4. Kilka złamań

493 34 1
                                    

Teddy przez długi czas nie mógł zasnąć tej nocy. Kręcił się na łóżku czekając aż nadejdzie sen, ale ta nie pojawiał się mimo upływu kolejnych godzin. Nie rozumiał skąd to pobudzenie. Mimo wszystko to był dobry dzień, jego Victoire w końcu postanowiła otworzyć się na świat. Jedyny problem polegał na tym, że do tej pory była tylko ona i on, a to znaczyło, że nie musiał się z nikim dzielić jej towarzystwem. Ten czas już minął. Radość mieszała się w nim ze złością, przez co nie mógł zasnąć. Tyle lat był najbliższą osobą dla blondynki, że teraz bał się to stracić.

Zazdrość minęła mu dopiero rano, gdy po dość późnym śniadaniu wyszedł na błonia razem z Finnem. Tam dostrzegł roześmianą Victoire, siedzącą nieopodal razem z nieznaną mu, ciemnowłosą dziewczyną. Na ten widok jego twarz się rozpogodziła, a włosy odzyskały zwykły, jasny odcień brązu.

- No proszę. Vici wśród ludzi, kto by pomyślał- Finn szturchnął go łokciem.- Miałeś mi pomóc z treningiem, a nie stać tu jak ten słup.

- Już idę- mocniej chwycił miotłę, którą dostał od Potterów na swoje siedemnaste urodziny.

- Przypomnisz mi, dlaczego nie jesteś w drużynie?- Finn, podobnie jak Harry, wiedział, że Lupin to świetny zawodnik, który nigdy nie ubiegał się o miejsce w reprezentacji Gryffindoru.

- Ponieważ to świetna zabawa, ale nic więcej. Wystarczą mi mecze z wujostwem i dzieciakami.

- Musisz mnie kiedyś zaprosić na jeden z nich. Marzę o zmierzeniu się z Ginny Potter, kiedyś była nie do zatrzymania.

- I dalej radzi sobie znakomicie. Obrońców, co prawda mamy, ale spróbuję coś wymyślić- obiecał nim obaj wzbili się w górę.

Po krótkiej rozgrzewce, przeszli do treningu. Teddy robił wszystko, co w jego mocy by pokonać obronę Finna, ale ten był niezastąpiony. Strzegł obręczy lepiej niż jakikolwiek inny gracz w Hogwarcie, co zapewniało mu miejsce w drużynie od trzeciej klasy.

Skończyli w samą porę by zdążyć na obiad. Przy wejściu do wielkiej sali wisiała olbrzymia tablica, a na niej mas nowych ogłoszeń. Teddy dostrzegł na niej jedno szczególnie interesujące. Z szerokim uśmiechem na twarzy szybko odszukał Victoire i zajął miejsce koło niej.

- Wiesz, co jest za tydzień?- dziewczyna pokręciła głową, odkładając łyżkę.- Wasza drużyna potrzebuje czterech nowych zawodników, w tym szukającego.

- Wiesz, że nie interesuje mnie gra w Quidditcha.

- No tak zapomniałem, przecież ty masz tylko kilka plakatów ulubionej drużyny i grasz na większości rodzinnych spotkań- Victoire posłała mu groźne spojrzenie.- Latasz lepiej niż ciocia Ginny, a ona grała zawodowo w Quidditcha, poza tym na pewno z chęcią przyjmą Weasleyównę.

- Dlaczego ci tak na tym zależy Teddy?- chłopak spojrzał w jej śliczne błękitne oczy.

- Ponieważ chcę żebyś miała jak najwięcej cudownych wspomnień z Hogwartu. By te siedem lat nie było tylko nauką. Spróbowałaś otworzyć się na świat i idzie ci to znakomicie, więc nie ma, co się dłużej ukrywać. Widziałem wiele razy jak grasz, spraw żeby Ravenclaw miało w końcu szansę na puchar.

- Czekaj, bo nie rozumiem- chłopak spojrzał na siedzącą koło blondynki Ann.- Czy ty chcesz żebyśmy z wami wygrali w tym roku?

- Z nią, jako szukającym, w końcu stalibyście się wartym uwagi przeciwnikiem. Od lat tylko, Gryfoni i Ślizgoni traktują to na poważnie, a pozostali odpuszczają.

- Znawca się znalazł...

- Skoro się boisz, to droga wolna, zajmujcie dalej czwarte miejsce w tabeli. Nie znajdą lepszego od ciebie i jakbyś zapomniała tylko ty z całej rodziny trafiłaś do Ravenclaw. Nie mają, co liczyć na innych Weasleyów.

Teddy i Victoire- od przyjaźni...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz