- Taehyung! Uspokój się, nie warto tam iść - Min starał się ostudzić nerwy młodszego przyjaciela, który chodził jak oszalały po mieszkaniu. Od dobrych dwudziestu minut próbował pomóc mu znaleźć jego szczęśliwą bransoletkę, którą dostał od mamy na osiemnaste urodziny. Co każdą godzinę zaczynał też od nowa płakać, przypominając sobie, jak okropnie potraktował go brunet.
- A to niby czemu nie? - zaniósł się szlochem, co zwiastowało kolejną falę łez. Wziął do ręki telefon, patrząc na uśmiechniętego na tapecie Jeongguka, bo doprawdy, nie miał serca jej zmieniać. - Tak bardzo za tobą tęsknię.
Wyszeptał i pocałował ekran, od razu trzeźwiejąc i rzucając urządzeniem w ścianę.
Przedmiot rozbił się na kilka kawałków od siły uderzenia, a miętowowłosy musiał aż się uchylić przed jednym z nich, po czym spojrzał na Kima jak na wariata.
- Czy ciebie popierdoliło? Co to, kurwa, było? - dwudziestopięciolatek podszedł do szczątków telefonu, żeby go pozbierać, bo wolał nie użerać się z płaczącym przez złamane serce i dodatkowo z bólu blondynem, bo akurat by na któryś nadepnął.
- No co?! Mój chłopak jest teraz w chuj bogaty, to może w ramach przeprosin kupi mi nowy za to, że nawet łaskawie się nie odezwał od czterech dni! A nie, czekaj, jestem jego mężem, więc chyba należy mi się połowa, czy coś takiego, więc mogę sobie go sam kupić! - po jego policzkach znowu popłynęły łzy, ale tym razem ze złości.
Minęły dokładnie cztery dni, odkąd Jeongguk wyszedł z ich mieszkania z walizką i w towarzystwie Soyeon. Nie powiedział nawet najmniejszego słowa, tylko spojrzał na niego jakiś taki skruszony, jakby wcale nie byli w związku. Jakby wcale nie łamał mu serca swoim wyjściem.
Taehyung nie miał pojęcia, co zrobił nie tak i dlaczego brunet tak właśnie postąpił. Przecież mu obiecał. Obiecał, że nigdy jej nie wybierze, że to on będzie zawsze na pierwszym miejscu. I teraz płacił za swoją głupotę, mając złamane serce i wiedząc, że już nigdy nie zaufa nikomu na tyle, żeby znowu być w związku.
- Taehyung - z rozmyśleń wyrwał go starszy, kładąc rękę na jego ramieniu. Chłopak ocknął się i spojrzał na niego smutno. Po raz pierwszy od czterech dni nie był wściekły, nie miał zamiaru niczego rozwalić ani rozbić. Teraz był po prostu smutny i rozżalony, więc gdy zaczął płakać, nie mając siły na zaciśnięcie pięści, Yoongi po prostu przytulił go, jego głowę opierając o swoje ramię.
- No już dobrze, mały. Nie płacz. Ten dupek nie był tego wart - głaskał go po jasnych włosach mając wrażenie, że pęka mu serce. Nigdy nie był za bardzo wylewny w kwestii uczyć, ale prawda była taka, że kochał Kima jak młodszego brata, więc jak tylko widział, że dzieje mu się krzywda, to miał ochotę zniszczyć wszystko, co stało na drodze do szczęścia chłopaka.
A raczej młodego mężczyzny, w końcu ten chłopiec miał już dwadzieścia cztery lata.
- Dlaczego on mi to zrobił, Yoonie - zapłakał, nie ruszając się nawet na milimetr. Wytarł trochę twarz z łez, pociągając nosem. - Co ja zrobiłem nie tak, że mnie zostawił? W czym byłem niewystarczający?
- Byłeś idealny, to on po prostu nie umiał tego docenić - odsunął go od siebie i przetarł jego policzki. - Jesteś pewien, że chcesz iść dzisiaj na ten konkurs? Może lepiej zostać w domu i odpocząć trochę?
- O nie, hyung, ten dupek nie stanie mi na drodze do marzeń - blondyn odsunął się od niego i ścisnął między palcami wisiorek, który dostał od Jeona na święta. Powinien go najlepiej spuścić w kiblu, ale był do niego za bardzo przywiązany. Uwielbiał ten złoty mikrofonik tak bardzo, jak kochał swojego złotego chłopca. - Mam w nosie to, że złamał mi serce. Już i tak zmieniłem piosenkę.
CZYTASZ
my one night husband |taekook|
Romancetaehyung leci do Las Vegas na wieczór kawalerski swojego starszego brata, nie będąc świadom, że tej samej nocy wpląta się w przedziwne małżeństwo z niezwykle przystojnym bogaczem, jeonggukiem... ...i że będzie musiał pokazać mu, że szczęście to nie...