Świadomość przychodziła powoli. Jak kot śledzący niczego niespodziewającą się ofiarę. Powoli stawał się świadomy średnio wygodnego podłoża, miękkiego koca, wkurzających włosów na twarzy. Powoli otworzył zmęczone oczy. Zobaczył plecy okrojone w brązową, skórzaną kurtkę, potem do obrazu dołączyły nogi i krótkie blond włosy. Ameryka przyciszonym głosem rozmawiał z Japonią. To sprawiło, że Polska odzyskał świadomość tego, gdzie aktualnie się znajduje. Szybko usiadł, przez przypadek zrzucając brązowy koc, czego nie zarejestrował przez nagły ból karku.
'Wreszcie się obudziłeś Poland-kun.'
'Co...'
'Dude Japonia znalazł cię nieprzytomnego w łazience. Jak jesteś chory, to zostań w domu, ok? Nikt nie chce się zarazić.'
Puzzle w polskiej głowie nagle się ułożyły. Brakowało tylko jednego kawałka. Wysłał Japonii pytająco-przerażone spojrzenie. W odpowiedzi ten zaprzeczył uspokajając polaka. Ameryka nie wiedział na co chorował. Uciekł do kłamstwa.
'Sorry. Coś mnie dopadło w połowie konferencji. Może to Ela mnie zaraziła, generalnie wpadłem do niej po drodze.'
Perfekcyjna wymówka połączona z uśmiechem, w który włożył swoje umiejętności aktorskie. Jego charakterystycznym uśmiechem z typu 'mam to wszystko gdzieś' W środku jednak czuł się bezsilny, bezwartościowy.
Ameryka mu uwierzył. Nie miał pojęcia, co Polska przechodzi. On sam nigdy nie chorował na 'miłosne kwiaty śmierci', więc nie kojarzył żadnych symptomów, które i tak bywały różne w zależności do osoby.
'W tym stanie nie powinieneś wracać do Warszawy sam.'
'Niby tak, ale...' niby kto chciałby z nim pojechać? Normalnie byłaby to Węgry, ale BFF Polskibyła chora.
'Pojedź z Litwą.' Ameryka po raz kolejny dał znać Polsce, że się nie zna na sytuacjach między "mniej ważnymi" państwami. Przynajmniej TERAZ wie, że nie są częścią Rosji, to i tak zajęło zbyt długi czas.
'Nie dzięki.' wysyczał, co zauważył tylko Japonia 'Wolę pojechać z kimś innym. Najlepiej z kimś, kto...' i znowu pustka w zdaniu. Gdyby słonecznik miał głos, to by wrzeszczał 'Iwan! Iwan! Iwan!'. Na szczęście dla Polski nie miał głosu, ale głowa była pusta. Nie miał zbyt dobrych stosunków ze wschodnimi sąsiadami, a tym zachodnim prawdopodobnie by się nie chciało jechać z nim aż do Warszawy.
'Może zapytamy Czechy-san?' Japonia na ratunek! A nie, wróć... Czechy rozpoznałaby objawy. Tak samo Słowacja... A lepiej ich nie martwić. Jeszcze, że jego kochane rodzeństwo próbowałby wybić mu Rosjanina z głowy. Dosłownie. Patelnią.
'Eeeee... To nie jest najlepszy pomysł...'
'To nie wiem dude. Ja muszę już iść, sami to załatwcie.'
Po wyjściu samozwańczego bohatera zapadła niezręczna cisza.
'Toooo...' Polska postanowił wreszcie się zapytać o konkrety 'Jak mnie znalazłeś?'
'Spotkałem się z Kanadą, a ten mi powiedział o twoim... niecodziennym zachowaniu.'
'Muszę go przeprosić. Co dalej?'
'Poszedłem do łazienki. Nie wyglądało to dobrze. Dużo krwi. Walczyłeś z ścianami?'
'...' rumieniec zażenowania wstąpił na polską twarz 'Może... Chwila słabości...'
'Rozumiem. Tak czy siak dłonie ci się zregenerowały?'
'Tak'
'To dobrze. Przynajmniej regeneracja działa tak, jak powinna.'
Kraj kwitnącej wiśni zamilkł na chwilę nie wiedząc, co dalej powiedzieć.
'Czy to tam było?'
'Tak.'
CZYTASZ
SUNFLOWER ruspol
Fanfiction||Już od dawna nie kwitnął dębem, ani lnem. W jego płucach zadomowił się za to wielki, zabójczy słonecznik. A jego przeszła miłość do Litwy, czy Ukrainy się drastycznie różniła od teraźniejszej miłości do Rosjanina.||