ROZDZIAŁ XXXVI

3.7K 142 199
                                    


Nie myśl o szczęściu.

Nie przyj­dzie - nie zro­bi za­wodu;

Przyj­dzie - zro­bi niespodziankę.

Bolesław Prus


Świeżo upieczeni państwo Potter zostali przywitani w murach Hogwartu niemałymi brawami. Niemal wszyscy zapomnieli o swoich uprzedzeniach i postanowili cieszyć się razem z nimi. Wiwatowali, bili brawo, a fakt, że McGonagall zorganizowała specjalną ucztę na cześć Potterów dzień przed całkowitym zakończeniem roku, tylko wzmocnił ich zachwyt. Jedynie większość Ślizgonów patrzyła na to wszystko z pogardą w oczach. Na palcach jednej ręki można było zliczyć mieszkańców domu węża, którzy potrafili szczerze powiedzieć, że cieszą się szczęściem Pottera i Lovegood, i że przy najbliższej okazji nie mają zamiaru wbić któremuś z nich różdżki w plecy.

Hermiona patrzyła na to wszystko z euforią. Cieszyła się zupełnie jakby chodziło o nią samą. Po tym wszystkim co przeszli wspólnie z Harrym, traktowała go jak brata. Był jej drugą połówką, jednak nie w romantycznym tego słowa znaczeniu. Kochała go miłością szczerą, ale całkowicie braterską. Zrobiłaby dla niego wszystko i była pewna, że on odwdzięczyłby się tym samym.

Po uczcie- niespodziance na cześć Potterów, państwo młodzi poszli do dormitorium, a pozostała czwórka postanowiła wybrać się na spacer bo błoniach. W ich sercach powoli zaczęła rodzić się tęsknota za tym miejscem, mimo że umysł wciąż jeszcze nie dopuszczał do siebie myśli, że to już koniec. Koniec cudownej przygody... koniec dzieciństwa.

- Nie mogę uwierzyć, że to już koniec – westchnęła Ginny, wypowiadając na głos myśli wszystkich zgromadzonych.

Zawędrowali pod drzewo położone jak najbliżej jeziora i usiedli na gorącej ziemi. Co prawda słońce powoli zaczynało chować się nad szczytami drzew, jednak cały dzień spiekoty zostawił po sobie ślad.

- Ja też nie.

Hermiona usiadła tuż obok niej, obserwując jak Draco z Blaisem idą w stronę brzegu, by podrażnić rozłożoną leniwie Wielką Kałamarnicę.

Przez dłuższy moment zapanowała między nimi całkowita cisza. Każda siedziała zatopiona we własnych, tylko sobie znanych myślach, a ciepły wietrzyk lekko muskał ich odsłonięte ramiona i unosił włosy. Z tym miejscem wiązało się tak wiele wspomnień. Wiele wydarzeń, emocji, pragnień... a teraz koniec. Tak po prostu.

- Wyobrażasz sobie, że już więcej tu nie wrócimy? - wyszeptała Ginny, przerywając ciążącą powoli ciszę. Wpatrywała się w górujący nad nimi zamek z czymś na wzór nostalgii i wszechogarniającego uczucia.

Hermiona spojrzała na nią ze zrozumieniem, ale jedynie wygięła usta w uśmiechu. Wolała się nie odzywać. W tym momencie ani trochę nie ufała swojemu głosowi.

- Co to za grobowa atmosfera? Ktoś umarł czy co? - zapytał Blaise, podbiegając do Ginny i unosząc ją w górę, jakby ważyła nie więcej niż garść piór.

Hermiona pokręciła głową, a kiedy poczuła ramiona oplatające ją w talii, uśmiechnęła się z lubością.

- Oni chyba nigdy nie dorosną – skomentował Draco, patrząc z rozbawieniem na chichoczących przyjaciół.

- Myślę, że to dobrze. Każdy związek potrzebuje choć odrobiny zabawy – odpowiedziała, wzruszając lekko ramionami. Złapała jego ręce i przytuliła mocniej do siebie.

Dramione- Prawdziwa MiłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz