26. Kapitan Krukonów

335 27 7
                                    

Jeden przyjemny dzień sprawił, że drużyna odzyskała zapał, co ucieszyło Rebekę, która marzyła o zwycięstwie. Byli gotowi, świetnie współpracowali i nie zamierzali schodzić z boiska, jako przegrani. Dlatego wykorzystywali każdą okazję na trening, co zrobiło się trudniejsze, ponieważ Ślizgoni zajmowali równie często boisko, co Krukoni, ale udało się zażegnać ten problem bez rozlewu krwi.

Finn i Teddy postanowili pomóc drużynie Ravenclaw w treningu, ponieważ jak twierdził pierwszy z nich, to była ich jedyna szansa, aby pokazać Ślizgonom gdzie ich miejsce. Rebeka początkowo podchodziła do tego sceptycznie, ale dzięki nim ich ścigający mogli trenować przejmowanie kafla i walkę w locie.

W najgorszej sytuacji zdawał się być Rob, który z powodu stresu zdawał się grać gorzej niż w meczu z Gryfonami i nawet rady od Finna niewiele pomagały. Nikt nie był na niego zły, a już na pewno nie Rebeka, która widziała jak chłopak się stara mimo tego, że był najgorszym z obecnych obrońców w Hogwarcie.

Nie przeszkodziło mu to jednak w stawieniu się na meczu.

- Dobra, czeka nas naprawdę trudna rozgrywka, wszyscy wiemy, jacy są Ślizgoni. Spodziewam się fauli i nieczystych zagrań, ale zaszliśmy tak daleko, że to nas nie zatrzyma!- drużyna odpowiedziała entuzjastycznie.- Wyjdziemy tam i pokażemy im jak Kruki latają!

- A jak miotły wam znów nawalą to mamy już gotowy zapas- zebrani spojrzeli na stojącego w progu Finna.- No, co po ostatnim trzeba być na wszystko gotowym.

- Czego chcesz Abbott?- bojowy nastrój Rebeki sprawił, że każdy, kto nie był w ich domu zdawał się jej wrogiem tego dnia.

- Tylko dać wam kopa na szczęście i powiedzieć żebyście rzucili okiem na sektor Gryfonów. Do boju Krukoni!- zawołał i zniknął im z oczu.

- Co oni planują?- podobnie jak Simon, reszta drużyny spojrzała na Victoire.

- Ja nic nie wiem, nic mi nie mówili- odparła z lekkim niepokojem. Przez ten mecz cała się trzęsła wewnątrz i miała nadzieję, że jej przyjaciele nie zrobili nic głupiego.

Nie było jednak czasu żeby się nad tym zastanawiać. Odgłosy dobiegające z boiska oznaczały rozpoczęcie meczu. Drużyna ustawiła się i gdy komentator ogłosił ich skład, wylecieli na boisko, nad którym zatoczyli pętlę nim zajęli swoje pozycje. Ślizgoni wyglądali na pewnych siebie i groźnych, coś ich ewidentnie rozzłościło. Victoire rozejrzała się i zobaczyła wielki napis nad częścią zajmowaną przez Gryfonów: „Do boju Krukoni". Większość szkoły im kibicowała, a to sprawiło, że poczuli przypływ energii.

Gdy rozległ się gwizdek, rzucili się do ataku i zdobyli pierwsze w tym starciu punktu. Niestety Ślizgoni szybko się zmobilizowali i przystąpili do ataku, który pozwolił im wyjść na prowadzenie. Przez pewien czas Krukoni byli ciągle dziesięć punktów za nimi, ale wtedy gra stała się agresywniejsza. Uderzona w ramię Ewelina miała problem z utrzymaniem kafla, co ułatwiało Ślizgonom przejmowanie go i zdobywanie kolejnych punktów. Rob robił wszystko, co w jego mocy, aby obronić pętle, ale po faulu na skutek, którego złamano mu nos, grał jeszcze gorzej. Krukoni dostali rzut wolny, ale zdobycie tych dziesięciu punków niewiele pomogło.

Unosząca się wysoko Victoira też nie miała zbyt lekko. Pałkarze Ślizgonów bezustannie posyłali w jej kierunku tłuczka. Rozpędzona piłka nie raz minęła ją o włos, ale dziewczyna nie dała się zastraszyć, zwłaszcza widząc coraz to większą przewagę punktową ich przeciwnika. Tłum wciąż im kibicował, ale drużyna zaczynała tracić siły. Victoire wiedziała, że musi coś zrobić, ale jak na złość złoty znicz nie chciał się pokazać.

Ślizgoni zbliżali się do przewagi, która uniemożliwiałby zwycięstwo Krukonom nawet po złapaniu przez ich szukającego znicza, gdy nagle oczy wszystkich skupiły się na graczu w zieleni. Victoire mknęła tuż za nim, próbując go wyprzedzić, ale dzieliła ich spora odległość. Jej przeciwnik niemal sięgał najcenniejszą z piłeczek, gdy blondynka zrobiła unik przed posłanym w jej kierunku tłuczkiem, który w konsekwencji trącił ogon miotły Ślizgona. Chłopak stracił panowanie nad miotłą na zaledwie sekundę, ale to pozwoliło Victoire zrównać się z nim. Przepychanka z kimś dużo silniejszym od niej była okropnym pomysłem, ale nie miała wyboru, musiała wygrać.

Teddy i Victoire- od przyjaźni...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz