14

136 8 4
                                    

- Tak!- krzyczał na całą dzielnice chłopak.

 Zdał egzamin na genina i ukończył akademię shinobi. Musiał powiedzieć o tej wieści bratu. Jutro odbędzie się przydział do drużyn. Bardzo chciał, by to Itachi został jego senseiem. Był członkiem ANBU i zarówno jouninem, więc mógł posiadać swoich podopiecznych. Biegł, ile sił w nogach posiadał, nie zwracając uwagę na drogę przed nim. Parę razy się przewrócił. Do tego zdarł sobie prawe kolano. Piekło.

Gdy przekroczył granicę klanu, zauważył swój dom razem z siedzącym łasicą na tarasie przed budynkiem. Patrzał w nieskazitelne błękitne niebo. Rozpoczynało się lato. A z nim gorące dni i siedzenie prawie cały czas w cieniu. No chyba, że ktoś chciał się opalić lub spalić na mocnym słońcu. Widząc go, zwolnił do lekkiego marszu, w duchu ciesząc się na jego widok. 

Itachi był jego autorytetem do naśladowania. Znał go nie od wczoraj czy dziś. Widział co osiągnął ciężką pracą. Krótko mówiąc, chciał być taki jak on.

- Oni-chan! - na jego głos spojrzał w stronę brata. Usiadł po jego prawej stronie, pokazując mu ochraniacz na czole.

- Zdałem! Teraz mogę zostać prawdziwym shinobi. Takim jak ty!

- Ta... - mruknął cicho pod nosem.

- Oni-chan, co się ostatnio z tobą dzieje? Jak byliśmy młodsi zawsze tryskałeś energią i zwracałeś na mnie uwagę. Ostatnio przestajesz poświęcać mi swój czas. Jakbym był kulą u nogi lub w ogóle dla ciebie nie istniał!

- Bo tak właśnie jest! Mam dosyć opiekowania się tobą. Cały świat nie kręci się wokół ciebie.

W jego oczach nie mógł nic zobaczyć po za smutkiem. Po jego słowach przyszedł Shisui. Za tym dziadem nie przepadał. Zawsze przychodził w najmniej odpowiednim momencie. Kiedy chciał spędzić miło czas z bratem to, wtedy Itachi wybierał go zamiast Sasuke. Wszystko się zaczęło, gdy przyprowadził go pierwszy raz do ich domu. Nie kiedy nakrył ich na całowaniu się.

- Hej, idziemy razem potrenować? - zaproponował nieznajomy.

- Pewnie - nie dowierzał.

- Z nim chętnie pójdziesz trenować, a ze mną to już nie kiedy cie o to proszę?

Nie odpowiedział na jego pytanie. Nawet na niego nie spojrzał. Szedł w kierunku pola treningowego. Będąc parę metrów dalej, zauważył uśmiechającą się szumowinę. Zagotowało się w nim. Na pewno namieszał  bratu w głowie. Wszedł do domu, głośno trzaskając drzwiami

W przedpokoju z szafy coś spadło na drewnianą podłogę. Zerknął. Stara książka? Otworzył na pierwszej stronie. Jednak okazał się to stary album z zdjęciami. Zabrał go do swojego pokoju. Przed tym zdjął buty, by mama się nie darła i nie prawiła kazań. Czasami bywała straszna.

Raz miał o tym koszmar. Zdmuchnął nagromadzony się kurz na okładce. Zakaszlał. Dużo się tego nagromadziło. Znowu otworzył na pierwszej stronie. Fotografie przedstawiały Itachiego, gdy się dopiero urodził. Kolejne, gdy był coraz starszy. Potem trzymającego Sasuke na rękach. Jedno z nich zwróciło jego uwagę. Znajdował się on nieco starszy, Łasica i jakiś chłopak w jego wieku. Za bardzo go nie kojarzył. Nie mógł to być Shisui. Do osoby ze zdjęcia w ogóle nie był podobny i nie posiadał dwukolorowych tęczówek. 

Wyjął je z albumu. Zamknął stos kartek i odstawił na wcześniejsze miejsce. Musiał się dowiedzieć kim on był. Może on będzie wiedział, dlaczego Itachi się taki stał. Wracając do pokoju, natchnął się na czarnowłosą kobietę. Uśmiechnął się. Może ona będzie dumna, że chociaż został geninem.

- Witaj Sasuke. Jak tam egzamin. Pomyślnie poszedł tak jak zakładałeś?

- Tak! Zdałem - udowadniając, wskazał na zakryte czoło przedmiotem.

- Bardzo się cieszę, że mam takiego zdolnego syna. Może jako nagrodę dziś na kolację zrobię onigiri?  Co ty na to?

Na wieść o jego najulubieńszej potrawie zaczął skakać w miejscu ze szczęścia. Mikoto spojrzała na  zranione kolano. Dopiero teraz sobie o nim przypomniał. Złapała  za wolną kończynę i zaprowadziła w kierunku łazienki. Kazała mu usiąść na murku od wanny.

- Nie ruszaj się. Może zapiec - posłuchał się jej słów. Bolało jak cholera, pomimo że rana był płytka. Po cierpieniu jakie mu zafundowała, zapytała co trzymał w zaciśniętej mocno dłoni. Pokazał jej.

- Kto to jest na zdjęciu? - kobieta zastygła w miejscu i przez długi czas wpatrywała się w fotografię.

- Przyjaciel Itachiego. Możesz go nie pamiętać. Miałeś, wtedy zaledwie dwa lata, gdy to wszystko się stało.

- Nigdy go nie widziałem w towarzystwie Itachiego. Gdzie on jest? Chciałbym go poznać.

- Na obecną chwile to nie możliwe, abyś się z nim spotkał - smutno oznajmiła. 

- Dlaczego?

- To trudny temat. Porozmawiamy na spokojnie przy herbacie.

Wstała i udała się w stronę kuchni. Poszedł w jej ślady. Będąc w pomieszczeniu, oparł się o ścianę. Z nim było aż tak źle? Czajnik zapiszczał wybudzając go ze swoich myśli. Wlała do dwóch kubków gorącej wody i wrzuciła zioła. Podała mu jedno z naczyń. Ten rodzaj herbaty był na tyle słodki, że nie musiała słodzić. Oszczędziła przy tym kilka łyżeczek białego proszku. Pomimo że nie przepadał słodkimi rzeczami, nie chciał zrobić jej tym przykrości. Wyszli na taras, tam gdzie wcześniej spotkał długowłosego.

- Od czego by tu zacząć?

- Najlepiej do początku - kobieta wzięła głęboki wdech i zaczęła opowiadać.

- Ten chłopiec ze zdjęcia nazywał się Shin. Uciekł dziesięć lat temu. Nie wiadomo dlaczego to robił. Był najlepszym przyjacielem twojego brata. Dobrze się dogadywali. Traktowali się jak bracia. Pewnego dnia się pokłócili i nie odzywali się do siebie. To mogła być przyczyna dlaczego uciekł. Do dziś nie znaleziono jego ciała. Możliwe, że przepadł albo gdzieś tam żyje mu się lepiej.

Wszystko przeanalizował. Skoro prawdopodobnie umarł, to nie można było się z nim skontaktować za pomocą jakiegoś silnego jutsu? Dopił swoją herbatę, a potem oddał mamie.

- Idę się przejść. Za niedługo wrócę.

- Dobrze. Bądź ostrożny.

Było późne po południe. Słońce powoli schodziło w dół. Przechadzał się wokół drzewa wiśni. Usiadł przy nim i oparł się o nie plecami. Chciałby  znów powrócił stary Itachi. Przestał się w ogóle nim interesować. Nagle zobaczył dużego psa. Nigdy tu taki się nie włóczył. Zaczął węszyć, jakby czegoś szukał. Za nim szedł czarnowłosy mężczyzna z  klanu Uchiha. Tak sądził po jego wyglądzie i ubiorze.

- No powiedz co to za osoba, w której jesteś zakochany, co?

Zwariował, by gadać do psa, który i tak nic nie zrozumie? Przyglądał się tej sytuacji. Nie miał i tak nic do roboty, tylko się nudził. Zwierzę skręciło w jego kierunku i podniosło łeb do góry. Spojrzał na jego oczy. Zdawało mu się, że gdzieś je już widział. Szary i czarny. Wyjął obrazek z kieszeni. Próbował pogłaskać go po grzbiecie, ale się wycofał do tyłu. Odwrócił zdjęcie i skierował w stronę psa.

- To ty, prawda? - rozszerzyły mu się źrenicę. Na chwilę wyczuł potężną i znajomą czakrę bijącą od niego. Przemienił się w człowieka. 

- Skąd masz to zdjęcie? - zapytał stanowczo. Przez jakiś czas bał mu się odpowiedzieć. Zła aura kręciła się wokół niego. Mężczyzna położył rękę na jego ramieniu.

- Nie krzycz na niego. To tylko dziecko.

-  Skąd to masz? - zapytał łagodniej.

 - Z albumu rodzinnego.

- Jak się nazywasz? Posiadasz znajomy zapach.

- Uchiha Sasuke - jęknął. Był piękny. Nie jego wina, że wolał chłopaków zamiast dziewczyn.

Nie W Tym Życiu // Naruto ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz