Minęło trochę czasu. Aktualnie jestem w domu i nie zajmuje się jakimiś większymi sprawami. Czasem pomogę chłopakom przy czymś drobnym, ale rzadko.
Zeszłam na dół i od razu tego pożałowałam. Sherlock chodzi w prześcieradle... Tylko w prześcieradle.
- Sherlock, do jasnej cholery. Czemu się nie ubierzesz?! - wykrzyczałam na niego.
- A czemu miałbym się ubrać? Nie chce mi się. - odpowiedział i usiadł w fotelu.
Nagle ktoś wszedł do salonu. Jakiś mężczyzna w garniturze.
- Panie Holmes, proszę się ubrać. - powiedział, a dwóch innych ludzi przyniosło mu ubrania.
Po pięciu minutach sprzeczki, Sherlock wraz z tymi gośćmi odleciał. W prześcieradle. Beze mnie, bo Mycroft prosił abym odpoczęła...
Ja tu zwariuje.
Skoro mam się nudzić, to chociaż zrobię coś dla siebie. Zdjęłam ubrania w pokoju i w bieliźnie ruszyłam do toalety. Postanowiłam wziąć długi prysznic.
Woda była ciepła, a mój szampon pachniał konwaliami. Nie wiem ile czasu spędziłam pod tym prysznicem, ale usłyszałam niepokojące dźwięki. Sherlock i John raczej nie wrócili, bo skoro Mike ich zwerbował, to oznacza grubszą sprawę. Pani Hudson wyszła razem z nimi do piekarni obok. Pewnie kręci z tym sprzedawcą, ale to tylko moje przypuszczenia.
Zaczęłam się niepokoić. Wyszłam spod prysznica, ubrałam bieliznę i owinełam się w ręcznik. Że też musiałam zostawić ubrania w pokoju...
Dobrze, że chociaż Sherlock myśli i w każdym pomieszczeniu w tym domu ukrył broń. Wzięłam pistolet spod szafki i w ręczniku ruszyłam w stronę dziwnych odgłosów.
Starałam się schodzić jak najciszej. W salonie na fotelu ktoś siedział.
Nagle wstał, a ja szybko przeladowałam broń.
- Skarbie, opuść broń. Chyba nie chcesz mnie skrzywdzić? - zapytał.
Kiedy ujrzałam tą osobę, opuściłam broń.
- Jimmy, nie strasz ludzi. Co ty tu w ogóle robisz? - zapytałam.
On się uśmiechnął i zlustrował mnie od góry do dołu.
- Podziwiam piękne widoki. Ręcznik ci się zsunął. - powiedział i zaczął podchodzić.
Automatycznie sprawdziłam, czy tak się stało. Idiota sobie żarty robi.
- Bardzo śmieszne. - powiedziałam.
Był już bardzo blisko mnie.
- Serio ci się zsunął. - powiedział i złapał za mój ręcznik.
Nie powiem, ale serce zaczęło mi walić.
- Nawet. Nie. Probój. - powiedziałam groźnie, ale widocznie się nie przejął.
- Nie bój się, nie mam zamiaru. Choć powiem, że kusi. - powiedział i puścił ręcznik.
Odetchnęłam mimowolnie.
- Co tutaj robisz? W każdej chwili mogą tu przyjść John, Sherlock albo nawet i Mike.
- Przyszedłem cię odwiedzić kochanie. Tęskniłem. - oznajmił.
Momentalnie zrobiło mi się gorąco. Palant.
- Możesz mnie tak nie nazywać? - zapytałam.
Zaczełam iść w stronę kuchni. Skoro już się włamał, to niech się napije herbaty.
- Będę cię nazywać, tak jak mi się podoba. - odpowiedział na moje pytanie.
Zaczęłam robić herbatę.
Dobra. Filiżanka, herbata, cukierniczka.
Gotową herbatę zaniosłam Jimmiemu, a sama poszłam się ubrać.
Kiedy byłam w swoim pokoju, zdjęłam ręcznik i zaczęłam ubierać bluzkę.
Po paru minutach zeszłam do Jima.
- A teraz serio. Czego chcesz? - zapytałam.
- Ciebie. - odpowiedział patrząc na mnie.
Lekko się zdziwiłam.
- A po co ci ja? - zapytałam.
- Słuchaj Lissie. Jesteś ciekawą osobą. Groźną i uroczą. Małą, ale niebezpieczną. Przyłącz się do mnie.
- Może kiedyś, ale nie teraz. Nie chce mi się znów pytać po co bym ci była, więc po prostu wypij herbatę.
Po dziesięciu minutach dostałam wiadomość.
- Sherlock pisze, że wracają do domu. Lepiej się zbieraj. - powiedziałam.
On wstał i do mnie podszedł.
- Słuszna uwaga. Do zobaczenia kochanie. - powiedział i cmoknął mnie w czoło.
No idiota.
Kiedy wyszedł odpisałam Sherlockowi, że idę pod prysznic.
W końcu muszę dokończyć mój prysznic.
CZYTASZ
Między Parasolką, Napoleonem, Doktorem, a Socjopatą// Sherlock Holmes
FanfictionCo, jeśli dość groźna kobieta znajdzie się wśród Napoleona Zbrodni, Wielkiego Socjopaty, Miłośnika Parasolek oraz byłym Doktorkiem? Zdecydowanie będzie to mieszanka wybuchowa. Zapraszam do przeczytania!