5 - "W końcu muszę dokończyć mój prysznic"

321 20 3
                                    

Minęło trochę czasu. Aktualnie jestem w domu i nie zajmuje się jakimiś większymi sprawami. Czasem pomogę chłopakom przy czymś drobnym, ale rzadko.

Zeszłam na dół i od razu tego pożałowałam. Sherlock chodzi w prześcieradle... Tylko w prześcieradle.

- Sherlock, do jasnej cholery. Czemu się nie ubierzesz?! - wykrzyczałam na niego.

- A czemu miałbym się ubrać? Nie chce mi się. - odpowiedział i usiadł w fotelu.

Nagle ktoś wszedł do salonu. Jakiś mężczyzna w garniturze.

- Panie Holmes, proszę się ubrać. - powiedział, a dwóch innych ludzi przyniosło mu ubrania.

Po pięciu minutach sprzeczki, Sherlock wraz z tymi gośćmi odleciał. W prześcieradle. Beze mnie, bo Mycroft prosił abym odpoczęła...

Ja tu zwariuje.

Skoro mam się nudzić, to chociaż zrobię coś dla siebie. Zdjęłam ubrania w pokoju i w bieliźnie ruszyłam do toalety. Postanowiłam wziąć długi prysznic.

Woda była ciepła, a mój szampon pachniał konwaliami. Nie wiem ile czasu spędziłam pod tym prysznicem, ale usłyszałam niepokojące dźwięki. Sherlock i John raczej nie wrócili, bo skoro Mike ich zwerbował, to oznacza grubszą sprawę. Pani Hudson wyszła razem z nimi do piekarni obok. Pewnie kręci z tym sprzedawcą, ale to tylko moje przypuszczenia.

Zaczęłam się niepokoić. Wyszłam spod prysznica, ubrałam bieliznę i owinełam się w ręcznik. Że też musiałam zostawić ubrania w pokoju...

Dobrze, że chociaż Sherlock myśli i w każdym pomieszczeniu w tym domu ukrył broń. Wzięłam pistolet spod szafki i w ręczniku ruszyłam w stronę dziwnych odgłosów.

Starałam się schodzić jak najciszej. W salonie na fotelu ktoś siedział.

Nagle wstał, a ja szybko przeladowałam broń.

- Skarbie, opuść broń. Chyba nie chcesz mnie skrzywdzić? - zapytał.

Kiedy ujrzałam tą osobę, opuściłam broń.

- Jimmy, nie strasz ludzi. Co ty tu w ogóle robisz? - zapytałam.

On się uśmiechnął i zlustrował mnie od góry do dołu.

- Podziwiam piękne widoki. Ręcznik ci się zsunął. - powiedział i zaczął podchodzić.

Automatycznie sprawdziłam, czy tak się stało. Idiota sobie żarty robi.

- Bardzo śmieszne. - powiedziałam.

Był już bardzo blisko mnie.

- Serio ci się zsunął. - powiedział i  złapał za mój ręcznik.

Nie powiem, ale serce zaczęło mi walić.

- Nawet. Nie. Probój. - powiedziałam groźnie, ale widocznie się nie przejął.

- Nie bój się, nie mam zamiaru. Choć powiem, że kusi. - powiedział i puścił ręcznik.

Odetchnęłam mimowolnie.

- Co tutaj robisz? W każdej chwili mogą tu przyjść John, Sherlock albo nawet i Mike.

- Przyszedłem cię odwiedzić kochanie. Tęskniłem. - oznajmił.

Momentalnie zrobiło mi się gorąco. Palant.

- Możesz mnie tak nie nazywać? - zapytałam.

Zaczełam iść w stronę kuchni. Skoro już się włamał, to niech się napije herbaty.

- Będę cię nazywać, tak jak mi się podoba. - odpowiedział na moje pytanie.

Zaczęłam robić herbatę.

Dobra. Filiżanka, herbata, cukierniczka.

Gotową herbatę zaniosłam Jimmiemu, a sama poszłam się ubrać.

Kiedy byłam w swoim pokoju, zdjęłam ręcznik i zaczęłam ubierać bluzkę.

Po paru minutach zeszłam do Jima.

- A teraz serio. Czego chcesz? - zapytałam.

- Ciebie. - odpowiedział patrząc na mnie.

Lekko się zdziwiłam.

- A po co ci ja? - zapytałam.

- Słuchaj Lissie. Jesteś ciekawą osobą. Groźną i uroczą. Małą, ale niebezpieczną. Przyłącz się do mnie.

- Może kiedyś, ale nie teraz. Nie chce mi się znów pytać po co bym ci była, więc po prostu wypij herbatę.

Po dziesięciu minutach dostałam wiadomość.

- Sherlock pisze, że wracają do domu. Lepiej się zbieraj. - powiedziałam.

On wstał i do mnie podszedł.

- Słuszna uwaga. Do zobaczenia kochanie. - powiedział i cmoknął mnie w czoło.

No idiota.

Kiedy wyszedł odpisałam Sherlockowi, że idę pod prysznic.

W końcu muszę dokończyć mój prysznic.

Między Parasolką, Napoleonem, Doktorem, a Socjopatą// Sherlock Holmes Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz