Hejka!
Jeśli nie przeczytaliście poprzedniego rozdziału "Proszę, nie." to radzę na początku do niego zajrzeć, bo jest tam kilka ważnych wątków, na których będzie opierać się ta część.
~*~
- Bardzo mi przykro z powodu twojego rozstania z Skyler.
Siedziałam razem z Syriuszem na trybunach i oglądałam trening quidditcha naszego domu. Nigdy nie byłam zbyt wielką fanką tego sportu i nie pałałam do niego miłością, ale niektóre sytuacje wymagały ode mnie poświęceń. Poza tym dużo bardziej wolałam już siedzieć na zimnym dworze, niż słuchać rewelacji Lily na temat tego, jaki James jest wspaniały w łóżku. W tym momencie zamarznięcie do szpiku kości wydawało się być dużo lepszym pomysłem i mniejszą torturą.
Syriusz zaproponował mi wspólne wyjście, aby ostatecznie zażegnać wojnę, jaka się między nami zrodziła. Bardzo się cieszyłam, że to właśnie on wyszedł z tą propozycją, bo oznaczało to, że jednak mnie nie oszukiwał i faktycznie mu zależało. Brakowało mi szczerych rozmów z Blackiem. W gruncie rzeczy to on jako jedyny wiedział chyba o mnie wszystko. Może czasami rzeczywiście nie zachowywał się, jak wzorowy przyjaciel, ale był naprawdę wspaniałym słuchaczem i zawsze wiedział, co ma powiedzieć. Mogłam mu mówić wszystko i wiedziałam, że Syriusz mnie nie wyśmieje i zostawi to dla siebie.
Łapa był bardzo skomplikowaną osobą. Ciężko było go rozgryźć. Był, jak chorągiewka na wietrze, która co chwilę zmieniała swój kierunek. Czasami nawet wydawało mi się, że chłopak skrywa w sobie więcej, niż przeciętny człowiek. Świetnie opanował swoją mimikę twarzy i nigdy nie pokazywał żadnych większych emocji. Jego srebrzyste i zimne tęczówki bardzo rzadko ukazywały jakiekolwiek uczucia, a obojętny wyraz twarzy tylko to wszystko potwierdzał. Wiele osób miało go za bezdusznego drania, którego nie obchodzą problemy innych, ale to nie była prawda. Znałam go doskonale i wiedziałam, kiedy kłamał. Udawał, że nie boli go to, co ludzie o nim mówią, ale gdzieś w głębi czułam, że strasznie go to rani. Syriusz był osobą, która w swoim życiu przeszła bardzo dużo i naprawdę go za to podziwiałam, że tak świetnie sobie z tym radził.
Jako jedna z nielicznych wiedziałam przez co musiał przejść i strasznie mnie to denerwowało, gdy ludzie go oceniali nie znając całej prawdy. Wiedziałam, że to wszystko co pokazuje, to tylko tandetna maska i sposób na odstraszenie osób trzecich. Było mi przykro, bo Syriusz mimo iż tego nie pokazywał, był bardzo wrażliwym i troskliwym człowiekiem. Na pierwszy rzut oka może tego nie było widać, ale gdy znało się go tak dobrze, jak ja, to dało się to dostrzec. Wystarczyło choćby spojrzeć na jego gesty, albo chociaż reakcję, gdy któremuś z Huncwotów, albo mi, działa się krzywda. W takich sytuacjach Syriusz rzucał wszystko i za wszelką cenę starał nam się pomóc. Był bardzo oddanym przyjacielem. Co prawda w niektórych sytuacjach zachowywał się, jak skończony debil, ale wiedziałam, że gdybym go poprosiła o to, aby wskoczył za mną w ogień to bez zastanowienia by to zrobił.
Syriusz nie lubił mówić o swoich uczuciach. Robił to tylko wtedy, gdy naprawdę było źle. Black był trochę, jak niespodzianka. Na zewnątrz udawał, że wszystko jest w porządku, ale od środka przechodził istny armagedon.
- Daj spokój - mruknął, podając mi końcówkę papierosa, którą przed chwilą miał w ustach. - Skyler była idiotką. - dodał, pochylając się do przodu. - I wydaje mi się, że ma coś do Pettigrew.
Kiedy usłyszałam co powiedział, momentalnie zakrztusiłam się dymem, którym się zaciągałam.
- Co? - zapytałam, marszcząc brwi. - Petera? Naszego Petera?
CZYTASZ
Friends with benefits // Syriusz Black
FanfictionPrzyjaźń bez zobowiązań jest fantastyczna dopóki w grę nie wchodzą uczucia, prawda?