Stand there and look into my eyes
And tell me that all we had were lies
Show me that you don't care
And I'll stay here if you prefer
Yes I'll leave you without a word
Without a word
Całkowicie straciła poczucie czasu. Minęły całe godziny, zanim znów poczuła się na siłach... a może były to dni? A nawet miesiące?
Nie ważne. Nic nie jest ważne.
Oszołomienie nie pozwalało jej racjonalnie określić gdzie się znajduje, ani co tak właściwie się stało. Czuła dojmujący ból w głowie, a także okolicach zatok, ale coś jej mówiło, że i tak jest już o wiele lepiej.
Przebiegła dłonią po miękkiej tkaninie, spodziewając się jedwabistego dotyku, a zamiast tego natrafiła na zwyczajny, odrobinę szorstki. Zmarszczyła czoło i uniosła powoli powieki.
Jasne pomieszczenie, białe ściany, metalowe rurki w nogach łóżka. Skrzydło Szpitalne. Znów. Ostatnio jakoś zupełnie nie miała szczęścia do zdrowia. Ale, tak racjonalnie patrząc, czy miała je do czegokolwiek innego? I co się właściwie stało?
Uniosła się do pozycji siedzącej, rozglądając dookoła. Jakieś nieprzyjemne uczucie kołatało się w jej sercu, kłując je boleśnie raz po raz. Ignorowała to z pełną premedytacją, instynktownie czując, że mogłaby go teraz nie udźwignąć.
- Już wstałaś, drogie dziecko? - usłyszała zatroskany głos, więc momentalnie zwróciła się w stronę jego źródła.
Pani Pomfrey stała obok łóżka, mieszając jakąś miksturę o nieprzyjemnie ciemnej barwie. Rozpoznała go po dłuższej chwili- Eliksir Pieprzowy.
Pani Pomfrey podeszła do niej i bez żadnego ostrzeżenia położyła dłoń na jej czole.
- Brak gorączki, wyraźnie oznaki zmęczenia. Choroba zaczyna mijać... - mamrotała pod nosem, oglądając Hermionę z każdej możliwej strony. Po chwili wcisnęła jej w dłoń szklankę z ciemnym eliksirem. - Wypij to. Jest już dobrze, ale ostrożności nigdy za wiele.
Hermiona grzecznie spełniła polecenie i już po chwili poczuła przyjemne ciepło, a z jej uszu wyleciała para.
- Pani Pomfrey? - zapytała, kiedy lekarka odwróciła się by odejść. Kobieta zatrzymała się, dając znać spojrzeniem, że słucha. - Co się właściwie stało? I ile spałam?
Kobieta wróciła powolnym krokiem do jej łóżka, gdzie z roztargnieniem zaczęła poprawiać poduszkę.
- Złapałaś jakieś ciężkie choróbsko, ot co – odpowiedziała w końcu, patrząc Hermionie prosto w oczy. - Przyprowadzili cię tu panna Lovegood z panem Potterem, zeszłego ranka. Więcej nic nie wiem.
Odwróciła się by odejść, oznajmiając tym samym, że rozmowa skończona.
- Pani Pomfrey! - zawołała jeszcze Hermiona, wyciągając rękę. - Kiedy będę mogła stąd wyjść?
- Jutro.
Krótkie pytanie, krótka odpowiedź i Hermiona znów została sama.
Głucha cisza otuliła ją z każdej strony, drażniąc bębenki niczym najgłośniejszy krzyk. Dziwne uczucie w sercu zaczęło narastać z każdą chwilą coraz bardziej, a w jej umyśle pojawiały się strzępki informacji. Odpychała je w najdalsze zakątki, podświadomie chcąc chronić się przed bólem. Wszystko na nic. Po niedługiej chwili na sam wierzch wypłynęło jedno słowo, a raczej imię: Draco.
CZYTASZ
Dramione- Prawdziwa Miłość
FanficOna - Prefekt Naczelna z bagażem złych doświadczeń i załamaniem nerwowym, On - Prefekt Naczelny z bagażem ognistej w pokoju. Przed nimi ostatni rok nauki w Hogwarcie, zaczynający życie po skończonej wojnie z Voldemortem. Jak bardzo zmienili się prze...