(a/n: dziękuję za 200 obserwujących, kochajcie tego fika i komentujcie, bo to mega motywuje <3 )
Blondyn przyjął od wyższego plik kartek i zaczął je przeglądać. Akt małżeństwa, wystawiony w Las Vegas dokładnie tydzień temu. Kim Taehyung, Jeon Jeongguk. Im dłużej czytał, tym bardziej rozszerzały się jego oczy.
- C-co to ma być? To musi być jakaś pomyłka. To nie jest możliwe, żebyśmy wzięli ślub i co, że niby jesteś moim mężem i mamy razem zamieszkać? W końcu, na to wskazuje twoja walizka.
Brunet speszył się na to bezpośrednie pytanie starszego. Jego policzki zapłonęły żywym ogniem, jednak wszedł do środka, mijając swojego... Męża.
- Słuchaj, ja wiem, że to brzmi jak szaleństwo, ale najwyraźniej byliśmy na tyle najebani, że nawet małżeństwo nie wydawało się dziwne. Bo w końcu się nie znamy. Dlatego usiądźmy nad tym na spokojnie - obrócił się do chłopaka i wyciągnął do przodu swoją dłoń. - Jeongguk.
Taehyung popatrzył na nią przez chwilę i z zawahaniem objął swoimi palcami rękę wyższego. I to był moment, kiedy Jeongguk był w stanie stwierdzić, że nigdy nie trzymał przyjemniejszej w dotyku dłoni.
- Chodź, akurat kumple przyszli, ale mam nadzieję, że nie będzie ci to przeszkadzać.
Jasnowłosy zaprowadził Jeona do salonu, co spotkało się z dziwnym spojrzeniem Yoongiego. Potrzebował chwili, żeby zrozumieć, kto właśnie stoi na środku jego salonu.
- Aha! - krzyknął i wskazał palcem na intruza, przez co ten się spojrzał na Mina niezrozumiale. - To ty! Ty uprowadziłeś Taehyunga, i nawet nie raczyłeś wypieprzyć jego tyłka!
- Słucham? - zapytał zdziwiony Jeongguk, w poszukiwaniu pomocy zwracając się do Kima.
- Yoongi, co ty, kurwa, mówisz?
- No to ten piękniś zabrał cię z klubu. Tak w ogóle, co ty tutaj robisz?
- No więc, sprawa jest taka, a w ogóle, to twoja wina, że mnie nie powstrzymałeś - rzucił na swoją obronę w kierunku przyjaciela. - W jakiś chory sposób, ja i Jeongguk wzięliśmy ślub.
Na te słowa miętowowłosy wypluł whisky z buzi z powrotem do szklanki, a Jimin mało nie jęknął z ekscytacji.
- Kurwa, co? Jak? Kim Taehyung, ty popierdoleńcu, nie możesz jak gdyby nigdy nic wziąć ślubu i przyprowadzać swojego męża do naszego mieszkanka.
- Sam przyszedł - rzucił jakby od niechcenia, dopiero po chwili rozumiejąc, że brzmiało to wyjątkowo okropnie. - Wybacz. Tak czy inaczej, czemu ja nie dostałem żadnych papierów. Chyba mi też by coś wysłali.
- Do Korei pewnie idzie dłużej. Ale zdziwiłem się, gdy mi dałeś tą karteczkę z adresem. W końcu w papierach napisałeś zupełnie co innego.
- Co? - zdziwił się dwudziestotrzylatek, jeszcze raz biorąc dokument, w poszukiwaniu adresu.
- Mówiłeś, że mieszkasz w Daegu.
To był moment, w którym Taehyung wiedział, że spierdolił po całości. Wpatrywał się beznamiętnie w te kilka liter, wydrukowanych na białej kartce i już zaczął obmyślać w głowie plan ucieczki na drugi koniec świata.
Jednocześnie Yoongi zaniósł się jeszcze większym śmiechem, niż ostatnio, o mało nie wylewając na siebie alkoholu.
- Wpisałeś adres do domu! Matka cię zajebie, jak zobaczy, że wziąłeś sobie szybki ślub i to jeszcze szybciej, niż jej starszy synek - odłożył szklankę na stolik i wstał z fotela, kierując się do kuchni. - Przecież to jakiś kabaret, na to trzeba coś mocniejszego.
CZYTASZ
my one night husband |taekook|
Roman d'amourtaehyung leci do Las Vegas na wieczór kawalerski swojego starszego brata, nie będąc świadom, że tej samej nocy wpląta się w przedziwne małżeństwo z niezwykle przystojnym bogaczem, jeonggukiem... ...i że będzie musiał pokazać mu, że szczęście to nie...