John

414 10 1
                                    

Dopiero co skończyło się spotkanie drużyny atletycznej, a już pędziłem na kolejne spotkanie tym razem samorządu, gdzie byłem przewodniczącym. Spojrzałem na zegarek została minuta, kurczę nie mogę się spóźnić.

- Spokojnie John, nigdy się nie spóźniłeś i tym razem też się nie spóźnisz - zacząłem uspokajać się w myślach.

Równo z czasem wszedłem do sali gdzie już siedziało kilka osób.

- Poczekamy jeszcze chwilę i zaraz zaczniemy spotkanie - odezwałem się z pewnością w głosie, której wcale nie czułem .

Wszyscy się zebrali i zacząłem zebranie. Omówiliśmy co chcemy zmienić i szkolny bal, który musimy zorganizować.

- Chce kandydować na przewodniczącą- pod koniec zebrania odezwała się Natalie - nie twierdzę, że jesteś złym przewodniczącym John, ale pełnisz tą funkcje od początku liceum.

Zamurowało mnie, nie wyobrażałem sobie, żebym miał tej funkcji nie sprawować, lubiłem to, to odciągało moje myśli i odsuwało podejrzenia od naszej rodziny.

Ludzie zaczęli wychodzić z sali, a ja stałem jak kołek.

- Niech wygra lepszy - powiedziała do mnie Natalie i poklepała po ramieniu - a teraz radzę ci się pospieszyć bo był już dzwonek, a wiemy jak nie lubisz się spóźniać panie idealny - mrugnęła do mnie i po tych słowach wyszła.

Spojrzałem na zegarek, cholera to już minuta po dzwonku, cholera przeklnąłem. Szybko pozbierałem moje rzeczy i pobiegłem na zajęcia. Wszedłem do klasy od angielskiego lekko zdyszany.

-Przepraszam za spóźnienie - powiedziałem i usiadłem w pierwszej ławce.

- Czy ktoś chętny do odpowiedzi ? - spytała się pani Mackenzie.

- Ja chętnie - powiedziałem podnosząc rękę.

- Dostajesz 6 John - powiedziała po kilku pytaniach.

Lekcje się skończyły i poszedłem odebrać Sam z przedszkola.

- Jak tam mała ? Dobrze się dziś bawiłaś ?- spytałem ją głaszcząc po głowie.

- Tak John. Bawiłam się dziś z Sarą bo przyniosła nową zabawkę - i Sam zaczęła opowiadać o swoim dniu, a ja się do niej uśmiechałem ,cieszyłem się ,że chociaż tam może się bawić i być normalnym dzieckiem.

- John , musimy od razu wracać do domu - powiedziała ze smutkiem.

- Nie musimy, ale wiesz, że będziemy w końcu musieli tam pójść.

- Wiem -powiedziała zrezygnowana.

- Ale na razie pójdziemy na plac zabaw. Co o tym myślisz ?

- Yupi - ucieszyła się mała.


BraciaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz