- Dobra, to ja się zbieram. - podniósł się z czerwonego koca i otrzepał swoją białą koszulkę z okruszków po kanapkach przyszykowanych przez współlokatorkę.
- Co?
- Skarbie, jest sobota, a ja mam randkę w Londynie. - wychyliła się zza płótna i spojrzała na niego wzrokiem, którego nie znosił. Kuło go w klatce, kiedy tak na niego patrzyła. Nie cierpiał tego uczucia.
- Chyba mnie tutaj nie zostawisz. - wierzyła, że jej pełny rozczarowania głos zmusi go do zostania. W końcu przychodziła tutaj też, żeby pospędzać z nim czas, a on to tak łatwo rujnował.
- Holly, wrócę zanim skończysz. - ucałował jej policzek i chwilę później była w stanie podziwiać go wyłącznie z daleka.
Mylił się.
W domu pojawił się dopiero około czwartej. Zazwyczaj ją informował o noclegach w innych mieszkaniach, ale tym razem nie otrzymała od niego żadnej wiadomości. Martwiła się. Nie spała aż do jego przyjścia i gdy tylko usłyszała jego nieudolne skradanie się po domu, opuściła swój pokój.
- Nie umiesz używać takiego prostego urządzenia jakim jest telefon? - założyła ręce na piersiach i spoglądała na niego z pogardą. Była na niego wściekła, ponieważ naiwnie czekała na niego do osiemnastej na łące, a ten ją olał. Tak po prostu.
- Musisz być wkurwiająca nawet o tej godzinie? - miała niewiarygodnie dużą cierpliwość do tego człowieka.
- Nie przeklinaj i przestań być chamski. Martwiłam się o ciebie...
- To znajdź sobie kogoś. Mam dwadzieścia pięć lat i nie po to się wyprowadziłem, żeby mieszkać z drugą matką. - warknął, gdyż czuł się przytłoczony jej osobą. Na dodatek był rozdrażniony brakiem snu, alkoholem w jego żyłach i dyskomfortem, gdyż potrzebował wziąć prysznic.
Po minucie ciszy między nimi, był świadomy, że przegiął. Na jego nieszczęście dziewczyna zamknęła mu drzwi przed nosem, a dla spokoju zakluczyła je.
- Holly... - mruknął, pukając w drewnianą powierzchnię. Oparł o nią czoło i westchnął zmęczony. -... Holly, przepraszam. - nie uzyskał żadnej odpowiedzi, więc zrezygnowany poszedł się obmyć i uszykować na szóstą, by tym razem jej nie zawieźć.
Na stole postawił talerz z tostami z masłem orzechowym i bananami. Do kubka nalał zmrożoną herbatę, którą brunetka przygotowała dzień wcześniej. Przybory do malowania czekały już przy wyjściu, a on siedział w na krześle, oczekując pojawienia się swojej przyjaciółki.
Wyszła z sypialni dokładnie o szóstej piętnaście. Ubrana była w jasnoróżową sukienkę na ramiączkach, sięgającą do połowy ud. Weszła jeszcze do łazienki, aby rozczesać włosy i nałożyć skromny makijaż.
- Będziesz się do mnie nie odzywać? - zapytał, chociaż wiedział jaką upartą naturę miała. Przetarł twarz z wycieńczenia i spojrzał na nią swoimi pięknymi, zielonymi oczami. - Przecież znasz mnie od lat i często mówię nieodpowiednie...
- Ty też mnie znasz od lat i zdajesz sobie sprawę, że jestem wrażliwa. - był tak ślepy, że nie pojmował tego, iż Evans reagowała tak wyłącznie na jego słowa. Nie ranił ją przekaz, a osoba, która się wypowiadała.
♥
dzień dobry!
mam nadzieję, że opowiadanie komuś się podoba :c
zostawcie coś po sobie kochane xx
CZYTASZ
dandelion | h.s
Fanfiction- Czy oprócz budzenia mnie o szóstej i malowania tych swoich kwiatków, to masz jakieś hobby, które pozwoli mi mieszkać z tobą w spokoju? - Robię naprawdę piękne wianki i gram na skrzypcach. - Ja pierdole. - Nie przeklinaj. Dwie różne dusze, które zn...