Dwa miesiące później
Polska się dusił.
Płatki słonecznika opanowały mu płuca utrudniając oddychanie. Drapały go w gardle doprowadzając do szału i napadu paniki. Mógł tylko potakiwać Francji, bo te cholerne kwiaty pomieszane na domiar złego z krwią polaka mogły wydostać się na zewnątrz przy zwykłym otwarciu ust.
Ameryka, ten dzieciak, kłócił się z Rosją. Inaczej znanym jako najstraszniejszy z krajów świata. I powodem choroby Polski. Kiedy jego rozmówca w końcu zrozumiał, że Polska go nie słucha, też zwrócił swoją uwagę na kłócących się.
A Polska coraz bardziej się dusił.
W końcu, praktycznie biegnąc, dostał się do łazienki. Kwiaty wydostawały się na zewnątrz przemieszane żółcią i czerwienią. Drwiły z niego.Po wyrzuceniu z siebie "kwiatów słońca" Polska patrzył na nie w nagłej fali otępienia pomieszanego z obrzydzeniem.
Wyrwał się z tego stanu i jednym, zamaszystym ruchem dłoni spłukał wodę żegnając się z tą partią kwiatów i modląc się, żeby była ostatnią na ten dzień.Czując się okropnie wrócił na spotkanie. Ameryka teraz wkurzał Anglię, a Francja próbował ich jakoś uspokoić. Oczywiście bezskutecznie. Rosja natomiast czuł się odprężony brakiem Białorusi na tyle, że spokojnie rozmawiał ze swoją najstarszą siostrą i Litwą. A raczej oboje doprowadzali Litwę do zawału. To już mało Polskę obchodziło.
Już od dawna nie kwitnął dębem, ani lnem. W jego płucach zadomowił się za to wielki, zabójczy słonecznik.
A jego przeszła miłość do Litwy, czy Ukrainy się drastycznie różniła od teraźniejszej miłości do Rosjanina.
Głównie dlatego, bo z tą miłością nie wiedział co może zrobić. Z tamtą dwójką było prościej. Do Litwy wyszedł z unią, Ukrainę podbił. Rosji mógł się co najwyżej poddać. A nawet myśl o takim wyjściu, po tylu latach walki o własną niepodległości powodowało w Polsce mdłości. W snach pojawiały się twarze ludzi zmarłych w walce z Rosją, o ucieczkę z Rosji, tych niesłusznie wysłanych do Rosji. Polsce zostawało więc radzenie sobie z chorobą.
Nagle zawołał go Chiny. Stał razem z resztą azjatyckiej rodzinki, do której Polska podszedł, nie wiedząc o co chodzi.
'Czy masz hanahaki?' cichy głos Japonii był dla Polski jak zimny prysznic na kacu.
'Z kąd wiesz?' zapytał przerażony 'Przecież...'
'Japonia jest ekspertem w hanahaki.' niechętnie przyznał Korea 'Zawsze potrafi to rozpoznać.'Polska nagle poczuł się idiotycznie. Kiedy poprzednio cierpiał na "kwitnienie" udawało mu się szybko z tym poradzić, więc myśl, że ktoś wie, że choruje była co najmniej dziwna.
'Kto to jest?'
'Czemu pytasz?'
'Ponieważ już na poprzednich spotkaniach chorowałeś. Mam zasadę, że dopiero po określonym czasie choroby się wtrącę. Hanahaki jest prywatną sprawą każdego, więc to zwykle niekulturalne.'
'A jednak się wtrąciłeś.'
'Ponieważ jest ona już dla ciebie niebezpieczna.'
Polska nie wiedział, co ma zrobić. Ta cała sytuacja była wstydliwa, a słonecznik w płucach nie pomagał w niczym. W końcu, po chwili ciszy się zdecydował.
'Rosja' wyszeptał, by po chwili powtórzyć trochę głośniej 'To Rosja.'
CZYTASZ
SUNFLOWER ruspol
Fanfiction||Już od dawna nie kwitnął dębem, ani lnem. W jego płucach zadomowił się za to wielki, zabójczy słonecznik. A jego przeszła miłość do Litwy, czy Ukrainy się drastycznie różniła od teraźniejszej miłości do Rosjanina.||