Taehyung nadal nie mógł uwierzyć w to, że pokonał swój największy lęk. Zaśpiewał z całego serca, a ludzie to pokochali. Pokochali jego niski głos, którego on tak nienawidził.
Nawet przez sekundę zapomniał, że na widowni w pierwszym rzędzie siedział Jeongguk, jego największa miłość i zmora, odkąd go tak po prostu zostawił. Bał się, że to zaburzy jego występ, ale nie chciał pokazać, że jest słaby. Chciał przede wszystkim udowodnić samemu sobie, że nie potrzebuje nikogo innego dla swojego własnego szczęścia.
Ale to wszystko przestało mieć znaczenie, gdy zobaczył w drzwiach prowadzących za kulisy bruneta.
Stanął na środku pomieszczenia, nie zwracając uwagi na znajdujących się dookoła ludzi i wbił w niego spojrzenie. Nie ruszył się nawet o milimetr, gdy chłopak podszedł do niego i podrapał się po karku.
- Tae, wiem, że zachowałem się chujowo, ale-
Przerwał, bo na jego policzku wylądowała duża dłoń Kima. Poczuł na skórze tak uciążliwe pieczenie, że aż musiał pogładzić chłodną ręką uderzone miejsce.
- Należało mi się - powiedziałby jakby do siebie, na co Taehyung parsknął.
- Jeszcze jak. Uderzyłbym cię drugi raz, ale nie chce wyjść na narwanego, bo każdy może donieść na mnie sędziom. Zabiłbym cię, jeśli z twojego powodu by mnie jeszcze zdyskwalifikowali. Wystarczy, że wyszedłeś wtedy z mieszkania, a ja miałem wrażenie, że świat mi się wali na głowę, bo nawet nie potrafiłem cię zatrzymać - starał się, ale nie mógł powstrzymać łez, które powoli zaczęły wypływać spod jego powiek. Młodszy spojrzał na niego ze smutkiem, dłonią wycierając jego policzek. Chcąc nie chcąc, blondyn wtulił się w jego palce, walcząc z samym sobą.
- Przepraszam, że tak nagle i bez słowa wyjechałem, ale musiałem coś załatwić.
- Tak? A co takiego?
- Przepisałem firmę na wujka, nie jestem już jej właścicielem, ale nadal dostaję część dochodów - powiedział czekając, aż chłopak odwzajemni jego spojrzenie. - Zerwałem z Soyeon, tak na dobre. Sprzedałem mój apartament i kilka mniejszych budynków, które miałem w Nowym Jorku.
- Czemu? To w końcu twój dom - powiedział od niechcenia, jakby wcale go to nie obchodzi. Prawda była jednak taka, że nie chciał dopuścić do siebie myśli, że Jeon naprawdę robił to wszystko, żeby do niego wrócić. Nie chciał się nakręcać.
- To nie był mój dom. Ty nim jesteś i wasze małe mieszkanie w Seulu. Chociaż nie ukrywam, mam nadzieję, że wyprowadzimy się teraz na coś własnego - powiedział, chwytając jedną z jego dłoni. W końcu podał mu kwiaty, których jasnowłosy nie chciał na początku wziąć.
- Jestem twoim domem? - zapytał, zgrywając głupiego. Może po prostu chciał się upewnić, że dobrze usłyszał wcześniejsze słowa biznesmena. - Jestem dla ciebie ważny?
- Najważniejszy - nachylił się lekko i wyszeptał do jego ucha, muskając płatek wargami. Taehyung był pewien, że spalił totalnego buraka, ale nie przeszkadzało mu to tak długo, jak Jeongguk tu był i nie miał zamiaru z nich rezygnować. Chociaż musiał się upewnić co do jeszcze jednej rzeczy.
- Pow-
- A właśnie, prawie bym zapomniał - puścił rękę Kima, żeby wyciągnąć coś zza marynarki. Dopiero teraz blondyn zauważył, jak dwudziestodwulatek wygląda: nowe, markowe ubrania, srebrny Zenith na nadgarstku, złote Ray-Bany. Miał wrażenie, że ma przed sobą kogoś zupełnie nowego. Ale widać było, że Jeongguk jakby odżył. Najwyraźniej biedne życie u jego boku nie było wcale takie ekscytujące, jak mówił. - Trzymaj.
CZYTASZ
my one night husband |taekook|
Romancetaehyung leci do Las Vegas na wieczór kawalerski swojego starszego brata, nie będąc świadom, że tej samej nocy wpląta się w przedziwne małżeństwo z niezwykle przystojnym bogaczem, jeonggukiem... ...i że będzie musiał pokazać mu, że szczęście to nie...