- Jeon, jesteś potrzeby! Nie mamy głównego operatora! - krzyknął anestezjolog, a Jungkook nieco przerażony pobiegł za nim. To pierwsza operacja od wypadku. Umył się i wszedł na salę, witając się ze wszystkimi jak zawsze.
- Skalpel - wyciągnął dłoń chorej ręki, którą zamknął i otworzył, po czym spojrzał na ciało. Ręka mu lekko drgała, ale jakoś przeciął skórę.
Dahyun, chcąc dodać mu otuchy, postanowiła pomóc przy zabiegu, mając nadzieję, że to choć trochę go uspokoi. Operacja była długa i bardzo męcząca, a po czterech godzinach, Jeonowi zaczęło dokuczać ramię. Co jakiś czas musiał zrobić nim koło, żeby go rozciągnąć i krzywił się coraz mocniej.
- Może cię zastąpię? - szepnęła do niego, widząc jego dyskomfort, związany z niedawną kontuzją.
Jeon przytaknął lekko, po czym oddał jej narzędzia i wyszedł. Lekarka spojrzała jeszcze za nim zmartwiona i dokończyła zabieg, po nim niemal od razu wychodząc, by znaleźć mężczyznę. On siedział w pokoju, w którym wszyscy zawsze palili. Stare zaplecze, zakurzone i z pajęczynami. Klęczał na ziemi, chcąc ukoić w jakiś sposób ból, poprzez masowanie nasady ramienia i obojczyka i wydychał dym papierosowy. Tak dawno nie palił. Kobieta znalazła go tam w końcu i zaraz do niego podeszła.
- Jak się czujesz? - zapytała z troską, darując sobie kazania na temat palenia, teraz to nie było ważne.
- Dobrze. - skłamał jak zawsze, gasząc papierosa.
- Widzę, że nie. Proszę, przy mnie nie musisz kłamać.
- Pierwszy raz nie skończyłem operacji. - westchnął w końcu mężczyzna.
- Wiem, ale spokojnie. Nikt cię nie ocenia, to zrozumiałe, że po takim wypadku będziesz potrzebował czasu...
- Mogłem ją dokończyć... Po co w ogóle tam poszedłem? - miał do siebie wyrzuty.
- No nie wiedziałeś ile to potrwa i że twoje ramię nie da rady. Chciałeś dobrze - Kim objęła go lekko, chcąc go jakoś pocieszyć.
- Jestem na siebie wściekły, po prostu.
- Wiem, ale spokojnie. Wszystko jest dobrze. Odwaliłeś kawał dobrej roboty, ja tylko dokończyłam.
- Bałem się...
- Czego? - zapytała zdziwiona.
- Że go zabiję.
- Dałeś radę, naprawdę, wszystko było dobrze.
- Chce do domu... - przytulił się do niej, wzdychając znów.
- Jeszcze troszkę i będziemy w domu, spokojnie kochanie - Dahyun pogłaskała go po głowie uspokajająco.
- Muszę zrobić obchód. - Jungkook westchnął kolejny już raz - I wziąć coś przeciwbólowego.
- Zaraz ci coś przyniosę - ucałowała jego czoło i wstała.
- Okej. - podniósł się z klęczek i w miarę ogarnął, a kobieta wróciła po jakimś czasie z lekami i wodą.
- Proszę. Może odpoczniesz, a ja pójdę na obchód?
- Muszę i tak zajrzeć do jednego pacjenta.
- No dobrze.
- Mam nadzieję, że na dziś koniec niespodzianek.
- Ja też. Jak wrócimy do domu, to ciepły prysznic i spanie, najpierw ty, a ja posiedzę z małą i zmiana.
- Może tak być. - Jeon poszedł do pacjenta, którego musiał monitorować, a wolał to robić sam niż prosić pielęgniarki. Musiał coś robić, żeby być z dala od ludzi.
Kiedy nadszedł koniec ich zmiany, kobieta poszła go szukać.
- Chodźmy już do domu Jungkook - przytuliła go od tyłu, kiedy go w końcu znalazła.
- Tak, już, już. - zmienił jeszcze tylko kroplówkę i zaraz się odwrócił w jej stronę - Ktoś tu jest zmęczony?
- O kim mówisz? - uśmiechnęła się do niego lekko - Chodźmy, Soo powinna jeszcze spać.
- Chyba oboje jesteśmy. - złapał ją za dłoń i po przebraniu się już jechali do domu, gdzie od razu się umyli, gdyż mała spała i sami poszli odsypiać nocny dyżur.
Po jakimś czasie, kilka godzin później, kobieta wstała, starając się nie obudzić Jeona i poszła zerknąć co robi mała i przyrządzić jakiś obiad dla ich trójki. Jungkook jednak obudził się i zszedł nieprzytomny na dół, kładąc się jeszcze na kanapie.
- Chcesz kawę? - zapytała lekarka, słysząc go w salonie.
- Yhym, poproszę. - mruknął, a troskliwa kobieta przyniosła mu ją po chwili.
- Proszę. Wstajemy już, bo w nocy nie zaśniesz.
- Łatwo ci mówić.
- Wcale nie.
- Wcale tak -podniósł się i zaraz córka się na niego rzuciła, więc ją objął i zaczął pić kawę.
- Ja też nie spałam całą noc - przypomniała mu, biorąc się do gotowania.
- Wiem, ale mężczyźni znoszą to gorzej i boli mnie ręka. - dał argumenty nie do pokonania.
- Tak, oczywiście, mój drogi mężczyzno - zaśmiała się, kręcąc głową.
- Tata znowu sobie złamał rączkę? - zapytała mała idąc za Dahyun do kuchni.
- Nie, ale ciągle go boli - wyjaśniła - Chcesz mi pomoc z obiadem?
- Tak. A dlaczemu go boli? - Soo ustala na krześle, żeby dosięgnąć do blatu.
- Bo takie rzeczy bolą jeszcze długo, mimo że z pozoru są zagojone.
- Tak jak strupek który się oderwie?
- Tak, dokładnie. Tylko dłużej.
- Ałciu, to musi być niemiłe. Może zrobimy tacie jakąś niespodziankę?
- A jaką? Masz pomysł słońce?
- Może umyjemy tacie samochód? - zaproponowała uroczo, po chwili zastanowienia.
- Możemy, ale to jak tata zaśnie, żeby nie podglądał.
- Tata zawsze śpi po nocy, ale kiedyś jak byłam to nie spał, wiesz? I kiedyś zemdlał.
- Oj, już ja się za niego wezmę, żeby to się nie powtórzyło.
- Ale już później tak się nie działo, tylko wtedy nie miał pieniążków na opiekunkę.
- Teraz już nie pozwolimy żeby tak się stało, prawda słońce?
- Prawda, bo ja chcę, żeby tata był w końcu szczęśliwy, wiesz? Bo on jest smutny jak myśli, że nikt go nie widzi, a ja nie wiem dlaczego. Chociaż odkąd z nami mieszasz, to jest dużo weselszy. - dziewczynka posłała Dahyun uśmiech.
- Cieszę się, że jest weselszy. I zadbamy razem o to, żeby był najszczęśliwszy na świecie, tak?
- Tak. - ucieszyła się i zaraz nakarmiła też psa.
- I jak? Masz dla niego imię? - zapytała kobieta z uśmiechem, widząc jak mała dba o psiaka.
- Tak, będzie się nazywał Cooky.
- Uroczo. Pasuje mu.
CZYTASZ
Fᴀᴛʜᴇʀ || DᴀʜKᴏᴏᴋ
FanficSequel do Post 316 || DahKook Sprawca wypadku wciąż nie jest znany, a ojciec Jeona wkrótce ma wyjść z więzienia. Mimo to para lekarzy stara się patrzeć pozytywnie na przyszłość. Jak jednak zareaguje Jungkook, gdy dowie się, że znów zostanie ojcem? W...