Mistrz zaprosił go do swojego laboratorium. Pomieszczenie wyglądało tak samo jak wcześniej. Wąż pokazał mu nad czym tak pracował przez kilka dni. W słoiku z wodą pływała sobie beztrosko czarna z fioletowymi kropkami komórka. Była dość spora. Wziął w rękę i postawił bliżej chłopaka.
- Co to jest?
- Sztucznie wyhodowane DNA wilka. Pamiętasz jak mówiłem, że przypieczętowałeś swój los?
- Pamiętam.
- Chce to wypróbować na tobie. Teraz grzecznie wyciągnij rękę - zawahał się.
- Tym razem nie będzie bolało. Poczujesz,aby lekkie ukłucie.
Wystawił kończynę w jego stronę. Nacisnął wewnątrz zgięcia i wsunął ostrożnie ostrą część strzykawki z komórka. Poczuł ukłucie, tak jak mówił. Bał się, co mogło się z tym stać, gdy wejdzie to we mnie. Kiedy wyjął rzecz z niego, czuł się dziwnie. Jakby to nie był sobą. Wszystko wokół go stawało się większe. Albo to on się skurczył. Przed oczami ukazał mu się pysk. Co było z nim nie tak?
Spojrzał w dół na swoje nogi, które teraz były łapami. Wężowaty gostek wziął go na ręce i wyprowadził na zewnątrz. Szli, znaczy on szedł, a go niósł. Drogę zajęła mu kilka chwil, aż doszedł do dużego jeziora. Posadził go przy tafli wody. Przejrzał się w niej. Wyglądał jak szczeniak. Posiadał czarne futerko z jednym czarnym , a drugim szarym okiem. Odpowiednik jego ludzkiego ja.
- Pomyśl o swojej wcześniejszej formie.
Zrobił co kazał. Przemiana zwrotna strasznie bolała. Czuł przemieszczanie się kości na swoje prawidłowe miejsca. Już po trzydziestu sekundach całe cierpienie minęło. Myślał, że nie będzie mieć z powrotem ubrań. Na szczęście były.
- Widać, idealnie się wpasował. Każda twoja przemiana będzie bolesna. Im częściej będziesz się zmieniał w tą formę tym cierpienie z czasem zupełnie wyparuje. Zamień się z powrotem. Chcę zobaczyć czy to działa w obie strony.
Tym razem pomyślał o wilku. Ból był odrobinę mniejszy. Zwinął się w kłębek. Musiał przyznać, że w tym ciele czuł się lepiej. Miał ochotę pobiegać. Zrobił maślane oczka w stronę mistrza. Chyba wiedział, o co mu chodziło. Machnął ręką. Od razu popędził się przebiec. Nigdy tak nie posiadał dużo energii. Może jakieś jutsu będzie mógł robić w tej postaci zwierzęcej.
Słyszał cały czas kroki węża. Skierował się w stronę kryjówki. Dał sprinta. Przed jaskinią zauważył medytującego Orochimaru. Podszedł do niego i położyłemu pysk na nodze. Otworzył jedno oko. Podrapał go za uchem. O tak... Wysunął język z takiej przyjemności. Chciał mu coś powiedzieć, ale wydobył się tylko szczek. Przemienił się z powrotem w człowieka. Zaskomlał.
- Sensei, czy w formie wilka mogę używać jutsu?
- Tego nie wiem. Innym razem będę musiał przeprowadzić na tobie rozmaite testy.
_xXx_
Dzisiaj minęło równe dziesięć lat, planował odwiedzić matkę. Miał wyciszoną czakrę. Znajdował się około dwieście metrów od bramy Konohy. Usiadł za dużymi krzakami i przemienił się w swoją drugą formę. Przy przemianie nie czuł już żadnego bólu. Wyszedł z krzewu. Strażnicy spali na swojej warcie. Tak to na pewno ktoś ich zaatakuje z zaskoczenia. Przeszedł swobodnie i bez przeszkód na terytorium liścia.
Prawie nic się nie zmieniło przez te dziesięć lat. Jedynie zauważył nową twarz wyrytą na skale. Czyżby były sensei został następnym Hokage? Musiało go wiele ominąć przez ten czas. Omijał dużo ludzi. Młodych, starych, chorych, rannych. Jedno z dzieci przechodzące w przeciwną stronę, spojrzało na Shina.
- Mamo, piesek! Możemy go zabrać ze sobą?
Ciągnęło sukienkę swojej rodzicielki w dół, by ona także zobaczyła. Kobieta zerknęła.
- Ten piesek jest za duży. Jak chcesz możemy pójść do klanu Inuzuka i wybrać szczeniaczka.
- Tak!
Szedł dalej. Zapomniał drogę prowadzącą do dzielnicy Uchiha. Zbyt długo go tu nie było. Kręcił się w kółko. Chyba się zgubił. Powoli zapadał zmrok. Musiał poszukać bezpiecznego i spokojnego miejsca. Nagle zaczął padać deszcz. Schował się w ciemnym zaułku przykryty kartonami i starymi gazetami. Nie mógł się przemienić. Prawdopodobnie rozpoznaliby go i wyczuli jego obecność. Gdy przechodził z jednego ciała do drugiego czakra, wtedy się ujawniała na krótka chwilę. Dzisiejszą noc postanowił spędzić właśnie w tym miejscu. Wcześniej powiedział mistrzowi, że przez najbliższy czas go nie będzie i będzie zajmował się ważnymi sprawami. Poprosił go, by również nie śledził.
Prawe przewyższał Orochimaru w umiejętnościach. Dobrze go wyszkolił. Czuł się z tego bardzo dumny. Zostały dwie rzeczy, które zamierzał opanować. Pierwsze opanować naturę ognia, która dalej mu nie wychodziła. Drugie jakoś aktywować sharingana. Już dawno powinien go mieć. Usłyszał grzmot. Skulił się. Od zawsze bał się burzy. Te huki wydawały mu się, wtedy, że nadchodziła wojna. Zaczął płakać ze strachu.
Chciał się teraz znajdować w objęciach matki. Ona zawsze go przytulała i uspokajała. Myślami ciągle był przy niej. Nie zauważył, nawet kiedy był niesiony przez kogoś. Nie wyczuł obecności tej osoby. Miał czakrę podobną do jego. Musiał być Uchihą. Skulił uszy na dźwięk kolejnego grzmotu i żałośnie zaskomlał. Wtulił się w nieznajomego. Przyciągnął go bardziej do swojej klatki piersiowej. Nie liczyło się teraz nic poza schronieniem przed tą okropną burzą.
CZYTASZ
Nie W Tym Życiu // Naruto ✔
FanfictionOpowiadanie o Itachim, Sasuke i Shintaro. A gdyby tak Itachi nigdy nie dostał rozkazu wybicia swojego klanu i nigdy nie zachorował? Obito przeżyłby, nie współpracowałby z Madarą i nie wypuściłby Kyuubiego na wolność? Prowadziłby spokojne życie? Rodz...