Znów ten chłopak. Był młody, a już został piratem. Nastolatek kochający morze i swój statek- Czarną Perłę, ten statek był wolnością, której pragnęliśmy. Niestety, tylko jedno z nas zaznało wolności, bogactwa i władzy. Te trzy rzeczy potrafią tak bardzo zmienić człowieka...
~~~
Razem z Elizabeth usłyszałyśmy wybuch, a świeca zapalona przy naszym łóżku zgasła, kolejny strzał armat, poznałam te działa- to była Perła...
Dziewczyna szybko wstała do okna, aby zobaczyć co się dzieje. Przetarłam zaspane oczy i podeszłam do niej.
-Piraci- stwierdziłyśmy w tym samym momencie patrząc po sobie.
-Elizabeth uciekaj, razem z Rose, ja idę do miasta, będę walczyć- rozkazałam zbierając swoje pistolety i szablę
-Nie! Hope nie możesz tego zrobić!- krzyknęła dziewczyna zła na moją decyzję
-Nie martw się o mnie, w tym momencie najbardziej powinnaś martwić się o siebie- stwierdziłam patrząc na dziewczynę -Byłam piratką, wiem co robię- dodałam patrząc w oczy przyjaciółki. Dziewczyna tylko mocno mnie przytuliła ze łzami w oczach
-Uważaj na siebie i nie daj się zabić- powiedziała cicho, głosem zdławionym płaczem
-Nie martw się, poradzę sobie, a ty też uważaj na siebie, twoje życie jest cenniejsze od mojego- powiedziałam na odchodne i wyskoczyłam przez balkon. Spadłam na równe nogi i pognałam do miasta, w którym trwał istny armagedon. Rozejrzałam się dookoła, wszystko było zniszczone, a wokół leżeli ranni ludzie, przywykłam do tego widoku, jednak po kilku latach przerwy od piracenia zdawał się tylko złym wspomnieniem. Chwyciłam za szablę otrzepując się z myśli i widząc, że biegnie na mnie jakiś pirat.Nasze szable się skrzyżowały, a spojrzenia się spotkały
-Black? To ty?- spytał, no ja piepszę, zła sława dalej się za mną wlecze. Chyba nigdy nie ucieknę od swojego dawnego życia.
-Owszem- odparłam beznamiętnie robiąc pare zwinnych ruchów szablą
-Czemu nie ma Cię w naszej załodze? W końcu byłaś cudowną piratką- stwierdził Nisquik, bo tak nazywaliśmy tego pirata.
-Może dlatego, że zrezygnowałam z piractwa- odparłam i wbiłam szablę w jego serce. Mężczyzna upadł, a ja pobiegłam dalej. Zauważyłam dobrze mi znane sylwetki dwóch mężczyzn i pobiegłam za nimi. Wpadli do lochów, co nieco mnie zaskoczyło.
-To nie zbrojownia!- zawołał jeden z nich z frustracją, teraz rozumiałam po co tu przyleźli.
-Poczekaj Quick, patrz kogo tu mamy- powiedział czarnoskóry patrząc w głąb ciemnego korytarza -Kapitan Jack Sparrow- wymienił kąśliwie jego rangę, w końcu bez statku ów "kapitan" nie mógł być kapitanem. Zaśmiałam się w duchu z tego, na zewnątrz nie pokazując emocji i przyglądając się uważnie ich dalszym ruchom. -Ostatnim razem widziałem Cię malejącego na jakiejś małej wysepce- zaszydził z niego czarnoskóry.
-Pomściliśmy w ten sposób Black, z którą zrobiłeś to samo, ta dziewczyna nie zasłużyła na taki los- powiedział Quik, a ja poczułam nie miłe ukłucie w sercu
-To wtedy zrozumieliśmy, jakim złym kapitanem jesteś- powiedział drugi i spojrzał z widocznym wkurwem na Jacka, który wyglądał żałośnie za tymi kratami
-Najniższy krąg piekieł jest dla zdrajców i buntowników, pocieszająca to myśl, że jeszcze kiedyś będziecie cierpieć- stwierdził Sparrow, a czarnoskóry złapał go przez kraty za szyję, ukazując kości, co mogło oznaczać tylko jedno- klątwa istniała
-Nic nie wiesz o piekle- stwierdził ponuro i odwrócił się w stronę wyjścia. Uciekłam niezauważona i zobaczyłam widok, którego obawiałam się najbardziej, Elizabeth prowadzona przez pirackie grono do statku. Chciałam za nimi pobiec, ale poczułam tylko jak ktoś uderza mnie czymś w głowę, a dalej była już tylko ciemność
~~~
-Jack jeszcze ja!- zawołałam za młodym mężczyzną, który coraz bardziej upodabniał się do pirata. Ten jednak nie zwrócił na mnie uwagi. W jego dłoniach była wielka skrzynia cała wypełniona złotem, aż dziwne, że mógł ją podnieść. Przewróciłam się o jakiś kamień, padając jak długa na złoty piasek -Jack czekaj!- krzyknęłam za nim, jednak sytuacja się powtórzyła. Wstałam na równe nogi i zaczęłam biec za odpływającym statkiem, ale był już za daleko. Stanęłam na mokrym piasku, na brzegu morza patrząc jak odpływają. Moja kochana załoga, której częścią byłam, odpływała właśnie beze mnie, zostawiając mnie na prawie pewną śmierć. Załoga u boku której, spędziłam prawie całe moje życie, właśnie mnie opuściła, a to wszystko przez zaślepionego złotem kapitana. -Przeklęty pirat!- jęknęłam padając na kolana. Czułam, że moja śmierć jest bliska. Mdlałam kilka razy z gorąca i braku wody, gdy następnego dnia znalazł mnie Gubernator wraz z Norringtonem
~~~
Chcieli mnie powiecić, wszystko było już gotowe, tłumy wiwatowały patrząc na dziewczynę, której założono pętlę na szyję. Lektor zaczął już nawet czytać moje występki, ale tego obrotu spraw nikt się nie spodziewał, tym bardziej ja...
~~~
Czułam linę na szyji i słyszałam te wrzaski "Powiesić ją". W nadgarstki wgryzała się kolejna lina, tak samo w kostki. Nie mogłam się ruszyć, bez pomocy napewno się nie uwolnię, a na załogę nie miałam co liczyć. Pozostało mi czekać na śmierć.
-Zostaw ją!- krzyknęła jakaś dziewczyna podczas gdy chłopak, zapewne jej przyjaciel, celował szablą w kata. Patrzyłam na te dzieciaki i nie wierzyłam. Zaczęłam się śmiać, a wszystkie oczy zwróciły się na mnie
-Naprawdę chcecie mnie ratować? Jestem piratem, tacy jak ja robili okropnie złe rzeczy- stwierdziłam ze śmiechem
-Ale ty jesteś za młoda żeby tu umierać- powiedział chłopak, a dziewczyna pokiwała głową na znak, że zgadza się z jego słowami
-Jak macie na imię?- spytałam niepewnie, mając świadomość, że dalej wszyscy na nas patrzą
-Elizabeth Swann i Will Turner- przedstawiła ich dziewczyna
-Turner i Swann powiadasz...- zamyśliłam się na chwilę -W takim razie róbcie jak chcecie- mruknęłam z uśmiechem co dzieciaki odwzajemniły.
-Elizabeth, co ty najlepszego wyrabiasz?- spytał Gubernator patrząc na córkę z irytacją
-Ratuję młodą dziewczynę, której życie chcesz zakończyć- odpyskowała Swann "Dobra jest" pomyślałam patrząc z uwagą na to co ta dwójka ma zamiar ugrać
-Ależ Elizabeth, to nie rozsądne- stwierdził Gubernator patrząc na dziewczynę sceptycznie
-To jest jedna z najbardziej rozsądnych decyzji jakie podjęłam- stwierdziła. Pyskata to ona była, nie można jej tego odmówić -Will tnij- zwróciła się do chłopaka, który kilkoma ruchami szabli uwolnił moje ręce, nogi i szyję
-Dziękuję paniczu Turner- uśmiechnąłam się delikatnie w stronę chłopaka i spojrzałam na Gubernatora i jego córkę.
-Rozejść się!- zawołał Norrington, a ludzie zrobili to co rozkazał. Gubernator Swann spojrzał prosto w moje oczy, czułam, że ten wybryk nie skończy się dobrze ani dla mnie, ani dla nich
-Gubernatorze, jeśli mogę, proszę ukarać mnie, ale dzieciaki proszę zostawić w spokoju- powiedziałam delikatnie się mu kłaniając
~~~
To tamtego dnia Gubernator zdecydował, że moim nazwiskiem stanie się Turner, a ja będę opiekować się jego córką. W końcu jednak z opiekunki, stałam się dla niego praktycznie drugą córką...
Time skip...
Obudziłam się na brudnej ziemi, na środku miasta. Wszyscy nosili rannych i ogarniali straty. Wtedy przypomniała mi się sytuacja z wczoraj i uprowadzenie Elizabeth. Pobiegłam natychmiastowo do "sztabu głównego" i zobaczyłam całe zebranie ludzi, w tym Willa
-To za mało!- krzyknął mój przyszywany braciszek wbijając małą siekierę w stół z mapą.
-Panie Turner, nie jest pan żołnierzem, ani nawet żeglarzem, jest pan kowalem. Więc proszę udać się do siebie i nie przeszkadzać innym w pracy- powiedział Norrington najspokojniej jak umiał, mimo że widziałam, iż w środku w nim buzowało, tak jak i w Willu
-A może zawrzyjcie pakt ze Sparrowem, on napewno wie gdzie płyną- zaproponował chłopak
-Nie, nie, nie, piraci zostawili Sparrowa w celi, nie są więc jego sojusznikami- stwierdził komodor ze spokojem. Will załamał ręce i nie mając pomysłu co dalej odszedł. Gdy zobaczył mnie, to podszedł bliżej, widziałam ten zawód na jego twarzy
-Nic nie zdziałałem- warknął sfrustrowany i zirytowany
-Oni nie chcą nam pomóc w odnalezieniu Elizabeth, więc sami sobie pomożemy- uśmiechnęłam się do niego chytrze, a on widocznie zrozumiał co miałam na myśli -Za 15 minut u Ciebie- dodałam. Chłopak kiwnął głową i pognał do siebie, tymczasem ja pobiegłam do swojego pokoju najszybciej jak mogłam. Przebrałam się typowo piracko jak za starych dobrych czasów i założyłam naszyjnik od tego szaleńca. Przypięłam pas z szablą do tego pistolety, sztylet, mała torebeczka na proch i naboje, druga torebeczka na drobniejsze i bardziej kobiece rzeczy, takie jak spinki, wsówki i gumki do włosów. Wzięłam ze sobą też, piersiówkę z rumem i większą butelkę z wodą, kompas lunetę i swoją piracką chustę oraz dawną flagę Czarnej Perły, a to wszystko bez najmniejszej torby na ramię. Mój piracki wygląd kochałam nad życie.Wybiegłam z domu, po drodze zabierając jeszcze sporą sakwę z pieniędzmi i zakładając w drodze kapelusz dotarłam do Willa
-Damy radę Will- uśmiechnęłam się do niego szeroko co odwzajemnił. Mój piracki strój skwitował słowami "ślicznie", co zdecydowanie mi wystarczyło. No to teraz tylko uratować Elizabeth...Hejka misie pysie!
Mówiłam, że będę niedługo, ale nie sądziłam, że uda się aż tak szybko. Łapcie kolejną część i mam nadzieję, że zostaniecie do końca ;3
Natsu♡
CZYTASZ
Her Blue Eyes Like The Sea
FanfictionNie wiem co mogę o tym napisać, chyba tyle, że jest to książka o KAPITANIE Jacku Sparrow'le i przyrodniej siostrze Willa... A no i jeszcze to, że trochę zdarzeń pozmieniałam kolejnością Poprostu zapraszam i mam nadzieję, że się spodoba :3