Rozdział 4

13 2 0
                                    

- Cześć Meave, wracam do domu z Henrym. Nie martw się o mnie, wszystko jest okej. Napiszę do ciebie jak tylko wrócę do domu jasne? - Właśnie rozmawiałam z Haley, która zostawiła mnie samą w klubie i wracała do domu z nieznanym jej facetem. Cudownie. Teraz naprawdę zastanawiam się, dlaczego musiałam poprosić moją mamę, żeby nas dzisiaj zawiozła. Mogłam jechać sama, przecież mam prawo jazdy. Ale nie, oczywiście, że ja i Haley zazwyczaj pijemy na imprezach, więc chciałam się zabezpieczyć.

Tak się kurwa zabezpieczyłam, że właśnie wracam na pieszo do domu. Pięć jebanych kilometrów, o drugiej w nocy, z alkoholem we krwi i to na dodatek w szpilkach. Lepiej po prostu być nie mogło. Czasem żałuję, że nie podejmuję dobrych decyzji. Ale to tylko czasem.

Wciąż myślę nad słowami tej kobiety. Nie mogła mnie pomylić, nie uwierzę w to. W jej oczach było widać kłamstwo, chociaż starała się to zakryć odwagą, lecz ja to zauważyłam. Kłamała, tylko jaki miała w tym cel? Rozmyśliła się? Może czegoś się bała? Nie, to ostatnie odpada, nie wyglądała na przestraszoną, wręcz przeciwnie. Z drugiej strony, nie zauważyłam już więcej dzisiejszej nocy tego chłopaka, ani nikogo z jego znajomych, z którymi siedział. Może to faktycznie nieporozumienie? Uwierzcie mi, że chciałabym przestać się tym zadręczać, ale nie mogę. Może na dzisiaj już to zostawię, bo chyba zaczyna się mój kac, ale jutro przeanalizuję to jeszcze raz. Tym razem na trzeźwo. Jak tylko minie mi kac.

Jak bardzo przegrałam życie idąc dzisiaj na tą imprezę? Jest niedziela, a w poniedziałek mam ważny wykład na studiach. Już widzę moje skupienie na nim, naprawdę. Nie wspomniałam o kierunku moich studiów, lecz pewnie większość z was się już domyśliła. Studiuję psychologię sądową, lecz zamierzam to połączyć z kryminalistyką w niedalekiej przyszłości. 

Analizowanie ludzi jest bardzo przydatne na praktykach, czy też w teorii. Stało się ono moją codziennością, jak już zdążyliście zauważyć. Od zawsze interesowałam się rzeczami związanymi z przestępstwami, czy ogólnie samą kryminalistyką, czyli dosłownie wszystkim co było związane z łamaniem prawa. Od dziecka czytałam dużo kryminałów, czy też oglądałam filmy w tej tematyce. Moich rodziców zawsze to przerażało, lecz ja oglądając jakąś sprawę w telewizji usiłowałam rozwiązać ją sama, słuchałam potem tylko zakończenia, żeby zobaczyć czy byłam na dobrym tropie. Jak mówiłam,  uwielbiam to. Moi rodzice zawsze oczekiwali ode mnie, że będę lekarzem, jak oni. Chociaż interesowałam się tym, nie było to coś, co bym robiła z satysfakcją każdego dnia. 

Odrywając się od swoich myśli zobaczyłam, że zostały mi jeszcze trzy kilometry drogi. Nie ma mowy, że wytrzymam choćby odrobinę dłużej w tych butach, za nic tego nie zrobię. Właśnie uświadomiłam sobie, że zajmuję się rzeczami związanymi z przestępczością, a właśnie idę sama, w środku nocy, pijana i do tego na szpilkach pośrodku niczego. Przecież to wcale nie jest niebezpieczne, prawda? Nie mam nawet durnego gazu pieprzowego przy sobie. No ale kto by pomyślał, że będę wracać na pieszo? No właśnie. Nikt. 

- Hej, mała! Podrzucić cię gdzieś? - Usłyszałam warkot silnika i głos jakiegoś mężczyzny. No świetnie, jeszcze tego mi brakowało.

- Podziękuję, jestem niedaleko domu. - Odparłam zlewczo, po szym przyspieszyłam kroku. I tak już było słychać w moim głosie zdenerwowanie, więc przyspieszenie kroku nic nie zmieni. Dzisiaj mam wyjebane w zasady, dosłownie.

- Jesteś pewna? Zostały się jakoś dwa kilometry od rozpoczęcia się domów. - Nalegał wciąż facet. Odwróciłam się w jego stronę i zauważyłam, że nie był sam. Towarzyszyło mu trzech facetów. No to chyba byłabym jakaś głupia, jeśli bym wsiadła do tego auta. Uśmiechali się do mnie jak jacyś niezaspokojeni. Nie ma mowy.

- Tak, jestem pewna. Zresztą, mój chłopak już po mnie jedzie. - Odwróciłam się z tryumfalnym uśmiechem, bo jestem pewna, że po usłyszeniu tego odpuszczą. 

- Jak chcesz, powodzenia życzę w takim razie. Naraz. - Co za kretyn. Był milusi bo chciał mnie przelecieć, a jak odmówiłam "przejażdżki" to momentalnie wredota. Jak mówiłam, ludziom nie można ufać, nigdy. Nawet jeśli wyglądaliby na najniewinniejszą osobę na tym świecie. Miłe buźki skrywają w sobie więcej złego, niż te wredne. No cóż, koniec gadania. Trzeba iść dalej.

Po około czterdziestu minutach znalazłam się w swoim mieszkaniu. Moje nogi umierały, naprawdę. Nie wiem co mnie pokusiło, żeby pojechać do klubu, który jest pięć kilometrów od mojego domu, jak klub mam zaraz za rogiem. Okej, ale się nie oszukujmy, jeśli mamy porównać te kluby, to wybór jest oczywisty.

Wyjęłam klucze, po czym weszłam do mieszkania i zapaliłam światło. Moja głowa już ma naprawdę dość na dzisiaj. Chcę tylko iść spać, ale muszę się jeszcze wykąpać, abym czuła się bardziej komfortowo. Poszłam do swojego pokoju i ściągnęłam z siebie ubrania, po czym zaczęłam zmywać makijaż. Po tych czynnościach udałam się pod prysznic. Pod wodą czułam, jak cały alkohol ze mnie ulatywał. Zdecydowanie muszę wziąć tabletki, bo jutro nie wytrzymam z bólu, czuję to. 

Po prysznicu i wzięciu tabletek udałam się w końcu do łóżka. Jest trzecia dwanaście. Najwyższy czas spać.

***

Rano obudził mnie telefon. Przeklęty ten, kto śmie mnie budzić po imprezie.
- Halo? - Moje gardło tak bardzo potrzebuje wody, naprawdę. 

- Nie odebrałaś wczoraj, myślałam, że coś ci się stało. Wszystko w porządku? Masz dziwny głos. - Potrzebowałam chwili, żeby ogarnąć kto dzwoni. Haley. 

- Tak, wszystko w jak najlepszym porządku. - Odpowiedziałam wrednie. No co? Musiałam iść pięć kilometrów w szpilkach w nocy. Zostawiła mnie. To nie było fajne.

- Słuchaj. Wiem, przepraszam, że cię zostawiłam. Wiem również, że miałam załatwić transport powrotny, ale sama rozumiesz. Bardzo mi się spodobał Henry, zresztą chyba z wzajemnością. - Powiedziała podekscytowana dziewczyna. Może nie powinnam być zła? W końcu może to będzie miłość jej życia? Nie wiem, wciąż mam mieszane  uczucia co do tego wszystkiego. W szczególności do niego.

- Okej, tylko proszę. Nie rób już tak więcej, było mi przykro. - Odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Może tego nie okazywałam, ale było mi w chuj przykro. Ona przyszła ze mną, nie z nim. Tak, wiem. Zazdrość. Przejdzie mi.

- Spotkamy się jutro po twoich zajęciach? - Zapytała z nadzieją. Jutro poniedziałek i po wykładach mam praktyki w więzieniu. 

- Wiesz co, jutro mam praktyki w więzieniu. Zgadamy się wieczorem, dobrze? - Odpowiedziałam, bo szczerze to nie wiedziałam w jakim nastroju wrócę jutro z praktyk i co na nich będzie. 

- Jasne, w takim razie do usłyszenia. - Powiedziała Haley, po czym się rozłączyła. 

Spojrzałam na zegarek w telefonie, który wskazywał piętnastą. Muszę jeszcze napisać na jutro podsumowanie ostatnich praktyk. Ale to później, najpierw wezmę tabletki.

Wstałam i poszłam się ogarnąć, po czym zeszłam zrobić sobie śniadanie. Włączyłam do tego radio, aby posłuchać muzyki, lecz po paru minutach przerwano, aby podać ważny komunikat o jakieś sprawie z narkotykami, która miała miejsce w moim mieście.

- No cóż, to już nie mój interes. - Powiedziałam do siebie, po czym przełączyłam stację, aby umilić sobie poranek. Jestem aż zdziwiona, że mój kac pozwala mi na słuchanie muzyki. W tym momencie przypomniałam sobie sytuację z wczoraj.

- Przepraszam, pomyliłam cię z kimś.

To nie była pomyłka...

IllusionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz