Rozdział dwunasty

411 14 16
                                    

(Ten sen należy do Czarna-22.Opisała go w swoim opowiadaniu gdzie opisuje swoje sny więc serdecznie do niej zapraszam i oczywiście mam pozwolenie na przepisanie go tutaj😘)

Wszędzie było ciemno...panowała kompletna cisza.Woda sięgała mi do kostek i nie wiedziałam gdzie jestem.Chciałam wstać ale nagle poczułam przeszywający ból w kręgosłupie.Nogi i ręcę miałam skute jakimiś starymi i zardzewniałymi kajdankami.Mimo silnego bólu wstałam zaczynając dostrzegać zarysy pomieszczenia,w którym się znajdowałam-Nie było okien,mebli ani drzwi.Wielkie Kamienne "pudło" znajdujące się najprawdopodobniej pod ziemią.

Podeszłam do ściany szukając jakieś drogi ucieczki z tego miejsca.Nadaremno...wokół nie było żadnych poruszających się kamieni w ścianach ani żadnej klapy w podłodzę.Sufit przez to,że był w miarę nisko mogłam również zbadać-NIC.

Nagle poczułam czyjąś obecność.Jakby jakaś osoba wpatrywała się w moje plecy poranione od kajdan oraz łańcuchów.Powoli się odwróciłam nie wiedząc co mogę tam zobaczyć.W odległości kilku metrów stała kobieta...lecz nie taka normalna.Ta miała przewieszoną przez ramię jakaś starą szmatę ubrudzoną w krwi,a ubrana była w długą,białą i podartą sukienkę.Jednak...nie patrzyła na mnie.Jej wzrok spoczywał w podłodzę pokrytej wodą.

Nagle kobieta uniosła głowę,a w pomieszczeniu z niewiadomych przyczyn zrobiło się jasno.Rozejrzałam się po pomieszczeniu i zauważyłam,że wszedzie było ciemno...lecz to nie był żaden pokój,a coś co ciągnęło się w nieskończoność-coś z czego nie da się uciec.Odwróciłam wzrok z powrotem na kobietę,a jej źrenice tępo wpatrywały się w moje...zdrętwiałam z przerażenia.Nie mogłam się ruszać.Miała mocno zarysowane kości policzkowe,oczy czarne jak smoła...tak jakby ich wcale nie miała oraz rozchylone usta,które ukazywały krzywe,żółte i bardzo długie zęby.Chciałam uciekać...nie wiem dokąd ale i tak nie mogłam się ruszać.Jakaś dziwna moc trzymała mnie w miejscu-przestałam oddychać i zapadła całkowita cisza.Kobieta nie oddychała ani się nie poruszała.Nagle nie wiadomo z kąd pojawił się ogień.Postać zaczęła się palić z głośnym jękiem.Jej skóra zaczęła się topić...sukni już nie było,a w jej miejscu tańczyły małe płomienie.Widok był przerażający.Krew zaczęła kapać na podłogę i parować pod wpływem temperatury,aż z kobiety został tylko szkielet z dziwną skórą,która o dziwo się nie spaliła.Postać była czarna i okropnie śmierdziała.Teraz wpatrywały się we mnie jej oczodoły.

Okropny stwór rzucił się na mnie z wrzaskiem wbijając mi swoje bardzo długie pazury w ramiona i szyję.Zrobiło mi się ciemno przed oczami.Czułam,że spadam...

-Chanel!-poczułam potrząsanie moim ciałem.Obudziłam się cała zalana łzami i ciężko dysząc,a obok mnie siedział Finn.Spojrzałam na niego,a on mnie przytulił-To tylko zły sen słoneczko-powiedział,a ja kiwnęłam głową na tak

-Finn,czy mógłbyś się ze mną położyć?-zapytałam,a on się delikatnie uśmiechnął i położył się obok mnie.Mocno wtuliłam się w chłopaka i próbowałam zasąć.Niedługo po tym słyszałam równomierny oddech chłopaka co oznaczało,że śpi.Zamknęłam oczy i zasnęłam

Skip Time-Rano

Obudziłam się rano...Finn'a nie było obok mnie.Chociaż w sómie mogłam się tego spodziewać.Przypomniał mi się wczorajszy sen-ta noc zdecydowanie nie należała do moich ulubionych ale tamten dzień napewno.Zeszłam na dół z zamiarem zrobienia sobie czegoś do zjedzenia ale ku mojemu zdziwieniu w kuchni stał Finn.No własnie-w całej kuchni się dymiło,a mąka była dosłownie wszędzie.

Live | Finn WolfhardOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz