¤6¤

1K 43 0
                                    

Pływanie po morzach, marzeniem tego dzieciaka było pływanie po morzu, poczucie wolności. Dostała to czego chciała, była wolna, ale w świetle prawa zawsze była ścigana. Miała cudowne życie, które porzuciła na rzecz pływania po morzach. Była córką wielkiego rodu Blacków, który zaraz po Swannach był największym gubernatorskim rodem. Jednak dziewczyna wybrała drogę piracką, tym samym przepaszcząc znaczenie swojego cudownego nazwiska, teraz wszyscy na wodach kojarzyli je z rudowłosą, zbuntowaną nastolatką, która stała się... piratem...
Elizabeth Swann
-Nie dopłynęła, to dziwne- stwierdziłam zmartwiona. Przecież Hope nie zniknęłaby tak poprostu, prawda?
-Barbossa pewnie ją złapał, znam ją, to podstępna bestia, chciała przechytrzyć Barbosse, ale jej się nie udało- stwierdził Jack. Czyli będę musiała tu wytrzymać z tym idiotycznym piratem?
-Musimy ją ratować, ją, Willa i załogę- stwierdziłam
-Wybacz, ale wątpię żebyś miała pod tym łajbę i żagle, więc prawdopodobnie zanim tam dotrzemy to twój kochany Will, jak i reszta zginą- stwierdził Sparrow idąc gdzieś przed siebie
-A te wszystkie opowieści. Jak się stąd wydostałeś? Jesteś wielkim kapitanem Jackiem Sparrowem, musisz wiedzieć jak się wydostać!- nakrzyczałam na niego pełna frustracji
-Zeszłym razem siedziałem tu zaledwie 3 dni... zeszłym razem uratowali mnie przemytnicy rumu- powiedział otwierając jakąś klapę zasypaną piaskiem -Z tego co widzę twój znajomy Norrington ich wypędził i zamknęli interes- stwierdził wyciągając dwie butelki rumu z tej "piwniczki"
-Czyli siedziałeś tu trzy dni, pijąc rum?- spytałam nie wierząc w to co usłyszałam
-Witam na Karaibach słonko- mruknął wciskając mi w ręce butelkę złotego trunku. Byłam tak zirytowana i zrozpaczona, że poprostu wyjęłam korek i wypiłam kilka łyków.
-"Witam na Karaibach"- prychnęłam niechętnie
Time skip...
Jack Sparrow
Poczułem zapach spalenizny, co natychmiastowo mnie obudziło. Wstałem z ciepłego piasku i spojrzałem na palące się palmy i stojącą pod nimi z uśmiechem Elizabeth
-Nie dobrze, nie dobrze, co ty robisz?- spytałem spanikowany
-Ta chmura jest widoczna na jakieś 10 kilometrów w dal, szuka mnie cała królewska flota, nie mogą nie zauważyć takiego znaku- wyjaśniła -Tak spaliłam rum- odpowiedziała zanim zdążyłem zadać pytanie
-Ale dlaczego?- spytałem zrozpaczony
-Bo to podły trunek zmieniający doprych ludzi w świnie- odpowiedziała stając na brzegu
-Ale dlaczego rum?- jęknąłem. Byłem zdenerwowany na tą paniulkę. Spaliła nam jedyny napój i cień jaki tu mieliśmy, i jeszcze się puszy co to nie ona. Spojrzałem w końcu w górę, bo od dobrych kilkunastu minut szedłem z głową spuszczoną na stopy, i zobaczyłem statek królewskiej floty
-Teraz to się będzie puszyć- mruknąłem niechętnie
Time skip...
-Proszę to dla mnie zrobić komodorze, w prezencie ślubnym- powiedziała błagalnie
-Elizabeth, przyjmujesz oświadczyny komodora?- spytał uradowany Gubernator
-Tak- odparła krótko
-Wesele! Uwielbiam wesela! Kolejka dla wszystkich!- zawołałem radośnie co spotkało się z surowym spojrzeniem komodora
-Panie Sparrow, pójdzie pan z moimi ludźmi i wskaże im kierunek naszej wyprawy- rozkazał mi, a ja uśmiechnąłem się radośnie. Nie zostałem zakłuty w kajdanki, a do tego mam prowadzić wyprawę.
Hope Black
-Pierwszy raz od dawna nie mam absolutnie żadnego pomysłu!- jęknęłam spowrotem padając na ławkę w celi, gdy nagle mnie olśniło. Spojrzałam na kraty, a właściwie ich zawiasy i jeszcze raz zerknęłam na ławkę -Jakie szczęście mieć przyrodniego brata kowala- uśmiechnęłam się pod nosem, a reszta która była porozrzucana po innych celach spojrzała na mnie z niezrozumieniem. Podwarzyłam kraty ławką i udało się, wywarzyłam je. Przeszłam po leżących na ziemi drzwiach do celi, które udało mi się wyciągnąć z zawiasów i sięgnęłam po swój piracki pas, wyciągając z niego pistolet i szablę. Strzeliłam w zamki kratek, za którymi siedziała reszta i wyciągnęłam ich. Will był już pewnie z Barbossą w jaskini, a na statku dalej była dwójka piratów pilnujących dobytku swojego kapitana. Tak więc pozostało nam tylko pozbyć się tej dwójki i statek był nasz.
Time skip...
Elizabeth Swann
-Ich nie da się zabić, to wszystko podstęp Sparrowa!- krzyknęłam, ale i tak zostałam wepchnięta do pokoju. Westchnęłam cicho i zaczęłam myśleć jak mogę się stąd wydostać. Postanowiłam pogrzebać w szafkach, szukając "inspiracji". Po niedługich poszukiwaniach, znalazłam- prześcieradła i inne poszewki na poduszki albo obrusy. Zaczęłam wiązać wszystko w linę, na której spuszczę się prosto do szalupy, a potem tylko na pokład Czarnej Perły i idę ratować Willa. Plan był idealny i jego początek przebiegł lepiej niż zakładałam
-Hope? Jak wy to zrobiliście?- spytałam dziewczynę, która właśnie wyrzucała za burtę dwójkę piratów Barbossy, a bardziej to co po nich zostało (czyt. Kosteczki~ dop. aut.)
-Elizabeth!- zawołała dziewczyna rzucając się na mnie i mocno mnie przytulając, co odwzajemniłam -Tęskniłam za Tobą- westchnęła z uśmiechem na ustach
-Ja za tobą też- odwzajemniłam uśmiech i spojrzałam po załodze -Miło was widzieć- stwierdziłam radośnie -To teraz po Willa- powiedziałam z uśmiechem i chwyciłam za linę, aby spuścić się po niej na szalupę
-My już zdobyliśmy okręt, czyli to po co tu przyszliśmy, ty też jesteś wolna więc nasza umowa jest skończona- stwierdził Gibbs
-A Jack? Musimy mu pomóc- stwierdziłam widząc, że pomóc mi ma zamiar tylko Hope
-Przykro mi- westchnął Gibbs
Hope Black
Nie mogłam w to uwierzyć
-Czyli jesteście tacy sami jak on, dla was liczą się tylko korzyści i złoto- stwierdziłam, a cała załoga spuściła głowy -W takim razie mnie też już nie zobaczycie, miło było- westchnęłam z irytacją i żalem spuszczając się za Elizabeth
-Zostaniesz powieszona!- krzyknął za mną Gibbs
-Trudno! Umrę z czystym sumieniem!- zawołałam i łapiąc za wiosła odpłynęłam w stronę groty
-Przeklęci piraci- mruknęła Elizabeth rozgoryczona ich zachowaniem
-Wybrali to co dla nich wygodniejsze, tak właśnie zachowują się typowi piraci- stwierdziłam z westchnieniem. Do groty dopłynęłyśmy stosunkowo szybko i zastałyśmy scenę walki. Od razu Elizabeth pobiegła do Willa, aby mu pomóc, natomiast ja podbiegłam do Jacka, który ukrywał się za skałą.
-Co wy tu robicie?- spytał szeptem spoglądając na mnie
-Przyszłyśmy wam pomóc- mruknęłam
-Czuję, że Norrington potrzebuje teraz bardziej pomocy- stwierdził Sparrow odwracając się do mnie -Mój plan nie poszedł po mojej myśli, więc jest teraz w niebezpieczeństwie, większa połowa poszła na statek, reszta za chwilę wróci tutaj pomóc Barbossie- szepnął patrząc w moje oczy
-Rozumiem, w takim razie ja wracam na statek, żeby im pomóc- stwierdziłam chcąc zrobić odwrót, ale mężczyzna mi to uniemożliwił chwytając mnie za kołnież mojej koszuli i przyciągnął mnie do siebie, przyciskając swoje usta do moich
-Uważaj na siebie- powiedział z troską
-Ty na siebie też- powiedziałam delikatnie się rumieniąc i wróciłam na szalupę. Kiedy już byłam prawie na statku usłyszałam dzwon informujący o powrocie. Kurwa spóźnią się, muszę zyskać im czas. Weszłam niezauważona na pokład i zaczęłam cicho unieruchamiać kościstą załogę Barbossy, która zabijała ludzi Norringtona. W końcu załoga szanownego komodora zdobyła przewagę, bo wcześniej wspomniany dopłynął z posiłkami na statek. Uśmiechnęłam się pod nosem zadowolona ze swojego dzieła i timeingu Norringtona. Gdy już miałam uciekać spowrotem do Elizabeth i Sparrowa poczułam mocny ból w ramieniu. Zostałam postrzelona. Wyjęłam zza pasa chustę i mocno związałam nią ramię, tak aby uniemożliwić wypływanie zbyt dużej ilości krwi, po czym sama rzuciłam się na pomoc załodze Norringtona, Sparrow i reszta sobie poradzą, a ci tutaj nie. Po kilkunastu minutach, mimo świecącego księżyca, łotry Barbossy wróciły do swojej ludzkiej postaci. Klątwa została zdjęta. Załoga Oszołoma z Małpką się poddała, a my odnieśliśmy zwycięstwo...
Jack Sparrow
-Przykro mi Jack- mruknęła Elizabeth. Właśnie opowiedziała mi, że moja załoga mnie pozostawiła
-No cóż, zrobili co było dla nich lepsze, poza tym obowiązuje ich kodeks- westchnąłem smętnie. Nie spodziewałem się takiego obrotu spraw. No cóż, moja Perła odpłynęła jednak bezemnie, ale przynajmniej przed śmiercią udało mi się dotknąć ust mojej ukochanej, przynajmniej tyle dobrego. Weszliśmy we trójkę na statek, na którym stała załoga Norringtona. Nagle w tym tłumie czerwono- białych przebrań ujrzałem moją piratkę...
Hope Black
-Wróciliście!- zawołałam i przytuliłam Willa razem z Elizabeth, na szczęście ramię szybko zostało zszyte, więc nic poważnego mi już nie było, musiałam mieć tylko bandaż . Spojrzałam na Sparrowa, który stał z boku i podeszłam do niego chwiejnym, typowo pirackim krokiem.
-Przykro mi Jack, opuścili nas- mruknęłam
-Czy ty nazwałaś mnie po imieniu?- zdziwił się patrząc na mnie uważnie
-Owszem- odparłam uśmiechając się delikatnie w jego stronę i stanęłam na palcach muskając jego usta, co pirat odwzajemnił od razu. Zdjęłam ze swojej głowy kapelusz, którym zasłoniłam nasze twarze, przed spojrzeniami marynarki Norringtona, a także Willa i Elizabeth. Mężczyzna delikatnie objął ramionami moją talię przybliżając mnie do siebie. Oderwaliśmy się od siebie dopiero gdy zabrakło nam tlenu w płucach i wtedy też opuściłam kapelusz.
-Przykro mi panno Hope, ale pan Sparrow będzie musiał spotkać się jutro rano z szubienicą, bo o ile pani, jak i Will zostajecie usprawiedliwieni i oczyszczeni z zarzutów ze względu na sytuację, to pan Sparrow ma na swoim koncie więcej przestępstw tego typu- powiedział Norrington, a ja spuściłam wzrok
-Komodorze, nie "pan" Sparrow, tylko "kapitan" Sparrow jeśli łaska, a poza tym proszę nie wtrącać go do celi, chciałabym z nim porozmawiać- powiedziałam odwracając się do Norringtona
-Niech będzie, ze względu na panienkę uczynię ten wyjątek- westchnął komodor i, tak jak załoga wrócił do swoich obowiązków. Ja z Sparrowem udałam się na dziób
-Dlaczego to zrobiłaś skoro wiedziałaś, że zostanę powieszony?- spytał patrząc w moje oczy
-Bo mimo wszystko ja Cię kocham Jackie, zrozumiałam to wtedy na pomoście- odparłam również patrząc w jego oczy
-Pozwolisz mi nacieszyć się Tobą do rana?- zapytał z nadzieją w głosie
-Oczywiście- mruknęłam cicho, a Jack delikatnie posadził mnie sobie na kolanach i mocno się do mnie przytulił. Położyłam głowę na jego ramieniu i tak zasnęłam, nie chcąc myśleć o tym, że już dziś rano go stracę...

Spokojnie moje rybki, to jeszcze nie koniec...
Nasi bohaterowie przecież muszą być szczęśliwi, bo przecież wszystko zawsze kończy się szczęśliwie...
No jasne, że nie zawsze, ale w filmach przeważnie jest Happy End więc w książce również będzie...
Natsuś♡

Her Blue Eyes Like The SeaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz