ROZDZIAŁ XXV

4.7K 171 246
                                    


Po dwóch godzinach lotu powóz powoli zaczął opadać.

Prefekci spędzili cały ten czas w salonie, rozmawiając, przekomarzając się i snując domysły.

Raz czy dwa, byli tak blisko siebie, że tylko sam Merlin wie, dlaczego nie doszło do pocałunku. Czyżby nie chcieli?

Od ostatniego momentu nie odzywali się do siebie, przebywając w pełnej zażenowania ciszy.

Hermiona siedziała zwinięta w fotelu, wpatrując się w zgaszony kominek, a Malfoy leżał rozłożony na kanapie, z rękami pod głową i nogą luźno zwisającą z brzegu.

W pewnym momencie Gryfonka uniosła lekko głowę.

- Czujesz? - zapytała cicho, jakby bojąc się odezwać choć odrobinę głośniej.

- Co?

- Chyba się obniża...

Spojrzeli sobie w oczy, trwając tak o sekundę za długo, po czym jak na komendę zerwali się do okna.

Pod nimi znajdowały się ogromne połacie zieleni przyprószone cieniutkim, białym puchem i przerywane raz po raz nielicznymi domostwami, porozrzucanymi niczym klocki na ogromnej makiecie. Na horyzoncie ujrzeli długi pasek mieniącej się w słońcu, lazurowej wody. Morze Śródziemne.

Hermiona westchnęła cicho pod nosem. Była tak zauroczona rozciągającym się pod nimi widokiem, że nawet nie zauważyła ręki Malfoya, którą delikatnie objął ją w pasie.

Po kilku sekundach morze zostało zakryte wyrastającym z ziemi, ogromnym zamkiem.

Był duży, jednak nie tak jak Hogwart.

Biały wapień pokrywający ściany mienił się w słońcu, kontrastując z ciemną ścianą lasu wokół.

Długie, liczne wieże, zakończone niebieskimi, spiczastymi dachami, w niczym nie przypominały tych z Hogwartu.

Akademia Beauxbatons była piękna. Przywodziła na myśl pałacyki z mugolskich bajek o księżniczkach i królewiczach.

Brakowało tylko gadających jelonków i wiewiórek.

Powóz wylądował na środku wielkiej polany, na której znajdował się cudowny zamek.

Hermiona niewiele myśląc, chwyciła Malfoya za rękę, po czym łapiąc w biegu kurtkę, pełnym podniecenia krokiem ruszyła w stronę drzwiczek.

Słońce zalało ich twarze, oślepiając i sprowadzając cudowne ciepło, tak niespotykane w chłodnej Anglii.

Podniosła głowę ku niebu, pozwalając promieniom muskać twarz, po czym w jednej chwili rozpięła zamek kurtki.

Zapomniała, że panuje tu inny klimat. Nie potrzebowała tak grubych ubrań.

- Mionka! - usłyszała znajomy krzyk, a chwilę później została poderwana do góry i okręcona wokół. Pierre pocałował jej obydwa policzki, po czym postawił na ziemi łapiąc za twarz i spoglądając prosto w oczy. - Dobrze cię widzieć.

- Cześć Pierre – uśmiechnęła się do niego łagodnie, pozwalając się wyściskać, po czym zerknęła na wyłaniającą się zza niego Rabielle. - Cześć Bielle!

- Cześć!- Pocałowały się w policzek, uśmiechając do siebie jak najlepsze przyjaciółki. A to nowość.

Nie zdążyły jednak zamienić ani słowa, bo po chwili ich uwagę przyciągnęła sytuacja rozgrywająca się między chłopakami.

- Cześć, cześć. Tylko tym razem bez tulenia – powiedział Malfoy, cofając się o krok z niepewną miną. Jeszcze chwila, a potknąłby się o własne nogi.

Dramione- Prawdziwa MiłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz