- To jak, gotowy na pierwszy dzień w pracy? - zapytał Taehyung, gdy do kuchni wszedł ubrany w czarną koszulę Jeongguk. Blondyn robił sobie kawę, chcąc wyręczyć w tym młodszego, któremu o wiele bardziej leżało przygotowywanie drinków. I nawet, jeśli była naprawdę niedobra, poczuł w sercu jakiś miły ucisk, bo jeszcze nikt nigdy nie zrobił dla niego porannej kawki. Nawet Yoongi, a jest jego najlepszym przyjacielem.
- No, powiedzmy. Ale stresuję się, bo jednak całe moje życie było związane z firmą. Nigdy nie pracowałem w innym miejscu. A ty dzisiaj co, zajęcia czy praca? - oparł się tyłkiem o blat, chcąc wyglądać jak najbardziej naturalnie przy studencie, co mu średnio wychodziło.
- Zajęcia, wracam dopiero pod wieczór. Na lodówce masz plan mój i Yoongiego, jakby coś się działo to dzwoń, pisz, cokolwiek - wytłumaczył mu, wlewając wrzątek do kubka.
- Co masz na myśli przez "cokolwiek"? - zdziwił się, dlatego spojrzał z niezrozumieniem na mniejszego. Kim jedynie uciekł wzrokiem w stronę salonu, nie chcąc mu mówić. - No, Tae, proszę.
- Ehh... No na przykład, jakbyś może chciał coś ugotować, czego może nigdy wcześniej nie robiłeś i przypadkowo byś podpalił mieszkanie, masz nawet tam wypisane wszystkie numery alarmowe - powiedział nieśmiało, nie mogąc powstrzymać się przed posłaniem w jego stronę nieśmiałego uśmiechu.
- Trafił mi się naprawdę okropny mąż - udawał obrażonego. - Jak możesz w ogóle we mnie nie wierzyć?
- A potrafisz gotować?
Brunet przemilczał przez chwilę tą sprawę, bawiąc się paskiem od spodni, nie wiedząc, co odpowiedzieć dwudziestotrzylatkowi.
- No nie - odpowiedział cicho, od razu słysząc donośny śmiech Taehyunga. Naburmuszył się, zakładając ręce na piersi. - Ale to nie znaczy, że się nie nauczę. To nie może być aż tak trudne. To tylko... gotowanie. Umiem przygotować kilkadziesiąt przeróżnych drinków, na pewno będę w stanie zrobić raz nam obiad.
- Pożyjemy, zobaczymy. Na razie musisz dać sobie radę w pracy i nie dać się zwolnić już pierwszego dnia.
- To tak się da? - twarz Jeongguka wykrzywiła się w grymasie, na co Kim znowu się zaśmiał.
- Boże, co ty robiłeś wcześniej, że naprawdę nic nie wiesz o pracy zwykłych śmiertelników. Serio, nie dorastam ci do pięt, panie żyłem-w-lepszym-świecie.
- Długo by opowiadać, może kiedyś cię ten zaszczyt kopnie w dupę.
- A jaki bezczelny. Gdzie ja miałem oczy, jak wybierałem sobie męża w tym klubie. Na pewno było tam wielu, o niebo lepszych biznesmenów, którzy woleliby zrobić mi z dupy jesień średniowiecza, zamiast zabierać do urzędu.
Ciemnowłosy słuchał tych uroczych obelg, rzucanych w jego stronę, ale nie mógł się za nie w żaden sposób obrazić. Naprawdę polubił Taehyunga, nawet chciał, żeby kiedyś było z tego coś więcej, ale miał nieodparte wrażenie, że bez swoich pieniędzy i drogich garniturów nie będzie w stanie.
Gdy miał kasę, wszystko wydawało się łatwiejsze.
- No niestety, czasu nie cofniesz. Jeszcze przez jakiś czas będziesz na mnie skazany - westchnął z uśmiechem, patrząc na leżące pod stołem papiery rozwodowe. Gdy tylko uzbierają trochę kasy lecą do Las Vegas, żeby unieważnić swoje małżeństwo, i chociaż w zupełności wystarczyłby jeden z nich, to oni chcieli zrobić to razem. Może to było dziwne, skoro znali się raptem trzy dni, a ich ślub był przypadkowy, jednak chcieli to skończyć tak, jak zaczęli. Razem. - A właśnie, masz już pomysł, jak przechwycisz kopertę z aktem ślubu z domu swoich rodziców?
CZYTASZ
my one night husband |taekook|
Romancetaehyung leci do Las Vegas na wieczór kawalerski swojego starszego brata, nie będąc świadom, że tej samej nocy wpląta się w przedziwne małżeństwo z niezwykle przystojnym bogaczem, jeonggukiem... ...i że będzie musiał pokazać mu, że szczęście to nie...