Rzecz dzieje się w LA. Wracałam ze szkoły. Byłam zmęczona i miałam ochotę tylko na "Pamiętniki z wakacji". Modliłam się o to, by mojego brata nie było w domu. Nie wiem, czemu miałoby go nie być, bo tydzień temu rzucił szkołę, a jego znajomi przychodzą zawsze tylko do niego, ale pozostaje jeszcze opcja wyjścia na browarka. Weszłam do domu i cicho szłam w stronę swojego pokoju, ale nagle zadzwonił mój telefon i strasznie głośny dzwonek- "Myszojeleń!!! Zagrożony wyginięciem!!! Myszojeleń!!!". "Cholibka"- pomyślałam- "Gariana, nie teraz!". Dzwoniła moja przyjaciółka, Gari.
-Dokąd się wybierasz, grubasko?!- krzyknął mój brat, zwracając uwagę na moją delikatną nadwagę.
Wszyscy do mnie podeszli i zaczęli mnie bić, kopać, tłuc i wyzywać. "Lafirynda"- ktoś powiedział- "Gałganica"- dodał inny- "LOL, ale żal z tego dziecka!"- wrzasnął kolejny. Szarpałam się, ale to nic nie dało, a nawet pogorszyło sprawę. Jeden nagle kazał sobie zrobić loda (w sensie przynieść mu loda Ekipy z zamrażarki), ale zdołałam mu uciec. Pobiegłam do pokoju, i spakowałam się do tego plecaka:
Wsadziłam do niego to:
Wyskoczyłam przez okno z 10 piętra (mieszkaliśmy w bloku) i pobiegłam na lotnisko (oddalone od mojego domu o 30 kilometrów). Tam kupiłam bilet do NYC i poleciałam. Początkowo nie chcieli mnie samej wpuścić na pokład, ale przekupiłam ochroniarzy i załogę naklejkami z My Little Pony. W samolocie zadzwoniłam do Gariany, mojej kol, powiedziałam jej o wszystkim i ona zrobiła to samo co ja. Jej rodzice są pracoholikami, a brat siedzi ciągle u nas, więc nie było z tym problemu. Ja w NYC byłam wcześniej, więc poczekałam na Garianę na lotnisku, a gdy ona też przyleciała, wyszłyśmy na miasto, a potem zaczęłyśmy szukać miejsca do zamieszkania (miałyśmy nadzieję, że ktoś zgubił klucze do willi albo rezydencji i nie chce ich odzyskać).
I tak włócząc się po mieście, spotkałyśmy Eillie- naszą dzisiejszą BYFYFY. Siedziałyśmy sobie w McDonaldzie i tam okazało się, że zamawiamy dokładnie to samo, czyli to:
I tak zaczęła się długa rozmowa. Potem wyjaśniłyśmy jej co się stało. Kiedy spytała o moich rodziców, powiedziałam jej prawdę (pomimo, że była (nie)znajomą, zaczęłam od razu jej ufać)- zginęli w wypadku samochodowym pół roku temu i od tego czasu nie mamy samochodu i mieszkamy sami. Okazało się, że Eillie ma wolną chatę, bo jej rodzice (jak rodzice Gari) są zbyt zajęci pracą, więc nic się nie stanie, jak nagle z nią zamieszkamy.
Teraz ja mam 15 lat (bo to było 2 lata temu), Gari i Eillie 16 i mieszkamy w bazie mojego Gangu Śmiertelnych z bratem Gari- Gustawem, który ma 21 lat i wyprowadził się do nas, jak jego sis powiedziała mu, że znalazłyśmy tani dom koło fabryki gofrów i czasami będą nam podrzucać resztki (a on nie chciał mieszkać z rodzicami do końca życia). W międzyczasie Gariana poznała chłopaka, w którym się zakochała ze wzajemnością i byli razem, jednak im nie wyszło i szybko się rozstali. Ale wciąż są przyjaciółmi, a on nadal jest z nami w gangu. Ma na imię Filip i ma 25 lat (niby mogłyśmy zamieszkać z nim i nie ściągać do nas Gustawa, ale Gari poznała go po przyjeździe brata). W naszym gangu jest też Marek, który nie wiem czemu z nami jest, ale jest i w sumie jest całkiem sponio. Po prostu pewnej nocy przyszedł spać w krzakach koło naszego domu. Z początku chłopacy chcieli go wygonić, ale my z dziewczynami uznałyśmy, że może się nam przydać w gangu. Postanowiliśmy go przygarnąć. Wszyscy mieszkamy razem w tej bazie i traktujemy się jak rodzina, w końcu nią jesteśmy!!
CZYTASZ
Bad Sister
HumorWanda to 15 letnia dziewczyna z ciężką przeszłością. Jej życie jest pełne tragizmu!!! Co się stanie, gdy będzie musiała wrócić do znienawidzonego brata? Dowiecie się, czytając tą książkę!!! PARODIA TEGO TYPU OPOWIADAŃ, WSZYSTKO JEST DLA BEKI!!!