(a/n: łapcie oczekiwany rozdzialik, włożyłam w niego mnóstwo serca i specjalnie jest trochę dłuższy niż zazwyczaj, żebyście wybaczyli mi taką długą przerwę, dlatego mam nadzieję, że się wam spodoba <3 )
Jeongguk wyszedł z osiedlowego marketu, kierując kroki w stronę mieszkania. Odkąd wprowadził się do chłopaków, zdążył już całkiem dobrze zorientować się w okolicy, dlatego mógł wychodzić do sklepu bez stresu, że się gdzieś zgubi. Mocniej chwycił płócienną torbę (był zwolennikiem ekologii) i z uśmiechem na ustach skierował się do domu.
Tak. Nie minęło wcale dużo czasu, ale to małe, jego zdaniem, trzypokojowe mieszkanko szybko stało się dla niego drugim domem.
A Yoongi i Taehyung szybko stali się kimś więcej, niż tylko współlokatorami.
Przez dwadzieścia jeden lat swojego życia, Jeongguk nie zwracał za bardzo uwagi na to, co się dzieje dookoła niego. Przed śmiercią taty, większość swojego czasu spędzał w szkole albo w samolocie, latając za rodzicem wszędzie tam, gdzie akurat miał mieć spotkanie.
Gdy musiał przejąć firmę, cała jego uwaga skupiła się na pracy, przez co większość nastoletniego czasu spędził za biurkiem, w końcu zapominając, że póki jest młody, powinien czerpać z życia jak najwięcej się dało.
Dlatego poniekąd podobała mu się ta sytuacja, gdy czasami musiał wyjść do sklepu, żeby kupić podstawowe produkty. Mógł wtedy podziwiać otaczający go świat i nawet najzwyklejsze czynności obcych mu ludzi stawały się dla niego fascynujące, na przykład starszy pan karmiący gołębie albo jakaś dziewczynka spacerująca z psem.
Jeongguk zawsze chciał mieć psa.
Teraz jednak musiał szybko wyjść z mieszkania, bo skończyła mu się mąka. Postanowił sobie, że skoro jest teraz zwykłym, przyziemnym człowiekiem, którego nie stać na gosposię, to musi w końcu nauczyć się gotować. Ale to wcale nie tak, że najpierw zabrał się za pieczenie, bo dowiedział się od Yoongiego, że Taehyung uwielbia babeczki czekoladowe z musem truskawkowym w środku, które zawsze robi mu jego mama, ilekroć wróci do Daegu. Dzisiaj postanowił spróbować coś upiec, a że był to akurat przysmak blondyna, to tylko przypadek, bo tak naprawdę nie było innego przepisu, o jakim Jeon miałby jakiekolwiek pojęcie.
- Przepraszam, masz może chwilkę? - zaczepiła go nagle jakaś blondynka, na oko trochę młodsza od niego. Bankrut dostrzegł w jej ręce podkładkę z kartkami, a ona sama miała dosyć przejętą minę.
Jeongguk zaczął zastanawiać się, czy na pewno nie zostawił włączonego piekarnika (choć tak naprawdę wystraszył się, bo miętowowłosy nagadał mu, że ma nie rozmawiać z obcymi, którzy mogą mieć ochotę go porwać), ale nastolatka wyglądała na całkiem sympatyczną dziewczynę, dlatego postanowił na chwilę się zatrzymać.
- T-tak, jasne. O co chodzi?
- Z moimi przyjaciółmi prowadzę projekt, który ma na celu uratowanie starego kina w centrum. Nie wiem, czy słyszałeś o Myeongdo. To jest naprawdę popularne kino, ale mieści się w starym budynku, a jego nowy właściciel chce go zburzyć, żeby w to miejsce postawić bardziej nowoczesny, a co za tym idzie, chce zniszczyć wspaniałą architekturę i kulturę tego miejsca. Dlatego, czy chciałbyś może podpisać petycję, żeby nie burzyć tego wyjątkowego kina? - wyjaśniła z przejęciem, wpatrując się w niego ciemnymi oczami.
- Tak jasne - powiedział szybko brunet, biorąc od dziewczyny długopis i zapisując w następnej wolnej rubryce swoje imię i nazwisko (chociaż i przy tym się zawahał, bo Yoongi powiedział mu, że każda żywa dusza w tym mieście będzie czyhać na jego niewinność, więc skąd mógł wiedzieć, czy nie sprzedaje właśnie swoich organów jakiejś sekcie). - Powiedz mi, czy kino jest już zamknięte, czy można jeszcze przyjść coś obejrzeć?
CZYTASZ
my one night husband |taekook|
Romantizmtaehyung leci do Las Vegas na wieczór kawalerski swojego starszego brata, nie będąc świadom, że tej samej nocy wpląta się w przedziwne małżeństwo z niezwykle przystojnym bogaczem, jeonggukiem... ...i że będzie musiał pokazać mu, że szczęście to nie...