3

887 92 30
                                    

- Dobra, to ja się zbieram. - podniósł się z czerwonego koca i otrzepał swoją białą koszulkę z okruszków po kanapkach przyszykowanych przez współlokatorkę. 

- Co?

- Skarbie, jest sobota, a ja mam randkę w Londynie. - wychyliła się zza płótna i spojrzała na niego wzrokiem, którego nie znosił. Kuło go w klatce, kiedy tak na niego patrzyła. Nie cierpiał tego uczucia. 

- Chyba mnie tutaj nie zostawisz. - wierzyła, że jej pełny rozczarowania głos zmusi go do zostania. W końcu przychodziła tutaj też, żeby pospędzać z nim czas, a on to tak łatwo rujnował. 

- Holly, wrócę zanim skończysz. - ucałował jej policzek i chwilę później była w stanie podziwiać go wyłącznie z daleka. 

Mylił się. 

W domu pojawił się dopiero około czwartej. Zazwyczaj ją informował o noclegach w innych mieszkaniach, ale tym razem nie otrzymała od niego żadnej wiadomości. Martwiła się. Nie spała aż do jego przyjścia i gdy tylko usłyszała jego nieudolne skradanie się po domu, opuściła swój pokój.

- Nie umiesz używać takiego prostego urządzenia jakim jest telefon? - założyła ręce na piersiach i spoglądała na niego z pogardą. Była na niego wściekła, ponieważ naiwnie czekała na niego do osiemnastej na łące, a ten ją olał. Tak po prostu.

- Musisz być wkurwiająca nawet o tej godzinie? - miała niewiarygodnie dużą cierpliwość do tego człowieka. 

- Nie przeklinaj i przestań być chamski. Martwiłam się o ciebie...

- To znajdź sobie kogoś. Mam dwadzieścia pięć lat i nie po to się wyprowadziłem, żeby mieszkać z drugą matką. - warknął, gdyż czuł się przytłoczony jej osobą. Na dodatek był rozdrażniony brakiem snu, alkoholem w jego żyłach i dyskomfortem, gdyż potrzebował wziąć prysznic. 

Po minucie ciszy między nimi, był świadomy, że przegiął. Na jego nieszczęście dziewczyna zamknęła mu drzwi przed nosem, a dla spokoju zakluczyła je. 

- Holly... - mruknął, pukając w drewnianą powierzchnię. Oparł o nią czoło i westchnął zmęczony. -... Holly, przepraszam. - nie uzyskał żadnej odpowiedzi, więc zrezygnowany poszedł się obmyć i uszykować na szóstą, by tym razem jej nie zawieźć. 

Na stole postawił talerz z tostami z masłem orzechowym i bananami. Do kubka nalał zmrożoną herbatę, którą brunetka przygotowała dzień wcześniej. Przybory do malowania czekały już przy wyjściu, a on siedział w na krześle, oczekując pojawienia się swojej przyjaciółki. 

Wyszła z sypialni dokładnie o szóstej piętnaście. Ubrana była w jasnoróżową sukienkę na ramiączkach, sięgającą do połowy ud. Weszła jeszcze do łazienki, aby rozczesać włosy i nałożyć skromny makijaż. 

- Będziesz się do mnie nie odzywać? - zapytał, chociaż wiedział jaką upartą naturę miała. Przetarł twarz z wycieńczenia i spojrzał na nią swoimi pięknymi, zielonymi oczami. - Przecież znasz mnie od lat i często mówię nieodpowiednie...

- Ty też mnie znasz od lat i zdajesz sobie sprawę, że jestem wrażliwa. - był tak ślepy, że nie pojmował tego, iż Evans reagowała tak wyłącznie na jego słowa. Nie ranił ją przekaz, a osoba, która się wypowiadała. 

dzień dobry!

mam nadzieję, że opowiadanie komuś się podoba :c

zostawcie coś po sobie kochane xx


dandelion | h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz