— No cholera, no! — przewróciłam oczami, a następnie uniosłam podirytowane spojrzenie na łazienkowy sufit i policzyłam w myślach od zera do dziesięciu, mając nadzieję, że chociaż to trochę mnie uspokoi.
Zignorowałam krzyki Dorcas, które dochodziły z naszego wspólnego pokoju i całkowicie skupiłam się na konturowaniu swoich ust czerwoną kredką, która miała przełamać moją dzisiejszą stylizację i dodać jej odrobinę pikanterii. Moja przyjaciółka była naprawdę kochaną osobą, ale dzisiaj już ewidentnie przesadzała. Nie dość, że obudziła mnie o szóstej rano, tylko po to, aby zapytać mnie, czy może pożyczyć mój szampon do włosów, bo jej nie pachnie tak pięknie jak mój, gdzie już za to powinnam ją zabić, no bo halo, kto normalny budzi kogoś o tak niedorzecznej porze i to w dodatku, aby spytać o taką pierdołę, to jeszcze wlazła mi do łazienki, kiedy leżałam sobie w wannie i brałam kąpiel, prosząc mnie, żebym pomalowała jej paznokcie u prawej ręki, bo jej dłonie za bardzo się trzęsą i wychodzi jej to paskudnie.
Naprawdę miałam ochotę zacząć krzyczeć. Kochałam Dorcas całym sercem, ale przysięgam, że jeszcze nigdy nie irytowała mnie tak bardzo, jak dzisiaj. Ale mimo wszystko, całą swoją wolą hamowałam się od wrzasków, bo nie chciałam jej dokładać stresów, zwłaszcza, że czekał ją naprawdę ciężki dzień. Meadowes może samym wyglądem przypominała bezuczuciową sukę i zachowywała się podobnie, ale jeśli chodziło o sprawy bardziej ważne, takie jak na przykład poznanie całej rodziny swojego chłopaka, bezapelacyjnie traciła nad sobą kontrolę i zmieniała się w jeden, wielki kłębek nerwów. Może nie było tego po niej widać, ale strasznie jej zależało na tym, aby wypaść przed bliskimi Fabiana jak najlepiej i to właśnie dlatego jeszcze milczałam, chociaż w innym przypadku już dawno dałabym jej w pysk, aby się ogarnęła.
— Ja chyba wyjdę z siebie i stanę obok!
Odłożyłam czerwoną szminkę do małej kosmetyczki i westchnęłam męczeńsko. Odsunęłam się od lustra, aby jeszcze raz upewnić się, że mój makijaż wygląda należycie, a kiedy miałam pewność, że wszystko pasuje z sobą idealnie, wyszłam z łazienki, tylko po to, aby zobaczyć Dorcas, którą dzieliło kilka sekund od wybuchu płaczem.
— O co znowu chodzi? — zapytałam, naciskając na słowo ''znowu'', równocześnie zakładając dłonie na biodrach.
Dziewczyna, słysząc mój głos, podskoczyła na swoim miejscu i popatrzyła na moje odbicie w lusterku przy którym próbowała upiąć swoje blond włosy. Jej brązowe oczy wpatrywały się w mnie przez kilka sekund z takim szokiem, jakby widziała mnie pierwszy raz w życiu.
— Jestem gdzieś brudna, że tak się na mnie gapisz? — spytałam, spoglądając w dół na moją beżową sukienkę przed kolano, którą zdecydowałam się ubrać. Bardzo ją lubiłam, była delikatna i niewinna, co bardzo gryzło się z moim charakterem, który akurat był jej przeciwieństwem.
— Jakim cudem, ty wyglądasz jak pierdolona księżniczka po trzydziestu minutach ogarniania się, a ja, po dwóch godzinach dalej wyglądam, jak gnom?! — krzyknęła histerycznie, wplątując palce w włosy, które teraz przypominały ptasie gniazdo, albo jeden, wielki kołtun. — Czy ty możesz mi to wyjaśnić?!
Ponownie przewróciłam oczami i pokręciłam głową z dezaprobatą, a następnie wiedząc, że jestem przez nią obserwowana, podeszłam do swojej walizki, otworzyłam ją i zaczęłam przeszukiwać jej zawartość.
— Co Ty robisz? — zapytała płaczliwie, ale jej nie odpowiedziałam. Zamiast tego uśmiechnęłam się tryumfalnie, gdy znalazłam małą butelkę, która była wypełniona aż po sam brzeg bursztynowym płynem. Dostałam ją na urodziny od Syriusza dokładnie na taką okazję, jak ta. Cóż, Black znał mnie doskonale i wiedział, że prędzej, czy później znajdę się w sytuacji, kiedy będę potrzebować znieczulenia. — Chcesz pić?
CZYTASZ
Friends with benefits // Syriusz Black
FanfictionPrzyjaźń bez zobowiązań jest fantastyczna dopóki w grę nie wchodzą uczucia, prawda?