9

166 9 3
                                    

Szedł już kilka godzin i ani śladu wężowego gostka. Nogi odmawiały mu posłuszeństwa. Musiał odpocząć. Chyba dzisiaj tutaj rozbije obóz. Powoli zaczynało się ściemniać. Padł jak martwy na trawę. Była miękka.

Podczołgał się do najbliższego drzewa i się o nie oparł. Z plecaka wyciągnął wodę. Wziął dużego łyka. Organizm był szczęśliwy od dostarczenia sobie odpowiednich płynów. Schował butelkę i na chwilę postanowił się zdrzemnąć. Musiał nabrać sił.

_xXx_

Poczuł coś mokrego na twarzy. Gdy otworzył oczy, oślepiło go światło. Chciał zasłonić się rękami, ale były one unieruchomione. Nie czuł na nich niczego żadnego ciężaru i co mogło je blokować. Wzrok przyzwyczaił się do otoczenia. Przed sobą zauważył człowieka, którego poszukiwał.

-  Wydajesz się znajomy. Smak się zgadza.

- Czy ty przypadkiem mnie nie polizałeś? To dlatego czułem coś mokrego i śliskiego?

Zachichotał. Przy okazji złamał się za brzuch z zbyt dużej dawki śmiechu. Nagle przestał i powróciła mu kamienna twarz. Rozpoczął go oglądać z każdej strony.

- Może dlatego, że spotkaliśmy się w dalekiej przyszłości - spojrzał na jego twarz. Zaciekawił się odpowiedzią.


- Ach tak? Jakie było nasze przyszłe spotkanie?

- Zabiłeś moich rodziców, gdy ukończyłem akademie. Chciałeś na mnie eksperymentować. A ja chce zapobiec temu, więc proszę cie o zostanie moim mistrzem. Nie będziesz żałować. Muszę się na kimś odegrać.

Zamyślił się na myśl o takiej ofercie. Usiadł przed nim i popatrzył w dal. Po chwili poczuł władze w rękach. Wstał i się mu ukłonił. Wystawił w jego stronę ramie.

- Na wypadek możesz dać w to miejsce przeklętą pieczęć, wtedy od ciebie nie ucieknę i się nie uwolnię.

- Sprytny jesteś, ale wiedz, że to cie będzie bardzo bolało.

Przygotował się na najgorsze. W kończynie poczuł zęby węża. Czuł jak wstrzykiwał jad. Upadł na kolana, kiedy skończył. Piekło jak cholera. Zaczął się na poważnie śmiać. W miejsce ukąszenia pojawiły się nie zrozumiane dla niego symbole. 

- Przypieczętowałeś swój los. Treningi będą bardzo trudne. Jako pierwszy będzie to test wytrzymałościowy, ale nie martw się. Zrobimy go, gdy się obudzisz, a teraz słodkich snów.

Pstryknął palcami. Od razu nie czuł bólu i nic nie widział. Ciemność ogarnęła wszystko.


Orochimaru przewiesił chłopca przez ramie. Pobiegł w głąb lasu do swojej kryjówki. Skakał po drzewach, odbijał się od dużych kamieni w dotarciu jak najszybciej. Pierwszy raz mu się takie coś zdarzyło by ktoś prosił go o zostanie mistrzem. Pamiętał, że w liściu nikt nie chciał go wybrać przez wygląd. Ale wobec niego mieli duży szacunek. Zawsze Tsunade i Jiraya byli na podium, a on z boku wszystko obserwował.

Czuł się, wtedy opuszczony, nielubiany, ale teraz to jego nie obchodziło. Został zbiegłym ninją rangi S. Na dodatek teraz na głowie miał Uchihę. Mógł Shina jakoś wykorzystać. Jedna myśl wpadła mu do głowy. Mógł zrobić z niego swojego następce. Nauczyłby swoich najlepszych technik. Eksperymentowałby na nim. W planach miał jeden plan. Nie był on jeszcze kompletny. Potrzebował jeszcze trochę czasu.

Po dotarciu do tajemnej siedziby, Sannin zabrał chłopaka do swojego laboratorium i położył go na stole operacyjnym. Był ciekaw jego grupy krwi. Myślał, że heterochromik posiadał idealną krew do zostania eksperymentem, który od jakiegoś czasu pracował. Zrobił małą kreskę na dłoni chłopaka kunaiem. Czerwona ciecz wypłynęła na powierzchnię. Z ostrego narzędzia poplamionym krwią zebrał jej trochę i wsadził do probówki. Włożył do maszyny. Zobaczył wyniki jakich oczekiwał. Uchiha posiadał grupę krwi 0.

Nadawał się idealnie. Wszystko było po jego myśli. Zostawił czarnowłosego i udał się odpocząć. Ostatnio nie znalazł dobrego ciała, by mógł w nie wpełznąć.

_xXx_


Shintaro powoli zaczął się wybudzać. Nie bolało go już ramie. Przed nim znowu stał Orochimaru. Podał mu chleb i wodę.

- To będzie twoje śniadanie. Po zjedzeniu czeka cie ciężki trening pamiętaj. Widzimy się na zewnątrz. Jak otworzysz drzwi w lewo idź prosto aż nie zobaczysz światła, znajduję się wyjście. Będę tam na ciebie czekał.

Po tym Sannin wyszedł z pomieszczenia i poszedł wziąć świeżego powietrza. Shin popatrzył na podane pożywienie i powąchał sprawdzając, czy nie była tam trutka. Nic nie wyczuł. Wziął kawałek pieczywa i spróbował. Zasmakowało mu. Po zjedzeniu wszystkiego popił wodą.

Gotowy udał się we wskazane wcześniej miejsce. Wężowaty gostek czekał na niego siedząc na skale. Miał zamknięte oczy.

- Pora na trening. Sprawdzę na jakim jesteś poziomie. Przygotuj się.

Mężczyzna powoli zszedł ze skały i ustawił się przed Uchihą. Rozpoczęła się walka. Pierwszy zaatakował heterochromik. Chciał użyć na nim ognia, więc wziął wdech i dmuchnął ciepłem poparzając sobie przełyk. Sannin to wykorzystał i jednym ciosem powalił ucznia.

- 1:0 dla mnie. Czeka przed tobą jeszcze długa droga.

Podzielił się swoją chakrą i uzdrowił chłopca. Podał mu specjalną karteczkę sprawdzająca naturę czakry.

- Chyba wiesz co z nią zrobić.

- T-tak.

Shin wziął do ręki kawałek papieru i przelał trochę swojej mocy. Kartka się spaliła. Orochimaru to nie pasowało. Chciał by on był silniejszy, więc rozmyślał nad przeszczepem do jego ciała innych żywiołów.

- Jeden żywioł w walce jest za słaby. Później poddam cie próbom i eksperymentom. Nie musisz się bać. To nie będzie bolało jak przeklęta pieczęć. Może chcesz leczniczej papki?

Gdy mężczyzna o tym powiedział, chłopak sie przeraził o tym cholerstwie. Chciał uciec, ale złapał go za kołnierz bluzki i zaprowadził do środka.

Nie W Tym Życiu // Naruto ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz