto to kumple? - Spytał elektryk. Musiałam napić się nektaru, by nie wybuchnąć śmiechem. Na szczęście na ratunek przybyła Atena.

-Kumpel to inaczej kolega, a kolega jest niższej rangi niż przyjaciel. Jest to początkowy etap przyjaźni. Nie darzycie się wzajemnie 100% ufnoscią i nie zdradzacie sekretów. - Wyjaśniła, jakby czytała z encyklopedii.

Resztę nocy gadaliśmy i śmialiśmy się. O dziwo Apollo jeszcze nie złamał swojej przysięgi i nie palnął żadnego haiku.

                               ***
Zostałam obudzona w sposób brutalny, czyli zrzucenie z łóżka przez Hermione. Byłam na nią zła, bo Zeus, Posejdon i Hades właśnie kłócili się o to kto ma największe wpływy na świat. Czyli standard, ale ich miny po skończeniu kłótni przeważnie są bezcenne. Ja z Afrodytą zaczęłyśmy potajemnie robić album ze zdjęciami Wielkiej Trójki.

-Za 10 minut śniadanie!! - Wydarła mi się do ucha.

-Już wstaję... - Odparłam prawie niesłyszalnie.

Poszłam do łazienki i skorzystałam z prezentów. Wybrałam sobie miętową koszulkę z jakimś napisem, czarne szorty, a do tego trampki od Hermesa. Ubrałam resztę magicznych podarunków, w tym moją broń. Na ramię zarzuciłam plecak z książkami w środku. Wyszłam i udałam się do Wielkiej Sali na śniadanie.

-Co mamy pierwsze? - Spytałam się Ann.

-Wróżbiarstwo ze Slitherinem. - Odpowiedziała.

-Ponoć jest nowy nauczyciel. - Zagadał Harry. - Z tego co mi wiadomo, dzisiaj będziemy mówić o greckich przepowiedniach, ale nie jestem pewien. - Wszyscy z Ameryki popaczyli się na niego dziwnie. Bo pomyślmy nowy nauczyciel, greckie przepowiednie, w klasie są greccy herosi i bogini, hmm... kto może być tym nauczycielem? No oczywiście, że nasz kochany Apollo, musiał mnie pilnować, bo sama sobie nie poradzę! Ludzie jestem nieśmiertelna! Z takimi myślami udałam się do klasy, która była na szczycie wieży. Otwieram klapę, a tam wszystko wygląda jak byś przeniósł się do jego pałacu. Wszędzie złoto, instrumenty i tym podobne rzeczy.
Gdy wszyscy zajęli swoje miejsca, do klasy wparował nie kto inny jak mój,, tatko".

-Witajcie jestem All i dzisiaj będziemy mówić o przepowiedniach greckich. Ale najpierw usadzę was w grupy, w których będziecie pracować. - Po klasie przeszedł szmer niezadowolenia. Ja wiedziałam, że on usadzi osoby wtajemniczone w jednym miejscu, a resztę jak najdalej od nich. - Uczniowie z wymiany zajmą miejsca tam. - Pokazał ręką stolik, jak najbliżej niego. Wiedzieliśmy, że z bogiem nie ma gadania, więc po prostu tam usiedliśmy. Dalej rozsądzał resztę osób, ale ja już go nie słuchałam. Myślami byłam gdzie indziej i zastanawiałam się, jak go ukatrupić. - Podam wam dwie przepowiednie na grupę, a wy będziecie musieli je rozwiązać. - No i na nasze szczęście dostaliśmy dwie Wielkie Przepowiednie, gdzie każdy wiedział o co chodzi.

Nagle po dwudziestu minutach ,,profesor" zaczął.....

1220 słów.

Jak na razie to najdłuższy rozdział z tej książki. ~Nike

Wybranka Bogów [ZAWIESZONE]Where stories live. Discover now