23 - Koniec

193 8 11
                                    

Przez ostatnie dwa dni nie mógł dowiedzieć się czy usłyszeć nic na temat swojego  przyjaciela. Czy dalej był w wiosce? Głodzili go na śmierć? Mógłby wysłać do niego jednego z kruków z jedzeniem, ale niestety jego cela znajdowała się kilka stóp pod ziemią. Nie wiedział również, co się stało z Sasuke. Następnego dnia nic nie pamiętał z wieczora, co raz częściej nie było go w domu. Jadł jedynie śniadanie, a dopiero po kolacji wracał. 

Itachi przez ten czas pomagał mamie w pracach domowych, gotowanie, sprzątanie lub opiekowania się nią. Jej zdrowie z każdym dniem się pogarszało. Ojca w domu w ogóle nie było od początku tygodnia. Misja znalezienia białego węża znajdowała się na pierwszym miejscu. Wszyscy sądzili, że gad stanowił duże zagrożenie nie tylko dla naszej wioski, ale też na całym świecie. Nikt nie wiedział, co mógł planować Orochimaru, zaatakować w każdej możliwej chwili.

W lesie koło Konohy zostali przydzieleni ninja zwiadowczy, którzy szybko potrafili odesłać raport oraz zasygnalizować wtargnięcie wroga na nie swoje terytorium.

Skończył robić zupę z warzyw. Jedną porcję przelał do mniejszego naczynia, dodał łyżkę. Zaniósł jedzenie do pokoju, w którym przebywała Mikoto. Z grzeczności trzy razy zapukał.

- Proszę - na odpowiedź otworzył drzwi i wszedł do środka.

- Mamo, przyniosłem ci obiad, twoja ulubiona. 

Przytaknęła zmęczona głową. Pod jej oczami oznaczały się dość ciemne worki. Parę razy za kaszlała. Bał się, że długo jeszcze nie potrzyma. Lekarze nie mogli nic zdiagnozować. Pierwszy raz z takim poważnym przypadkiem się spotkali.

- Coś potrzebujesz? - zapytał. Chciałby jakoś przejąc jej cierpienie na swoje ciało, jego było silniejsze, a jej co raz słabsze. Jak pozostanie w takim stanie i się nie poprawi, to za kilka miesięcy nie będzie jej już z nimi.

Dziś po południu umówił się z Shisui na trening i mały sparing. 

Przecząco po kręciła i oddała mu pustą miskę.

- Nie musisz co krok pomagać. Potrafię się sobą zająć. Nie traktujcie mnie jak kalekę. Sasuke zaraz powinien wrócić, idź do swojego chłopaka. Wiem, że się  z nim miałeś spotkać, po twojej minie to widać.

Humor kobiety ponownie się zmienił. Jedynie się skłonił dla starszego od siebie człowieka. W najmłodszym pokoleniu większość już tak nie robiła, ale również garstka dorosłych. Wyszedł do kuchni i umył brudne naczynie razem z sztućcem, następnie wytarł i odłożył z powrotem na jej miejsce znajdujące się w górnej szafce. Po chwili udał się na zewnątrz w kierunku pola treningowego, zostawiając matkę samą w mieszkaniu. Dzieliło go jakieś nie całe dwieście metrów. 

Pewne uczucie sprzed tamtego wieczora nie dawało mu świętego spokoju, ukłucie brakiem bliskością innej osoby oraz jednocześnie motylki w środku żołądka, jakby je zjadł oraz latały sobie po całym organie wewnętrznym. Uchiha stał oparty o jedno z rosnących tu drzew. Nie wydawał się jakoś zadowolony.

- Hej. Jak długo-

-  Znowu się spóźniłeś. Czekałem na ciebie jakieś dwie godziny - Shisui przerwał mu w połowie zdania.

- Możemy zacząć nasz trening jak chcesz.

- Nie chce mi się już. Kiedy cie nie było, zrobiłem cztery intensywne  serie i jestem trochę zmęczony.

- Więc co będziemy robić? - Itachi zapytał, będąc trochę winny. Opiekował się chorą matką i zaniedbał bliską osobę.

- Możemy pójść do mojego mieszkania. Zdaje mi się, że nigdy w nim cie nie było, a ja w twoim byłem.

Nie W Tym Życiu // Naruto ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz