7🥀

75 7 10
                                    

Obudziłam się zlana potem i ze łzami w oczach. Nie mogłam się ruszać ciało miałam sparaliżowane a oddech płytki. Czułam czyjąś obecność, ale byłam sama w domu nie wieże w te wszystkie duchy i takie inne wiec nie ma pojęcia co to chyba, że to ja jestem jaka przewrażliwiona. Nie mogąc sie ruszyć próbowałam zasnąć co na szczęście skończyło się mission complite.

Z powrotem obudziłam się spóźniona do pracy więc od razu  chwyciłam za telefon żeby do niego zadzwonić. Cztery nieodebrane połączenia od Luke.  Wybrałam jego numer który odebrał po trzech sygnałach.

- Hej misiu - odezwał się zaspany Luke.

- Spałeś? A dzisiaj przypadkiem nie masz na rano do pracy?

- Próbowałem się do ciebie dodzwonić w tej sprawie. Było morderstwo w męskiej szatni ochroniarz zaobserwował, że gdy ostatnia osoba opuściła płyte  basenową to już z niej nie wyszła wiem, że jedna osoba poszła go pospieszyć ponieważ basen miał sie zamknąć za kilka minut a ten dalej nie wychodził więc ktoś poszedł sprawdzić co z nim to leżał wykrwawiając sie natomiast potem znaleźli - w tym momencie usłyszałam odruch wymiotny Luke'a - odciętego palca tej samej osoby. Martwiłem sie troche bo powinnaś byc w pracy dzisiaj a nie odberałas telefonów.

- I powiedzieli ci to przez telefon?

- Przyjechałem na miejsce gdzie był szef i wyjaśnił mi wszystko oraz kazał wracać do domu bo przesłuchiwani będą trenerzy którzy mieli wtedy swoją zmiane 

- Wiadomo kim był ten człowiek?

- Jakiś mężczyzna wstępnie ustalili, że miał trzydzieści cztery lata.

- Są jacyś podejrzani oprócz ludzi z pracy?

- Z tego co mi wiadomo to nie, ale jeszcze dziwniejsze jest to, że w szatni był sam bo zapis z kamer pokazuje, że przed ostatnia osoba wyszła z szatki kilka minut przed jego wyjściem z wody został sam na płycie a potem w szatni. Wychodzi na to, że jakaś niewidzialna siła to zrobiła co jest totalnie nie możliwe bo duchy nie istnieją.

Wtedy przypomniał mi się mój sen. Byłam duchem w szpitalu, a szpital jak to szpital dużo ludzi pogrążonych w żałobie inni natomiast cieszą sie po usłyszeniu dobrych informacji o swojej bliskiej osobie. Latałam po całym budynku kiedy przez główne wejście weszła kobieta miała na sobie białą sukienkę która miała na sobie dużo w krwi, w rękach trzymała czarnego kota niestety nie byłam w stanie zobaczyc jej twarzy przez liczne bandaże, ale strój sam w sobie przerażał. Ta kobieta mnie zaintrygowała więc postanowiłam ruszyć za nią, nawet nie wiem kiedy znaleźliśmy sie w sali. Lekarze przymocowali je całe ciało pasami bezpieczeństwa. Zachowywała się prawie naturalnie poza tym, że w ogóle nic nie mówiła a twarz cały czas miała owinięta bandażami. Kiedy lekarz dowodzący ściągną materiał naszym oczom ukazała się twarz, ale nie taka zwykła ludzka tylko coś na kształt manekina. Bez wyrazu, pusta, bez brwi z czarnymi jak węgiel oczyma. Lewitowałam jakieś piec metrów od miejsca gdzie leżała wszystko było dobrze nie ruszała się wcale, ale kiedy lekarz podszedł do niej ze strzykawką podniosła się jak w transie. Spojrzała w oczy jednej z pielęgniarek będących na sali swoim przerażająco pustym wzrokiem na co ta pani uciekła potem ta postać zwróciła się w moja stronę i uśmiechnęła jeszcze straszniej niż poprzednio. To był tamten moment w którym poczułam czyjaś obecność. Potem się wybudziłam, ale z paraliżem sennym.

- Luke, przyjedziesz do mnie? Nie chce być sama - spytałam go na co odrazu zaszkliły mi się oczy

- Jasne, mógłbym zabrać tez chłopaków? Umówiliśmy się na popołudnie nie chciałbym tego odmawiać, a wiem, że nawet się z nimi zakolegowałaś - mogłabym przysiąść, ze w tym momencie się uśmiechał jak głupi

Put your love on me || Niall Horan(zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz