Nadeszły święta. W sumie kto ich nie lubi. Kolorowe lampki ozdabiały praktycznie większość domów. Choinki oświetlały wnętrza, a zapachy różnych dań rozprzestrzeniały się w każdym pomieszczeniu.
Pani Hudson, ja i John staramy się jak najlepiej przyrządzić parę dań. Urządzamy u nas na Baker Street małe spotkanie w gronie przyjaciół, a jutro każdy jedzie do rodziny. Każdy z wyjątkiem mnie... Nie mam nikogo. Znając życie kupię dużo alkoholu i się nawale.
Wracając.
- John! Pilnuj tych pierogów, bo się rozgotują! - krzyczała pani Hudson.
Ja natomiast postanowiłam zrobić moje słynne ciasto. Właśnie wkładałam je do piekarnika, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi.
Był to Greg. Nie powiem, ale go lubię.
- Kochana. Idź się przebierz. Ja już resztę przypilnuje. Dziękuję wam za pomoc! - powiedziała pani Hudson.
- Nie ma problemu. - odpowiedziałam wraz z Johnem i skierowałam się w stronę mojego pokoju.
Postanowiłam ubrać czerwoną sukienkę i zrobić lekki makijaż. Włosy pozostawiłam rozpuszczone. Zerknęłam w lustro i twierdziłam, że nie wyglądam źle.
Powoli zaczęłam schodzić na dół.
Muszę się przywitać.- Cześć Greg! - podeszłam do niego i go przytuliłam.
Co prawda głowę miałam w jego torsie, ponieważ jestem od każdego niższa. Greg odwzajemnił przytulasa, ale nic nie mówił.
Kiedy odchodziłam, żeby przywitać się z Molly, Lestrade dalej się na mnie patrzył.
Dopiero kiedy Sherlock zaczął się na niego dziwnie patrzeć, przestał.
Cóż. Chyba zepsułam Molly tytuł gwiazdy wieczoru.
Nagle ktoś znów zapukał.
- Elisse, otworzysz? - zapytała pani Hudson.
Odpowiedziałam jej skinieniem głowy i już byłam w drodze do drzwi.
- Ooo, cześć Mike! - powiedziałam i się na niego rzuciłam.
Ten oszołomiony pod wpływem impulsu również mnie przytulił.
Kiedy go wpuściłam, tak jakby się zaciął. Ciągle na mnie patrzył i nie miał zamiaru przestać.
- Mycroft? Wszystko gra?
Nagle się ocknął.
- T-tak. Tak, przepraszam. Pięknie wyglądasz.
- Dziękuję. - odpowiedziałam i złapałam go za dłoń, ciągnąc go do salonu.
Parę godzin później wszyscy siedzieliśmy i rozmawialiśmy. Sherlock ładnie grał na skrzypcach.
- Elisse, z tego co wiem... Grasz na pianinie? - zapytał Sherlock.
Lekko się zawstydziłam.
- E-em... Nooo... Trochę ?
- Cudownie! Na strychu jest pianino. Zagrasz nam coś ? - zapytał Sherlock.
- Em... M-mogę...
- Sherlocku... Coś mówiłem. - odezwał się Mycroft, ale Sherlock go nie słuchał.
I właśnie w ten sposób znalazłam się na strychu z wszystkimi osobami, które gościły w tym domu. Postanowiłam im zagrać "Rolling Thunder" (media).
Ależ ja dawno nie grałam. Przymknełam oczy i postanowiłam się temu oddać.
Po paru minutach, skończyłam.
Wszyscy byli cicho.
Nagle zaczęli klaskać. Zawstydzona opuściłam głowę, bo nie chciałam, żeby zobaczyli moje łzy...
Przez grę przypomniał mi się mój jedyny w życiu przyjaciel. Leo... To on mnie nauczył grać. Byliśmy razem jako informatycy. Pomagał mi.
Łzy coraz bardziej napływały mi do oczu.
Szybko wybiegłam i skierowałam się w stronę łazienki. Zamknęłam się tam i położyłam się w wannie. Że też mi się musiało to wszystko dziś przypomnieć.
Po drugiej stronie drzwi, dało się słyszeć krzyki paru ludzi naraz.
Nagle to wszystko ucichło i usłyszałam spokojny i zatroskany głos Mycrofta.
- Lissie. Otwórz proszę.
Podeszłam do drzwi i je lekko uchyliłam. Wciągnęłam go do siebie i zamknęłam drzwi. Tylko on wie.
- Elisse... - nie dałam mu dokończyć, tylko się w niego wtuliłam.
Po chwili poczułam, jak jego ręce mnie obejmują.
- No już. Spokojnie. - powiedział i otarł moje łzy. - Uśmiechnij się i idziemy.
Nikt nie pytał, więc postanowiłam udawać, że nic sie nie stalo. Dostałam parę prezentów. Nie otwierałam ich. Sama również dałam kilka.
Na drugi dzień obudził mnie Sherlock.
- Lissie!
- C-co jest? - zapytałam zaspana.
Położył sie obok mnie.
- John wyjechał, a moi rodzice wpadną do mnie. Rozumiesz?! Chcą tu przyjechać. - zaczął mówić nerwowo.
- Spokojnie. Nie wyjdę nawet z pokoju, więc nie zrobię ci siary.
- Właśnie nie! Masz wychodzić! Pomóc mi.
No i moje plany szlag trafił.
- Ale Sherlock, ja kupiłam alkohol... Chciałam się napić.
Nagle jakby się uszczęśliwił.
- Napije się z tobą.
- Spoko, a teraz pozwól, że wrócę do spania.
Zamknęłam oczy. Sherlock chyba nie zszedł z mojego łóżka. Nie ważne...
Obudziłam się i byłam z Sherlockiem w takiej pozycji.
(Sorki za zdj, ale nie wiem jak to opisac)
Nie powiem, ale dostałam zawału.
- Nie śpisz? - zapytał.
- Już nie. Długo tak śpię? - zapytałam.
- Szczerze to nie wiem. Też zasnąłem...
CZYTASZ
Między Parasolką, Napoleonem, Doktorem, a Socjopatą// Sherlock Holmes
FanfictionCo, jeśli dość groźna kobieta znajdzie się wśród Napoleona Zbrodni, Wielkiego Socjopaty, Miłośnika Parasolek oraz byłym Doktorkiem? Zdecydowanie będzie to mieszanka wybuchowa. Zapraszam do przeczytania!