13. Małe kroki

2K 62 15
                                    

Obudziłam się walcząc o oddech.
- Ejej spokojnie, to tylko sen - podbiegł do mnie Łukasz. Rozejrzałam się wkoło. Leżałam na kanapie w domu ekipy, przykryta kocem.
- Gdzie mój samochód?
- Stoi na wymianie oleju - oznajmił zdziwiony moimi słowami. Odruchowo złapałam za swój policzek. Nie piekł. To tylko sen. Pieprzony, zły sen.
- Która godzina?
- Po 22. Zasnęłaś z laptopem i nie miałem serca cię budzić - zaczęłam szukać telefonu.
- Widziałeś mój telefon? - wstałam z kanapy i zaczęłam chodzić po całym salonie. Łukasz zastygł i nie wiedział gdzie patrzeć. - Gdzie go schowałeś? - zapytałam znudzona. Nie chciałam robić afery.
- Nie mogę ci go dać narazie.
- Bo?
- Bo jest tam wiadomość od Krzycha - zamyślona dotknęłam końcem języka kącika ust. Czego mógł chcieć? Byłam na niego zła, ale nie potrafiłam go sobie tak po prostu odpuścić. Za każdym razem kiedy go widziałam moje tętno przyspieszało.
- Co napisał? - ożywiłam się.
- Że chce się spotkać, ale ja na to nie pozwolę, dopóki nie będę miał pewności, że zakończył relacje z Magdą - masz ci los no.
- Rozmawiałeś z nim? - mój głos podskoczył o kilka oktaw.
- Tak i powiedział, że z nią jeszcze nie rozmawiał, co oznacza, że nie zakończył z nią relacji - tłumaczył jak małemu dziecku.
- A skąd wiesz, że w ogóle chce się z nią rozstać? - zaskoczyłam go. - Przecież sam powiedział Karolowi, że coś do niej czuje i to ją wybrał - mężczyzna westchnął i mnie objął.
- Wierzę, że się opamięta. Inaczej będę musiał mu wylać kubeł zimnej wody na głowę - zaśmiał się lekko.
Posłusznie podałam Wujaszkowi kod do telefonu, żeby mógł usunąć wiadomość. Sama nie chciałam żeby mnie podkusiło. Łuki ma rację - dopóki nie zakończy tego z Magdą, nie mam z nim o czym rozmawiać.

Następnego dnia rano zadzwonił do mnie Karol. Powiedział, że Krzychu wraca dzisiaj, więc zmusił mnie do zostania w mieszkaniu. Naprawdę chciałam się zastosować do tego, gdyby nie to, że dwie godziny po rozmowie zorientowałam się o braku mojego laptopa. Zostawiłam go w domu ekipy. Oczywiście mój fart oznaczał również, że laptop Buddy był od kilku dni w naprawie i sam musiał korzystać z mojego.

- Jesteś w domu? - zapytałam kiedy Weronika odebrała mój telefon.
- Jeszcze tak, a o co chodzi?
- Zostawiłam u was laptop a nie wiem czy Kamil już wrócił - czułam przypływający stres. Usłyszałam w słuchawce dźwięk otwieranych drzwi. Pewnie poszła sprawdzić czy Poczciwy faktycznie jest w domu.
- Karol, wrócił już Krzychu? - usłyszałam z daleka.
- Tak, ale pojechał gdzieś. Coś tak mamrotał, że do Magdy - wyjaśnił Friz.
- Teraz go nie ma. Może się uwiniesz zanim wróci - poinformowała mnie.

Zebrałam się w mgnieniu oka. Budda pożyczył mi swój samochód, który o ironio, jakimś cudem nie był w naprawie, uwzględniając mojego pecha. Uberem czy taksówką napewno bym nie zdążyła tego załatwić.
Wparowałam do domu i zwinęłam urządzenie ze stołu. Na dole nikogo nie było, więc może nawet nikt się nie zorientował, że przyjechałam.

Dochodziła 20. Kończyłam odpisywać na maile a Budda majstrował coś w kuchni. Dzwonek do drzwi. Coś ścisnęło mnie w żołądku i kazało iść je otworzyć, ale moje zamiary zostały pokrzyżowane przez chłopaka.
- Po co tu przylazłeś?! - gniewny głos Buddy podniósł mnie z krzesła. Resztę rozmowy słyszałam jak za grubą szybą a ruch uderzającej pięści o twarz Krzycha widziałam jak w zwolnionym tempie. Wbiegłam między nich zanim Budda ponownie wziął zamach.
- Przestań! - zatrzymałam jego rękę.
- Należało mi się - spojrzałam na rannego, który delikatnie starł krew z rozciętej wargi. Chciałam go obejrzeć, ale musiałam pilnować Buddy, żeby znowu go nie zaatakował.
- Wypierdalaj do tej swojej blondyny! - wyrywał się.
- Zostawiłem ją - brunet spojrzał mi szczerze w oczy. Zamarłam. O ile to było możliwe moje serce jeszcze bardziej przyspieszyło z natłoku emocji. Rozchyliłam usta żeby powiedzieć cokolwiek, ale nie byłam w stanie.
- Gratuluję decyzji, szkoda że tak późno - warknął Budda na co spojrzałam na niego ostrzegawczo. Kamil zmierzył go wzrokiem.
- Lepiej żebyś już sobie poszedł - głos mi się załamał. Chciałam z nim porozmawiać, ale nie teraz. Nie byłam gotowa.

Kolejne kilka dni normalnie spędziłam w domu ekipy. Serce mi się krajało, kiedy widziałam smutnego Kamila. Zawsze jest uśmiechnięty, ale przez ostatnie dni wyglądał jakby ktoś okradł go z radości, którą zarażał. Podchodził do mnie, gdy tylko zostawałam na chwilę sama. Prosił o rozmowę, a ja ciągle potrzebowałam czasu. Rozumiał.

Przełknęłam głośno ślinę widząc jak Krzychu w piątkowy wieczór zbiera się na zlot. Siedziałam jak zawsze przed laptopem. Naprzeciwko siedział Łukasz, który z uwagą czytał jakieś umowy. Zauważył moje przybicie i oderwał się od czynności.
- Jedź z nim - powiedział cicho. Wypuściłam głośno powietrze. Potrzebowałam się rozerwać i potrzebowałam jego towarzystwa. Posłałam niepewne spojrzenie Łukiemu, a on zachęcająco kiwnął głową. Nie ciężko było zauważyć, że ta sytuacja mnie męczy i za każdym razem kiedy Kamila nie było w domu - byłam nie do zniesienia.
Wstałam i poszłam w stronę korytarza, gdzie Krzychu akurat ubierał buty.
- Mogę jechać z tobą? - podniósł szybko głowę i rozchylił usta ze zdziwienia.
- Jasne, że tak - powiedział czule, jakby bał się, że zaraz zrezygnuję.

Zachowywaliśmy się normalnie, żeby nie wzbudzać podejrzeń, ale gniewnego wzroku Buddy nie da się ominąć. Mierzył go za każdym razem, kiedy wymieniałam z Krzychem słowo. Szturchnęłam przyjaciela, aby zrozumiał, że ma odpuścić w towarzystwie chłopaków albo niech wraca do domu. Sam podjął dezycję, że wróci. Najwidoczniej bał się o swoje nerwy, przez które mogłabym być później na niego zła.

___
Krótko, wiem 🥺 ale kolejny dzień z dwoma rozdziałami, ha!
Zbliżamy się do końca tego opowiadania mordki 🤭

MIŁOŚĆ W LEASING | PoczciwyKrzychuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz