8

910 96 40
                                    

Poniedziałek był kolejnym normalnym dniem, kiedy Harry i Holly nie kontaktowali się ze sobą. Dziewczyna wstała o standardowej dla siebie godzinie i przygotowała sobie śniadanie. 

Była ciekawa, czy bez jej wyciągania go z łóżka, też dawał sobie radę. Czy Alison mu pomagała bądź robiła posiłki, wiedząc za czym przepadał? 

Ciężko było się kogoś pozbyć z głowy tak po prostu. Zwłaszcza, że większość swojego życia skupialiście na nich. Holly traktowała zwykłe czynności z dużym sentymentem. Zawsze starała się gotować najlepsze jedzenie, aby każdemu z nich smakowało. Zawsze dbała o Styles'a, ponieważ doskonale wiedziała jaki lekkomyślny był. 

Zostawił ją. Wymienił na kogoś innego, lecz nie takie rzeczy się ludziom wybaczało. Evans zdawała sobie sprawę z tego, że gdzieś głęboko już dawno przestała żywić do niego urazę. Teraz po prostu starała się dopasować do nowej sytuacji. 

W pracy była trochę przed ósmą i z uśmiechem na ustach witała kolejne dzieciaki. Nie pozwalała, aby jej codzienne zmartwienia przedostawały się dalej niż próg jej mieszkania. Mimo to można było zauważyć jak płomyk radości w jej oczach pomału gasł. 

Po skończonym dniu w przedszkolu udała się na małe zakupy spożywcze, a następnie w stronę swojego niewielkiego bloku. Prawie upuściła reklamówkę, gdy pod drzwiami zobaczyła chłopaka, którego się tutaj nie spodziewała. 

Nie odezwała się do niego. Nawet jeśli się z nią przywitał i patrzył pełnymi nadziei zielonymi tęczówkami. Rzuciła klucze na stoliczek przy wejściu i odłożyła cały balast w kuchni. Wtedy dotarło do niej, że brunet miał ze sobą torbę. Prychnęła pod nosem. 

- Holly, wiem, że postąpiłem źle...

- Źle? Zostałam potraktowana przez ciebie jakbym nic nie znaczyła. - powiedziała spokojnym, aczkolwiek łamiącym się głosem, żeby wzbudzić w nim jak największe poczucie winy. - Od dziesięciu lat mogłeś na mnie polegać. Wierzyłam w ciebie, wspierałam i byłam przy tobie, kiedy mnie potrzebowałeś. Nigdy nie sądziłam, że powiesz mi takie rzeczy. I nie zasługujesz, żeby tutaj wrócić, ale mam za dobre serce, aby cię porzucić. 

- Przepraszam. - zrobił krok w jej stronę, lecz ona natychmiast się odsunęła. To zabolało i ją i jego. Stworzyli między sobą coś, czego wcześniej nie było. Wybudowali mur.

- Rozpakuj zakupy. - wyminęła go i na resztę dnia zniknęła w swojej sypialni. Chciała dać mu nauczkę.

Nie była ciekawa, dlaczego jego nogi znów go zaprowadziły do niej, aczkolwiek cieszyła się, że nareszcie otrzymał jakąś lekcję od losu. Teraz musiał ponownie zasłużyć na zaufanie, a na dodatek został kopnięty przez laskę, dla której pokłócił się z Evans. Liczyła na to, że w końcu poukłada mu się w rozumie i doceni te lata spędzone ze swoją teoretyczną przyjaciółką. 

- Zrobiłem obiad. - jego głowa wychyliła się zza drzwi, a na buzi gościła niepewność.

- W porządku. - mruknęła, nie odrywając się od ekranu laptopa. Siedziała na białej pościeli w krótkich fioletowych spodenkach oraz białym topie. Włosy miała związanego w luźnego koka, który powoli się rozpadał. Wtedy Harry dostrzegł w niej coś więcej, a ucisk w klatce piersiowej był dla niego niezrozumiały. 

- Zjesz ze mną? - wszedł do pomieszczenia i w tamtym momencie ich spojrzenia się spotkały na kilka sekund. Ze zdenerwowania mężczyzna zaczął masować swój kark, oczekując od niej odpowiedzi. 

- Nie. - no to się doczekał.

hej, kochane!

piszcie co sądzicie!

kocham xx





dandelion | h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz