Rozdział 9

53 4 3
                                    

Tak jak radziła mama dałam sobie czas. Starałam się zająć czymś głowę. Przeczytałam książkę, oglądałam seriale, czatowałam z Zoe i ustaliłam z tatą datę przyjazdu.
Podjęłam decyzję o podjęciu tej pracy, bo wszystko w domu i okolicy przypominało mi o Harrym.  
Do Hiszpanii miałam wylecieć za niecały tydzień. Powiadomiłam o tym Zoe i poprosiłam, by nikomu nie mówiła. Zbliżyłyśmy się do siebie po moim rozstaniu z Harrrym, w końcu czułam, że mogłabym się odnaleźć w tej paczce szkoda, że tak późno.

Umówiłyśmy się dziś do galerii odświeżyć trochę moją garderobę. Większość ubrań kupowałam, by przypodobać się Harry'emu i jego kolegom. Każde ubranie nim pachniało, przypominało dobre chwilę, pościel pachniała jak cudowny seks i papierosy zmieszane z jego ulubionymi, mocnymi perfumami. Każdy centymetr w moim pokoju łamał mi serce przypominając o wszystkim co było. Potrzebowałam zmiany, dużej zmiany i nie miałam tu na myśli tylko wyjazdu.

Dokładnie za trzydzieści pięć minut miałyśmy się spotkać pod galerią. Przeczesałam włosy szczotką i spojrzałam w lustro. Kupa nieszczęścia ubrana w jeansowe spodenki, białą koszulkę wpuszczoną za pas i czarne tenisówki. Powoli zamrugałam kilka razy starając się oswoić z tym wyglądem. Nawet próbując udawać, że nic się nie stało było widać to gołym okiem. Westchnęłam i zarzuciłam włosy na prawa stronę. Najpotrzebniejsze rzeczy spakowałam do niewielkiej torebki, którą za chwilę powiesiłam na ramię i wyszłam z domu kierując się do przystanku autobusowego. Miejsce docelowe znajdowało się zaledwie dziesięć minut drogi komunikacją miejską od domku mojej mamy, więc nie potrzebowałam używać taksówki.

— Cześć kochana! — uśmiechnięta dziewczyna powitała mnie delikatnym przytuleniem.
— Tak, hej.
We mnie takiego entuzjazmu już nie było. Westchnęłam cicho i weszłyśmy do galerii rozglądając się witrynach sklepowych. Pożegnanie z przeszłością w postaci wymieniania praktycznie wszystkich tekstyliów było mi potrzebne, a jednocześnie tak trudne do wykonania.
Moje serce nie chciało nic wyrzucać, zmieniać. Kochało ten zapach, perfumy, papierosy, gumę miętową żutą codziennie po umyciu zębów. Jego niebieską szczoteczkę, która dalej leżała w łazience idealnie komponując się z fioletem na mojej.
Gardło ścisnęło mi się na te wspomnienia.
Ocuciła mnie chłodna klimatyzacja jednego ze sklepów, do których ciągnęła mnie Zoe. Przeglądałam pościele, poszewki, dywaniki, ale nic nie wydawało mi się interesujące. Moja głowa była daleko stąd. Analizowała każdy dzień ostatnich dwóch lat i zastanawiała się, w którym miejscu popełniliśmy błąd. W którym ja go popełniłam? Od kiedy wszystko zaczęło się psuć, a może od zawsze to było zepsute?

— Halo! Ziemia do Alex! Co jest? Żyjesz?
Delikatna dłoń z czerwonymi długimi paznokciami pomachała mi przed oczyma. Zamrugałam szybko wracając na ziemię. Nie mogłam tak co chwilę odpływać, bo prędzej w depresję wpadnę, niż zapomnę o tym człowieku.
— Przepraszam, zamyśliłam się jaki kolor będzie pasował do mojego pokoju po przemalowaniu ścian. — skłamałam najbardziej wiarygodnie jak mogłam.
Zielonooka skinęła głową i pociągnęła mnie do kolejnego sklepu.

— Potrzebne ci to tak właściwie? Przecież i tak wylatujesz do ojca — stwierdziła po chwili przeglądania narzut na łóżka. Miała rację, teoretycznie nie było mi to potrzebne.
— Niby nie, ale co, gdy wrócę i zobaczę to wszystko w nienaruszonym stanie? Wszystko do mnie wróci, uderzy i złamie ponownie serce?
— A jak znajdziesz tam przystojnego Hiszpana? — zaśmiała się.
— O nie, nie potrzebny mi tam facet. Jednego się przed chwilą pozbyłam.

Zawtórowałam jej śmiechem przełykając ślinę i zaciskając po tym wargi. Miałam nadzieję, że moje udawanie szło mi tak dobrze jak myślałam, że idzie i Zoe wcale nie wyczuła smutku w mojej wypowiedzi.

Pozbyłam się

To tak źle brzmiało, a jednocześnie dawało mi wolność, swobodę i możliwość ułożenia życia tak jak ja chciałam. Przecież byłam jeszcze młoda, tyle przede mną, a ja zamykam się na świat przez jednego bruneta, który zapewne teraz w najlepsze bawi się z kolegami.
Reszta zakupów była nudna. Zanim tu przyjechałam myślałam, że świetnie spędzę czas, zmienię coś w swoim dotychczasowym życiu, a ja wybrałam parę pierdółek i nowe szorty.
— Co ty na to, żeby Lou nas zabrał? Jest niedaleko, przed chwilą wysłał mi wiadomość.
Zoe zaproponowała widząc, że najwyraźniej nudzą mnie już te zakupy. Sama też straciła entuzjazm przez moje marudzenie.
— Jeśli to dla niego nie problem — wzruszyłam ramionami. Dalej nie mogłam się przyzwyczaić do obecnej sytuacji, chociaż cieszyłam się, że mam kogoś z kim mogę porozmawiać. Dwa lata byliśmy na zwykle "cześć", a teraz bliżej nam do przyjaźni niż przez cały tamten okres czasu.

Toksyczna miłość | H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz