6. Jej szczęście

488 37 27
                                    

Kości szybko się zrosły i Victoire wyszła ze szpitala po dwóch dniach od upadku. Ann, jak przystał na przyjaciółkę, udostępniła jej swoje skrupulatne sporządzone notatki oraz garść informacji. Lucy została przeniesiona z ich dormitorium, a na dodatek otrzymała szlaban, a właściwie dwa. Jeden obejmował codzienne sprzątanie sal przez miesiąc, a drugi całoroczny zakaz na wyjścia do Hogsmeade.

Victoiri nawet przemknęło przez myśl, że to nazbyt surowa kara, ale szybko odgoniła tą myśl. Przez Lucy trafiła do szpitala, porządna kara powinna jej pomóc.

Niestety z powodu owego zdarzenia, młoda Weasleyówna, stała się jakby bardziej rozpoznawalna. Ludzie zdawali się ją dostrzegać, a członkowie drużyny i jeszcze kilku innych Krukonów, witali się z nią na korytarzu. Czuła się z tym dziwnie, a już zwłaszcza, gdy w trakcie przerwy obiadowej dosiadła się do niej Rebeka i jedna z jej koleżanek. Pani kapitan oznajmiła jej, że ma się z nią później spotkać w celu dopasowania stroju, po czym zjadły razem obiad. Victoire z trudem mogła coś przełknąć, ale rozmowa z dziewczynami okazała się o wiele przyjemniejsza niż sądziła, zwłaszcza, że Ann potrafiła znakomicie manewrować między tematami.

Dzięki temu niecodziennemu towarzystwu, przerwa obiadowa minęła Victoire znacznie szybciej niż zwykle. Nawet się nie obejrzała, kiedy musiała zacząć się zbierać na lekcję.

- Ty naprawdę dołączyłaś do drużyny?- zatrzymała się koło rodzeństwa. Oboje odwiedzili ją w szpitalu, ale wcześniej nie wierzyli w to, że ich starsza siostra postanowiła grać, w Quidditcha.

- Tak, zostałam nowym szukającym Ravenclaw.

- Super!- Dominique nie podzielała entuzjazmu brata. Louis sam nie był w drużynie Hufflepuff, ale podobnie jak inni członkowie jego rodziny, lubił Quidditch.

- Przecież ty wcale tego nie lubisz.

- Wręcz przeciwnie, zawsze chętnie grałam na naszych rodzinnych spotkaniach- odparła spokojnie. Przez lata nauczyła się znosić wszelkie uwagi ze strony siostry z prawdziwym stoicyzmem.- Teddy obiecał mi pożyczyć swoją miotłę, więc pewnie spotkamy się w powietrzu.

- Ach ten zdrajca! Nasz kapitan go zbiję, jeśli przez ciebie przegramy- Victoire uśmiechnęła się.

- Wierzę, że Teddy da sobie radę. Poza tym to tylko zabawa, więc się rozchmurz i marsz na lekcję, bo powiem mamie, że znów się spóźniasz.

- Już idę, ale, po co ty drużynie?- zapytała, gdy we troje kierowali się do wyjścia z sali.

- Żeby zwyciężać- odpowiedział za dziewczynę Andrew, który pojawił się przy nich niespodziewanie.- Jak się czujesz?- rodzeństwo blondynki zniknęło im z oczu.- Ten upadek wyglądał naprawdę groźni.

- Nic m nie jest. Mam wrażenie, że moja mama była w dużo gorszym stanie, gdy się dowiedziała o tym incydencie.

- Widziałem ją, gdy wpadła do szkoły, naprawdę współczuje McGonagall- chłopak uśmiechnął się, jednocześnie przyglądając się uważnie dziewczynie.- Co się stało, że tak nagle pojawiłaś się w centrum życia społecznego? Czyżby to był mój wpływ?

- Niestety nie, to sprawa mojego przyjaciela.

- Ach tak, Ted Lupin, chyba nigdy nie przestanie się o ciebie troszczyć. Chyba zależy mu na tobie bardziej niż myślałem, ale ja tak łatwo nie zrezygnuję. Pamiętaj, że oferta wspólnego wyjścia do Hogsmeade jest dalej aktualna.

- Wezmę to pod uwagę- obiecała.

- Błękitku- zatrzymali się na schodach. Dziewczyna miała ruszyć w górę, a on miał pójść dalej korytarzem.- Naprawdę mi ulżyło, gdy usłyszałem, że się obudziłaś. Nie spadaj już z niczego więcej.

Teddy i Victoire- od przyjaźni...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz