Żadne z nich nie zdawało sobie sprawy w jakim błędzie będą żyli przez następne dwa miesiące. Harry po pokazówce, którą odegrał przed nową wybranką, wrócił tydzień później zabrać większość swoich rzeczy. Zrobił to tak szybko, że wyglądało jakby był stuprocentowo pewny swojej decyzji.
- Jesteś zdecydowany?
- Jak nigdy wcześniej. - mruknął, omijając ją w przejściu. Rzucił kluczyki na stolik przy drzwiach wejściowych i zniknął za drzwiami swojego pokoju. Brunetka nie odzywała się. Nie próbowała go zatrzymać skoro nie był w jej otoczeniu szczęśliwy. Mimo tego, widok chłopaka z wypełnioną torbą złamał ją i postanowiła zareagować.
- Może chciałbyś o tym porozmawiać...
- O czym chcesz rozmawiać? Dorośliśmy, jesteśmy inni, każde z nas ma swoje drogi...
- Harry spędziliśmy ze sobą dziesięć lat i po prostu...
- I czas nareszcie iść w inne strony. Trzymaj się, Holly. - później wyparował. Opuścił ją.
Holly płakała w każdy wieczór, lecz nagle stwierdziła, że nie miała powodu, by całe noce spędzać na użalaniu się nad sobą. Jej tęsknota za nim nie malała, ale świadomość, że nie popełniła żadnego błędu coraz częściej uderzała jej do głowy.
I tak po dwóch tygodniach wróciła do normalnego funkcjonowania, ale bez niego. Robiła śniadanie dla jednej osoby, szła na łąkę sama, oglądała seriale w samotności.
Tylko pytanie brzmiało, jak długo mogli się oszukiwać?
Harry w tym czasie korzystał z beztroskiego życia bez swojej drugiej mamy. W tej chwili uważał Evans za jedną z najbardziej irytujących istot i bez niej mógł chodzić na imprezy, wstawać o wiele później i przestać chodzić na jakieś gówniane pola. Jednocześnie przeżywał swoje wielkie zauroczenie dziewczyną, która kompletnie nie odwzajemniała jego uczuć. Alison uważała to za dobrą zabawę, a jak dobrze wszyscy wiedzieliśmy - wszystko co dobre, szybko się kończyło.
Była niedziela, więc ostatni dzień jej drobnego wypoczynku. Standardowo o szóstej przygotowywała sobie śniadanie i dzisiaj postawiła na zwykłe płatki z mlekiem. Nalała jeszcze soku pomarańczowego do szklanki, a do pudełka wrzuciła sobie truskawki oraz borówki, aby coś przegryźć na łące.
Obraz Styles'a siedzącego na trawie i trzymającego mlecza wciąż widniał jej przed oczami. Chciała go kontynuować, aby chociaż te wspomnienia były radosne. Zabrała potrzebne narzędzia, lecz teraz poradziła sobie bez sztalugi. Nie miała aż takich możliwości, a dwa razy nie będzie latała.
Była na niego wściekła, aczkolwiek nie potrafiła do końca wieszać na nim psów. Nie tylko z sentymentu, tylko dlatego, że był dla niej nadal szczególną osobą. Pomijając to, że był niezwykle porywczą i nierozważną osobą.
Pamiętała, że zielonooki trzymał w swojej wytatuowanej ręce mlecza, aczkolwiek w zaistniałej sytuacji stwierdziła, że zamieni go na dmuchawca, który był delikatny i wyjątkowo ulotny. Tak jak ich teraźniejsza relacja.
♥
heej ♥
ogólnie to miało być bardzo przyjemne ff
ale z uwagi na moje kryzysy i zły mood to jest jak jest
nie planowałam tego
piszcie co sądzicie!
kocham xx
CZYTASZ
dandelion | h.s
Fanfiction- Czy oprócz budzenia mnie o szóstej i malowania tych swoich kwiatków, to masz jakieś hobby, które pozwoli mi mieszkać z tobą w spokoju? - Robię naprawdę piękne wianki i gram na skrzypcach. - Ja pierdole. - Nie przeklinaj. Dwie różne dusze, które zn...