6

830 91 61
                                    

Próbowała zakryć poduszką uszy, gdyż śmiechy parki znajdującej się w salonie nie dawały jej spokoju. Było już po dwudziestej trzeciej, a ona miała na ósmą do pracy. Na dodatek Styles też powinien odpocząć.

Warknęła rozzłoszczona do granic możliwości, gdy znów usłyszała pisk Alison. Jej głos był tak wysoki i denerwujący, że nie potrafiła go zaakceptować. 

To było także jej mieszkanie i irytował ją fakt, że o takiej godzinie, nie mogła pozwolić sobie na moment oddechu. Nikt nie szanował faktu, że potrzebowała trochę snu.

Podniosła się ze swojego łóżka i w piżamie w stokrotki weszła do dużego pokoju. Jej obecność spowodowała ciszę i ciche parsknięcie koleżanki bruneta. Holly nie widziała w tym nic śmiesznego. 

- Holly, przeszkadzasz. - zamrugała kilkakrotnie, obserwując swojego teoretycznego przyjaciela. 

- Ja? Chciałabym zauważyć, że to również mój dom i mam jutro ciężki dzień...

- No to idź spać?

- Nie mogę, bo twój głośny śmiech jest tak męczący...

- Chodź na chwilę. - została pociągnięta przez wyprowadzonego z równowagi chłopaka i zaprowadzona do jego sypialni. - Czy możesz przestać niszczyć mi randkę?

- Harry, cholera jasna! Chcę spać!

- I w czym masz problem?! Czy musisz być zawsze taka wkurwiająca?! Robisz kłopoty wszędzie i czepiasz się dosłownie każdej drobnostki! Dziwisz się, że nikogo nie masz?! Że nawet twoi przyjaciele mają cię w dalekim poważaniu?! Nie da się z tobą żyć normalnie! - zacisnęła zęby i przekrzywiła głowę, aby powstrzymać łzy. Jego słowa były dwa razy mocniejsze. Była świadoma, że miała inne podejście do życia. Była łagodna i troszkę bardziej poukładana. Tylko sądziła, że Harry'emu to nie przeszkadzało. Uważała, że to akceptował, a jego drażnienie się z nią to tylko forma zabawy. 

- To co cię tutaj trzyma? - zapytała, choć było to ryzykowane posunięcie z jej strony.

- Właśnie nie wiem. - mruknął prosto w jej oczy. Nawet nie mrugnął. Nie zawahał się. Te zdanie wyszło z jego ust tak swobodnie, że z łatwością ukuło ją to w serce. 

W nerwach wyciągnął z szafy czarną torbę i zaczął pakować swoje rzeczy. 

- Mam dość ciągłych pobudek. Mam dość ciągłych niepowodzeń u dziewczyn, bo zawsze wszystko psujesz. Mam dość twojego braku spontaniczności. Mam dość twojej nadmiernej wrażliwości. I chuj z tego, że jest późno? Zacznij w końcu żyć. Jesteś nie do zniesienia. - w milczeniu na niego patrzyła. Pozwoliła mu opuścić pomieszczenia, a następnie zabrać Alison ze sobą. Bez pożegnania zostawili ją, a gdy drzwi się zamknęły wybuchła niekontrolowanym płaczem. Jedyna osoba, którą darzyła tak wielkim uczuciem, powiedziała tak przykre rzeczy. 

Harry był kimś więcej niż jej najlepszym przyjacielem. Był człowiekiem, którego kochała odkąd go poznała. Był człowiekiem, któremu ufała i powierzyła wszystkie sekrety. Był człowiekiem, który miał na nią największy wpływ i jego zdanie było dla niej szczególne. 

Dlatego pękła jak najdelikatniejsza porcelana, słysząc nieprzyjemne sformułowania. Jej spokojne, idealne życie runęło. W głębi duszy wierzyła, że zielonooki, podobnie jak ona, doceniał wspólne poranki na polanie. Niestety. Widocznie tylko ona dostrzegała urok w tym wszystkim. 

Zmęczona, czerwona oraz spuchnięta od słonych kropel na jej policzkach, starała się znowu zasnąć. Nie była w stanie, gdyż głowa jej pulsowała a myśli nie odrywały się od sytuacji sprzed kilku minut. 

Wciąż w jej rozumie odbijała się ta uniesiona chrypka, która z wielkim zamachem uderzała ją prosto w twarz z każdym nowym wyrazem.

Pociągała nosem, na nowo wpadając w rozpacz.

Przeżyła szok, przytulała poduszkę z tęsknoty i świadomości utraty kogoś ważnego. Straciła jasność umysłu.

Harry ją złamał. 

witam witam ♥

co sądzicie o rozdziale?

kocham xx

dandelion | h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz