23. Uwielbiam tą złośnicę

444 28 12
                                    

Gdy sprawa zeszytu została wyjaśniona i nie można było winić Finna, skończyły się możliwe tropy, które wskazywałyby na sprawcę wandalizmu. Dyrektora z trudem pogodziła się z przegraną i zrobiła jedyne, co mogła, czyli zadbała o usunięcie napisów z gabloty zawierającej puchary i medale. Następnego dnia Victoire zdecydowała się powiedzieć przyjaciołom o rozmowie z Lucy, co wywołało niepokój zwłaszcza u Teddy'ego. Finn miał ochotę wyciągnąć konsekwencje, ale reszta go zapewniła, że nie mając dowodów na winę blondynki, sam stałby się oprawcą, a ona zostałaby w oczach nauczycieli ofiarą. Po trzeciej próbie, tłumaczenie przyniosło pożądany skutek i chłopak porzucił zemstę, a przynajmniej tymczasowo.

Później Victoire wyjaśniła również Andrew, co właściwie się dzieje z ludźmi, którzy mają lub mieli dla niej znaczenie oraz poradziła mu żeby uważał na Lucy. Ślizgon zapewnił ją, że nie da się więcej podejść i wrócił do swoich zajęć.

Nasza ulubiona blondynka nie miała jednak zbyt wiele czasu żeby zastanowić się porządnie nad powodami, które sprawiały, że Lucy traktowała ją tak a nie inaczej. Rebeka postanowiła odpracować stracone z powodu przeziębienia treningi. Żadna drużyna nie trenowała tak wiele jak Krukoni. W sobotę zarządziła nawet dwa spotkania, rano i po obiedzie, twierdzą, że mogą zwyciężyć i to zrobią. Czując ból i chłód, Victoire miała ochotę nakrzyczeć na Ann żeby przestała motywować Rebekę oraz na Teddy'ego, za to, że ją namówił. Chłopak się tylko śmiał, widząc jej złą minę, po czym obejmował ją, sprawiając, że od razu czuła się lepiej.

- To zaczyna przypominać przygotowania do wojny, a nie gry- pożaliła się Lupinowi, gdy ten odprowadzał ją na wieczorny trening. Do meczu zostały pięć dni, a blondynka nie miała nawet, kiedy porządnie zjeść.- Jeszcze trochę, a wszyscy padniemy z wykończenia.

- Spokojnie, zostało już niewiele, tylko dwa mecze i wolność- dziewczyna nie potrafiła patrzeć na to aż tak optymistycznie. Przed nimi były jeszcze dwa starcia, a to oznaczało wiele godzin spędzonych na treningu.- Nie martw się, później odpoczniesz.

- Jak się pochoruję to będziesz mi przynosił ciepły rosół i ulubione ciastka.

- Z przyjemnością- zatrzymali się na murawie boiska.- Głowa do góry, to tylko dwie godziny...

- Lupin a ty, co tutaj robisz?- Rebeka podeszła do nich, przyglądając się chłopakowi podejrzliwie.- Szpiegujesz dla swojej drużyny, chcecie poznać naszą taktykę?

- Tylko odprowadzałem Victoirę- odparł spokojnie.- Widzimy się na kolacji- dziewczyna jedynie się do niego uśmiechnęła i poszła za swoją panią kapitan.

- No dobra, do meczu zostały pięć dni, a wiecie, co to oznacza?- drużyna milczała.- Nadal mamy szansę wygrać. Skoro Ślizgoni dokopali Gryfonom to i my możemy to zrobić. A teraz na miotły i trenujemy układ od dziesiątego do piętnastego!

Wszyscy posłusznie wzbili się w powietrze i zajęli swoje pozycje. W otaczającej ich szarówce, wypatrzenie maleńkiego znicza było naprawdę trudne. Victoire unosiła się nad boiskiem, poszukując piłeczki, pod czas, gdy reszta drużyny, poganiana przez panią kapitan, ćwiczyła taktykę. Wszystko szło nawet dobrze, ścigający dobrze pamiętali, co mają robić, a czego unikać. Pałkarze, udający napastników z innych drużyn, nie byli wstanie przebić ich szyku. Wyglądało na to, że rzeczywiście mordercze treningi przynosiły efekty, chociaż ich obrońca dalej wypadał raczej słabo.

W pewnej chwili, Victoire dostrzegła poszukiwany przedmiot i rzuciła się w pogoń za nim. Podmuch wiatru, zwiastujący nadejście kolejnej śnieżycy, spowolnił piłeczkę, dzięki czemu blondynka z łatwością ją złapała. Blondynka odetchnęła z ulgą, ale wtedy usłyszała krzyk reszty drużyny. Obróciła się akurat w chwili, gdy Rebeka uderzyła o boisko. Bliźniętom nie udało się jej złapać na czas.

Teddy i Victoire- od przyjaźni...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz