VI

202 8 0
                                    

Wieczorem Jeon umył się i ubrał w same majtki, kładąc obok swojej dziewczyny, która czekała już na niego w łóżku.

- I jak? Wszystko gra? - zapytała sennie, tuląc się do niego. Chciała się upewnić przed snem.

- Tak, wybacz, nie chciałem cię obudzić.

- Nie obudziłeś, nie spałam jeszcze, spokojnie.

- Tak? A kto jest taki zaspany? - pstryknął ją delkkatnie w nos i się zaśmiał.

- Bo przysypiam, ale jeszcze nie śpię - mruknęła ziewajac na co mężczyzna szybko wsadził jej palec do buzi, roześmiany, a ona lekko go ugryzła, w odwecie.

- Ałć! A to za co?

- Za darmo.

- Teraz muszę ci oddać

- Ale ja oddałam tobie...

***

- Macie wszystko? - spytał Jungkook, kiedy wziął kluczyki od auta. Nie chciał, żeby mała była od razu przy tym jak przyjedzie z jej dziadkiem, więc Dahyun miała zabrać ją gdzieś na miasto.

- Tak, tak, wszystko co trzeba - kiwnęła głowa, pokazując drobną torbę, w którą wszystko zmieściła.

- Dam ci znać, kiedy macie wrócić, dobrze?

- Dobrze. Uważaj na siebie.

- Wy też. - pocałował w czoło jeszcze córkę i zaraz wyszedł.

Kobieta zabrała małą na lody i plac zabaw, żeby zająć ją czymś i żeby nie pytała co chwila, gdzie pojechał tata, a raczej żeby pobawiła się z innymi dziećmi. W tym czasie Jeon podjechał pod więzienie, już widząc czekającego mężczyznę, stojącego dumnie jakby więzienie wcale nic go nie nauczyło. 

- Miałeś być trzy minuty temu. - burknął starszy, widząc syna.

- Korki. 

- To trzeba było wyjechać wcześniej. - Jungkook już nic nie odpowiedział na ten komentarz i po prostu pojechał do domu.

W międzyczasie Dahyun zajmowała się małą Soo, najpierw idąc z nią na plac zabaw, a potem zabierając ją na lody, które jej obiecała. Starała się, by dziewczynka się dobrze bawiła, dlatego, że kochała widzieć małą szczęśliwą. Co jakiś czas jednak sprawdzała telefon, w oczekiwaniu na wiadomość od chłopaka, zastanawiając się, jak bardzo wszystko się zmieni od tego dnia.

- No nieźle się urządziłeś. Czyli naprawdę jesteś tym lekarzem. - stary Jeon rozejrzał się dookoła, gdy syn wjechał na podjazd przed domem.

- Nie wierzyłeś w to? 

- Nie za bardzo. Nigdy nie byłeś inteligentny. - młodszy znowu pozostawił to bez komentarza, chociaż już miał dość swojego ojca. 

Zaparkował w garażu, żeby Dahyun miała miejsce, by zaparkować i wziął torbę ojca, pokazując mu pokój. 

- Całkiem ładny, chociaż nie lubię takiego wystroju. I chyba nie starłeś kurzy. 

- Były ścierane dzisiaj. Sprzątaczka to zrobiła. 

- O... to nie udolnie, może powinieneś ją zwolnić? - rozpakował swoje rzeczy, wciąż rzucając niepotrzebnymi, niemiłymi komentarzami. - A gdzie jest moja wnuczka? 

- Na spacerze z moją dziewczyną. - odpowiedział spokojnie Jungkook. 

- To ty nie jesteś gejem?

- Ehhh... Nie. Nigdy nim nie byłem. Zaraz napiszę do Dahyun, żeby przyszła z małą i proszę zachowaj dla siebie wszystkie uwagi. - powiedział, po czym napisał kobiecie wiadomość, że mogą wracać.

Po niedługim czasie przed domem zaparkowało drugie auto i chwilę później do środka weszła lekarka razem z jej małym słoneczkiem. Wzrokiem po szukała Jungkooka, żeby sprawdzić czy wszystko gra. Mężczyzna stał w kuchni, oparty o blat już nieźle wkurzony, ale zaraz uśmiechnął się, nieco sztucznie, kiedy dziewczynka pędziła w jego stronę, więc wziął ją na ręce i ucałował. 

- A kto to? - kilkulatka wskazała na mężczyznę, podobnego do Jungkooka. 

- To twój dziadek. 

- Niestety urodę ma po matce... - skomentował najstarszy obecny.

- I co w związku z tym? Ona sobie genów nie wybierała - powiedziała na to kobieta, w sumie nie myśląc w ogóle o tym co mówi. Po prostu nie mogła znieść, że mężczyzna czepia się o taką rzecz, skoro to nie wina ani matki ani Jungkooka, a tym bardziej małej Soo.

- A tej też lepiej nie mogłeś sobie wybrać? Znowu cię zostawi, kto by z tobą tyle wytrzymał. A sumie to się nie dziwię tej... Jak jej tam było, że cię zostawiła. - wyciągnął ręce do Soo, jednak ta nie chciała do niego iść, chowając twarz w klatce swojego taty. - Do tego niewychowana. Ja mówiłem, że ty nie dasz sobie rady. 

- A ty dałeś? - chirurg w końcu nie wytrzymał. - Ona przynajmniej ma ojca. - poszedł z córką do ogrodu.

Kobieta tylko rzuciła starszemu mężczyźnie zirytowane spojrzenie, nim fuknęła i poszła za chłopakiem.

- Jak się czujesz? - zapytała, gdy dołączyła do niego i małej na dworze.

- Super, oprócz tego, że od godziny słyszę jaki jestem okropny. - patrzył na dziewczynkę, bawiącą się z psem.

- Nie przejmuj się tym. Nie jesteś. - objęła go, chcąc dodać mu otuchy - Jesteś najlepszym chirurgiem w szpitalu i wspaniałym, kochającym ojcem. Nie jesteś okropny.

Ten spojrzał się na nią i uśmiechnął szeroko, ciesząc się, że w końcu kogoś takiego ma. Kogoś kto go zrozumie. 

- Ale mi słodzisz.

- Bo to prawda. I chciałam zobaczyć twój uśmiech. Nie lubię, kiedy jesteś smutny, bo ja też się wtedy smucę.

- Kocham cię. - objął ją i położył głowę na jej ramieniu. - Ale znajdźmy mu coś szybko, bo oszaleję.

- Ja też cię kocham - odpowiedziała, głaszcząc go po głowie - Poszukamy czegoś, obiecuję. Pogadam z paroma znajomymi, może w internecie coś się znajdzie. Wytrzymamy troszkę.

- Yhym... 

- Gołąbki nie chce wam przeszkadzać, ale Kook mi obiecał, że pojedziemy do sklepu. - znów rozległ się za nimi głos, który w tak krótkim czasie stał się najbardziej irytującym dźwiękiem w domu.

- Zajmę się małą - powiedziała cicho do Kooka i wstała, by dołączyć do Soo i psiaka, nie chcąc powodować kłotni, choć wiedziała, że prędzej czy później do niej dojdzie.

Młodszy mężczyzna podszedł do ojca i pojechali na zakupy, na których jego karta mocno cierpiała. Nie mógł jednak odmówić starszemu podstawowych przyborów, jak szczoteczka do zębów czy bielizna, albo chociażby parę t-shirtów i koszulek na rozmowę o pracę, chociaż wiedział, że w tym miesiącu ma jeszcze sporo wydatków.

Fᴀᴛʜᴇʀ || DᴀʜKᴏᴏᴋOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz