ROZDZIAŁ II

8.9K 288 239
                                    

-Malfoy!

Rozejrzała się dookoła w panice, szukając czegokolwiek czym mogłaby się okryć. Gdy jej wzrok padł na wciąż leżący na kanapie koc, zaczęła w duchu składać modły dziękczynne Merlinowi. Sekundę później stała naprzeciw współlokatora już z nieco pewniejszą miną. Czuła, że ślady rumieńców nadal gościły na jej policzkach, jednak nieszczególnie ją to obchodziło.
Podniosła brodę do góry i hardo spojrzała mu w oczy. Przez głowę przemknęło jej, że wcześniej zauważyła na twarzy wroga coś jakby cień rozbawienia, jednak szybko odgoniła od siebie tę myśl, gdy zobaczyła wpełzający na jego twarz zimny uśmieszek.

Spojrzenie stalowo-szarych oczu potrafiło zmrozić do szpiku kości. Odpowiedziała podobnym wzrokiem z nadzieją, że choć w niewielkiej mierze odniesie taki sam efekt.

- Co ty tu robisz? - zapytała wojowniczo, podciągając prowizoryczne odzienie. W jego oczach pojawiła się pogarda.

- Mieszkam, Granger - odpowiedział z ironią. Przekrzywił głowę, nie spuszczając z niej wzroku ani na sekundę.

- Taak? Zdążyłam już o tym zapomnieć - rzuciła zaczepnie, jednak po chwili zganiła się w duchu. Przecież to mogło zabrzmieć jak wyrzut!
Chłopak jednak albo nic nie zauważył, albo niewiele go to obeszło. Zmierzył ją badawczo z góry na dół przez co poczuła, że rumieniec znów zalewa jej policzki. Głupia!

- A dziwisz się? - odpowiedział powoli, aczkolwiek dosadnie, jakby ważąc każde słowo.- Gdyby tobie ktoś wył za ścianą nocami i psuł humor każdego dnia, to przebywałabyś z nim w jednym pomieszczeniu dłużej niż absolutnie konieczne minimum?- spojrzał jej głęboko w oczy. - Nawet, jeżeli cierpienie tej osoby sprawiałoby ci przyjemność?

Ostatnie zdanie wypowiedział jadowitym tonem, w odległości zaledwie paru milimetrów od jej twarzy. Nie potrafiła powstrzymać fali wstydu i złości. Co za cham!

Poczuła, że w tym momencie jej policzki mają odcień dorodnego pomidora, jednak nie dbała o to. Miała ochotę mu przyłożyć. Chciała wyżyć się za te dni depresji w jakikolwiek sposób, a on nadawał się na to idealnie. Tak bardzo go nienawidziła!

- To czego tu wracasz? Wypieprzaj tam, skąd przyszedłeś!

Przez falę złości, która ogarnęła jej ciało, dopiero po chwili dotarło do niej, że swoim wybuchem jedynie rozbawiła blondyna, który zaśmiał się głośno i przeciągle. Gdy jednak spojrzał na nią z powrotem zauważyła, że ta wesołość nie objęła jego oczu. Coś się w nich jednak zmieniło. Wydawało się, że... złagodniały.

- Widzę, że w końcu wróciłaś do życia... szlamo - uśmiechnął się kpiąco.- Sen na kanapie, pod pierzyną, najwyraźniej dobrze ci zrobił.

Jego wypowiedź była tak sprzeczna ze sobą, że Hermiona poczuła zawroty głowy. Wyzywanie i obrażanie były na porządku dziennym, ale czemu na Merlina wspomniał o jej nocy w salonie?

- Jak widać - odpowiedziała, nie dając po sobie poznać zdziwienia i rozdrażnienia. - A co? Przyczyniłeś się do tego? - zapytała ironicznie. Miała ochotę parsknąć śmiechem na samą myśl, że Malfoy mógłby zrobić dla kogoś cokolwiek dobrego. Jednak gdy zobaczyła, że blondyn wzrusza ramionami, o mało nie zakrztusiła się własną śliną.

- Trzęsłaś się razem z kanapą- powiedział z wrednym uśmieszkiem, który na nowo rozbudził w dziewczynie wściekłość.- Gdybym czegoś nie zrobił, to ten huk nie dałby mi spać.

Poczuła, że spinają jej się wszystkie mięśnie. Była zła na swoją słabość. Bardziej jednak frustrował ją fakt, że ten kretyn jej pomógł. Niby dla swojej korzyści, ale mimo wszystko. Zawsze przecież mógł się na nowo wynieść i zostawić ją w takim stanie. Teraz musiała być mu wdzięczna! O ironio...

Dramione- Prawdziwa MiłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz