Hope Black/Turner
W końcu dotarliśmy na Tortugę. Było już późno, ale tutaj życie dopiero zaczynało swój bieg. Odetchnęłam z rozkoszy, czując ten zapach rumu w powietrzu.
-Nie zaznał szczęścia ten, kto nigdy nie odetchnął słodyczą powietrza Tortugi- powiedział Sparrow, a ja kiwnęłam głową, w tej kwestji byłam w stanie zgodzić się z piratem, mimo niechęci do jego osoby
-Nie będę mógł go z siebie zmyć przez tydzień- mruknął Will, a ja tylko przewróciłam oczami na jego uwagę
-Na Tortudze Will możesz pić ile chcesz bez żadnych zobowiązań i możesz bawić się jakby nikt nie patrzył- wyjaśniłam, a chłopak westchnął ciężko
-Nie chce nic mówić, ale jutro wypływamy w dalszą podróż więc- mruknął
-Nie zabieraj mi przyjemności z zabawy- syknęłam zła, że znów jest taki sztywniacki -Wyluzuj się trochę, tutaj nie patrzy na Ciebie Elizabeth, ani twój przyszły teść, masz tu tylko swoją siostrzyczkę i jakiegoś pirata, którego można olać- stwierdziłam
-Nie pozwalaj sobie Black- syknął Sparrow ze śmiechem
-Sza tam, ja teraz mówię- odgryzłam się i spojrzałam na Willa. Nagle spotkaliśmy jakieś dwie wymalowane lafiryndy, z ich wyglądy wnioskowałam, że mogły to być panie wielokrotnego użytku, lub potocznie dziwki. Obie podeszły do Sparrowa i każda dała po siarczystym policzku. No widzę, że Jack nieźle się zabawiał pod moją nieobecność, bo po chwili przyszła jeszcze jedna, która nie patyczkowała się i dała mu dwa razy, w jeden i drugi policzek. Eh... serduszko troszkę zabolało...
Time skip...
-Nie wierzę, że mnie namówiłaś- zaśmiał się upijając łyka z mojej piersiówki-We mnie nie wierzyłeś, pfff- prychnęłam odbierając od niego metalowy pojemnik
-A teraz lecimy do Gibbsa- powiedział Jack dopijając swoje piwo
-Kim jest ten Gibbs?- spytał Will zaciekawiony
-Gibbs mój drogi, to jeden z członków naszej załogi na Perle, jest najlepszy w szukaniu jakiś pomyleńców na nową załogę, nigdy się na nim nie zawiedliśmy- odparłam -No i do tego najlepszy przyjaciel tego tutaj- powiedziałam wskazując na Jacka
-Rozumiem- zaśmiał się chłopak. Nie był upity, tylko trochę rozluźniony, nie pozwoliłabym mu się upić, nie jemu
Time skip...
Will Turner
-Wiesz, że budzenie śpiącego przynosi pecha?- spytał mężczyzna, Sparrowa, który go obudził
-Wiem, ale wiem też jak mu zapobiec- powiedział Jack uśmiechając się chytrze, a Gibbs dał znak dłonią aby kontynuował -A więc budzący stawia budzonemu kielicha, a budzony słucha propozycji budzącego wypijając kielicha do dna- powiedział Jack uśmiechając się zachęcająco
-Zgoda- powiedział Gibbs ze śmiechem i z pomocą Jacka wstał. Nagle do pomieszczenia weszła Hope, otwierając drzwi dosłownie z buta
-Wybaczcie moje spóźnienie, ale miałam drobny wypadek techniczny- powiedziała z powagą. Widziałem, że ukrywa prawą rękę za plecami, ale zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć odezwał się Gibbs
-A niech mnie, to przecież nasza urocza piratka Onyx- powiedział z niedowierzaniem
-Owszem Ametyście, to ja- zachichotała podchodząc do nas, ale dalej nie na tyle, abym mógł zajrzeć za jej plecy, żeby zobaczyć co z jej ręką. Jednakże nie musiała jej pokazywać bo nagle za nią pojawiły się małe czerwone kropki, wskazujace na krew.
-Co Ci się stało?- spytałem jako pierwszy wstając do niej i chwytając jej nadgarstek i przyciągając go do ciebie. Po całej długości od środkowego palca, przez nadgarstek, aż do przedramienia ciągnęła się długa i zapewne głęboka, stwierdzając po ilości krwi, rana.
-Boże Onyx, coś ty odwaliła?- spytał Gibbs podchodząc do nas razem z Jackiem
Hope Black/Turner
-No wiesz, miałam drobną sprzeczkę z jakimś pijakiem, nie zauważyłam, że miał sztylet i się załatwiłam- odparłam uśmiechając się nieporadnie
-Trzeba Ci to szybko opatrzyć- stwierdził Will patrząc na mnie ze swego rodzaju złością
-Ja to zrobię- powiedział Gibbs
-Spokojnie ja sobie poradzę- powiedział Will i tak zaczęła się między nimi kłótnia. Nawet nie zauważyłam kiedy podszedł do mnie Sparrow
-Mogę?- spytał z troską, a ja kiwnęłam głową wystawiając w jego stronę rękę. Nie miałam siły mu zaprzeczać, bo czułam jak z każdą kroplą krwi ucieka ze mnie ciepło i przytomność. Mężczyzna delikatnie skropił ranę spirytusem i wytarł nadmiar krwi jakimś materiałem. Wyciągnął ze swojej kieszeni te długie chusty, które u piratów były używane jako bandarze i obwiązał mi nią całą rękę razem z dłonią, jednak palec zostawił odkryty, bo jego zawiązął już cieńszym bandażem, który wyjął z torby na moim pasku od spodni. Był przy tym wszystkim tak delikatne, że aż mnie to zdziwiło.
-Dziękuję Jackie- powiedziałam z wdzięcznością i, pierwszy raz od naszego spotkania, uśmiechnęłam się do niego, co on odwzajemnił.
-Nie ma za co Blackie- zaśmiał się i delikatnie ucałował wierzch mojej dłoni, pokrytej chustą, na co delikatnie się zarumieniłam. Poszliśmy we czwórkę do baru, gdzie razem ze Sparrowem i Gibbsem odeszliśmy trochę od Willa, aby porozmawiać na osobności, jak pirat z piratem.
-Ścigam Czarną Perłę i mam zamiar ją przejąć- zaczął Sparrow
-Jack, to szaleństwo. Dobrze wiesz, że jeszcze nikomu nie udało się przejąć
Czarnej Perły, Barbossa jest jak do tej pory niepokonany- stwierdził Gibbs
-Zacznijmy od tego, że chcemy też odbić Barbossie moją przyjaciółkę i mamy kartę przetargową- powiedziałam pewnie
-Kartę przetargową, co?- zdziwił się
-Nie co, a kto? Chłopak, jest synem Billa Cholewy Turnera, ale plan jest taki, że nie pozwolimy mu zginąć, Sparrow ma gadane, a ja jestem sprytna, potrzebujemy tylko załogi- wyjaśniłam
-Czuję, że wiatr się zmienia. Zgoda, znajdę wam równie pomyloną jak wy załogę- powiedział mężczyzna
-Chyba jak on, ja jestem absolutnie normalna- stwierdziłam ze śmiechem
-Oczywiście- zaśmiał się Sparrow
-Bierz ile możesz...- zaczął Gibbs z uśmiechem łapiąc za swój kufel
-I niczego nie oddawaj- zakończyliśmy z Sparrowem równocześnie, i on złapał za swój kufel, a ja za swoją piersiówkę. Stuknęliśmy się nimi z Gibbsem i wypiliśmy do dna swoje trunki
-To wy sobie tu pogadajcie panowie, a ja idę do Willa- powiedziałam odchodząc od stołu
-Uważaj na rękę- powiedział Sparrow na odchodne, a ja zaśmiałam się cicho i podeszłam do samotnie stojącego Willa.
-I jak sytuacja? Mamy jakiś plan?- spytał gdy stanęłam obok niego
-Sytuacja wygląda lepiej niż świetnie, załogę będziemy mieli skołowaną na jutro rano, a nasza Elizabeth zostanie odbita dzięki mojemu sprytowi- powiedziałam podchodząc z nim do baru -Do pełna- rozkazałam podając barmanowi moją piersiówkę. Mężczyzna kiwnął tylko głową i napełnił metalowy pojemnik rumem
-Dzięki twojemu czemu?- zaśmiał się kąśliwie. Lubił mi dogryzać, a ja mimo tej wiedzy, zwykle wdawałam się z nim w kłótnie
-Sprytowi, coś czego ty nie masz- odgryzłam się ze zwycięskim uśmieszkiem i odebrałam od barmana swoją piersiówkę.
-Bardzo ładna koleżanka- usłyszałam głos za sobą i poczułam jak ktoś klepnął mnie w tyłek, a przedemną pojawiło się z nikąd trzech, pijanych, facetów. Kurwa, pomóżcie. Will odciągnął jednego, ale dalej zostało mi jeszcze dwóch
-Zostawcie mnie- warknęłam widząc jak kolejny chce mnie dotknąć, szybkim ruchem odtrąciłam jego dłoń, ale w tym czasie drugi klepnął mnie w biodro. -Kurwa mać, niech mi ktoś pomoże, proszę- jęknęłam i wyjęłam zza pasa sztylet-Taka piękna, a taka agresywna- zaśmiał się jeden i zaczął mnie obłapywać wytrącając z ręki sztylet. Nawet nie zauważyłam kiedy mi wypadł. Z ust takich ludzi jak oni komplementy nie mogły oznaczać nic dobrego i bałam się, że zaraz się o tym przekonam. Spojrzałam kątem oka na Willa, który został powalony na ziemię przez trzeciego. -Kurwa!- przeklnęłam dość głośno, czując dłoń na moich piersiach i tyłku. Nienawidzę takich ludzi, tak bardzo ich nienawidzę. Nagle przyszedł Sparrow i Gibbs. Oboje zajęli się mężczyznami pozwalając mi na ucieczkę. Znałam Willa i wiedziałam, że za chwile wstanie, żeby im pomóc, ale ja nie chciałam. Mówią, że zły dotyk boli całe życie, mają rację, już wiedziałam, że o tym nie zapomnę. Wybiegłam z baru i ile sił w nogach pobiegłam na pomost, wiedząc, że o tej porze nikogo już tam nie spotkam. Usiadłam na nim i zaczęłam cicho szlochać. Tak bardzo chciałam żeby była przy mnie teraz Elizabeth, albo chociaż Rose, ale nie mogłam na nie liczyć, musiałam poradzić sobie sama, ale właśnie, czy ja sobie poradzę? Gdyby nie oni prawdopodobnie zostałabym zgwałcona, ale i tak zdążyli mnie obmacać. Poczułam się jak dziwka, tak jakby można było zrobić ze mną wszystko jeśli tylko się chce. Nie pomagało mi to w uspokojeniu płaczu, wręcz przeciwnie poczułam, że po moich polikach spływa jeszcze więcej łez...
Trochę smutno się skończył ten rozdział, ale nie zawsze jest kolorowo niestety...
W następnym będzie weselej obiecuje :3
To do zobaczenia!
Natsuś♡
CZYTASZ
Her Blue Eyes Like The Sea
FanfictionNie wiem co mogę o tym napisać, chyba tyle, że jest to książka o KAPITANIE Jacku Sparrow'le i przyrodniej siostrze Willa... A no i jeszcze to, że trochę zdarzeń pozmieniałam kolejnością Poprostu zapraszam i mam nadzieję, że się spodoba :3