Rozdział 6

12 2 0
                                    

- Nie wierzę, że dostałaś Millera! - Zaczął Chris wymachując przy tym rękami. No cóż, to już wiecie skąd mam ten odruch. 

- Siedź już cicho i daj mi przejrzeć jego akta, jasne? Inaczej osobiście wsadzę ci je głęboko w dupę. - Zagroziłam chłopakowi. Trafiłam na największego chuja, na jakiego mogłam trafić, a ten mnie jeszcze dobija. Cudownie.

Skierowałam swój wzrok na kartotekę mężczyzny, która szczerze mówiąc mnie przerażała. Miał zaledwie dwadzieścia pięć lat, a już dostał trzydzieści wyroku. Więzienie jest naprawdę okropnym miejscem i według mnie, skazani nie mają po nim wyrzutów sumienia, tylko są jeszcze bardziej wkurwieni. Taka moja opinia.

Ethan Simon Miller. Nie mogę ujrzeć końca jego akt. Dlaczego ten chłopak to wszystko zrobił?

Handel narkotykami, przemyt, próba zabójstwa rodziny funkcjonariusza,zabójstwo,  udział w bójce, sprzeciwianie się funkcjonariuszom, podrabianie pieniędzy, używanie fałszywych danych, fałszerstwo dokumentów, kradzież,  napad na pobliski bank i wiele innych, mało ważnych już wykroczeń. Patrząc na to, ile złych rzeczy zrobił, to mógł trafić na więcej. No cóż, współczuję mu tych lat, bo siedzi na oddziale dla najgroźniejszych przestępców. Pewnie ma przejebane, krótko mówiąc. W więzieniu nie znajdzie się nigdy miłych osób. Przysługa za przysługę, szkoła życia w pewnym sensie. Ktoś ci skołował narkotyki? Jeśli nie dasz mu paru tysięcy w jedną dobę za nie, giniesz lub będziesz sam błagał o śmierć. Istna dżungla.

- Trafiłem na Alana Gonsales. Nie jest tak źle, jak myślałem na początku, że będzie. Parę drobnych wykroczeń i handel, nic nadzwyczajnego. Mam nadzieję, że będzie chciał współpracować. - Wyrwał mnie z moich myśli Chris. Słyszałam o Alanie, podobno był zamieszany w jakiś gang, ale mu tego nie udowodnili. Na jego korzyść.

- Widzisz? A tak bardzo się bałeś. To mi nasz wykładowca raczej chce skrócić życie, nie tobie. - Zaśmiałam się wciąż patrząc w kartkę, na której widniało życie tego chłopaka, a raczej mężczyzny.

- No ale z tym Millerem to ci nieźle dojebał. Słyszałem, że mają mu postawić kolejne zarzuty. Niedługo ma mieć rozprawę.

- Masz rację, strasz mnie dalej. Jeśli ja dzisiaj wyjdę żywa z tego więzienia, to będzie istny cud. - Prychnęłam pod nosem. No co? To raczej nie będzie miłe spotkanie. Ja wiem, że nie mogę go oceniać po jego aktach, no ale błagam was! Kto by się nie przestraszył wiedząc, że będzie siedział w jednym pomieszczeniu z niezbyt miłą osobą.

- Ty nie dasz rady? Ty? Wiesz jakie to dla ciebie wyróżnienie, kobieto? Jego sprawa nie została jeszcze do końca wyjaśniona, więc może twój udział coś odmieni. Pomyśl o tym. Już widzę to w nagłówkach gazet. Studentka rozwiązała sprawę, której do tej pory nikt nie mógł rozwiązać. Brzmi cudownie, prawda? - Wyszczerzył swoje żeby w uśmiechu, czochrając moje rude włosy. Niech go ktoś wyłączy, proszę. Da się tak? Fajnie by było, serio.

- Spierdalaj - Mruknęłam pod nosem, po czym wróciłam do swej lektury.

***

- Pamiętajcie, nie dajcie się im sprowokować, a tym bardziej nie wykazujcie zbyt dużo emocji. Nie mogą widzieć waszego strachu, wykorzystają to przy każdej możliwej okazji, która się nadarzy. Kamienna twarz kochani. Mam nadzieję, że pamiętacie o tym wszystkim, czego was uczyłem. To już nie są żarty, tylko test dla was samych. Musicie zobaczyć, czy wasza psychika to wytrzyma. Jeśli nie dacie rady, ręka w górę. Pomoc nadejdzie od razu. Wierzę w was. Powodzenia! - Teraz to naprawdę zaczęłam się stresować. Co jeśli okażę strach, i on to wykorzysta tak, że przez całe swoje życie nie zmrużę już oka w nocy? 

- Przydzieleni wam wcześniej policjanci zaprowadzą was do specjalnych cel.  - Dodał, po czym momentalnie przy mnie znalazło się dwóch policjantów. Nie uspokoiło mnie to ani trochę.

- Panna Maeve? Witam, od dzisiaj razem współpracujemy, można tak powiedzieć. Jestem George, a to Stephen. Od paru lat pilnujemy pana Millera. Mam nadzieję, że pani powie coś więcej, niż nam. - Zaczął jeden ze strażników. Widać, że nauczył się bardzo dobrze maskować swoje emocje. Właśnie ta cecha jest najbardziej pożądaną, jeśli chodzi o kryminalne sprawy. Nie można okazać żadnych uczuć. 

Nie odezwałam się, bo nie czułam takiej potrzeby. Musiałam się mentalnie przygotować na coś, co może mnie zniszczyć psychicznie. Z chęcią bym napisała teraz do rodziców, że bardzo się stresuję oraz, że dano mi bardzo poważne zadanie, lecz przeszukali nas przed wejściem do tego miejsca i zostałam się z samym dyktafonem. No co? Jestem zbyt leniwa, żeby tyle pisać, a skoro istnieje coś takiego jak technologia, to czemu by nie?

Nawet nie zauważyłam tego, jak znaleźliśmy się pod celą. 275. Ten numerek na pewno na długo zostanie mi w pamięci. Bądź silna, Maeve, bądź silna.

- Tutaj jest pani obiekt. Proszę pamiętać, że wystarczy pani ręka w górze, abyśmy przyszli, jasne? Życzę powodzenia dziewczyno, przyda się. - Poklepał mnie po plecach strażnik, po czym użył karty, by odblokować metalowe drzwi. 

W tym momencie myślałam, że moje serce wyskoczy mi z piersi i ucieknie. Myślę, że wykazuję się naprawdę brakiem profesjonalizmu w tej chwili. Muszę się uspokoić, inaczej nic nie osiągnę, tylko dam się niepotrzebnie zastraszyć.

Żelazne drzwi uchyliły się, a moim oczom ukazały się jeszcze kraty, które strażnik otworzył podając jakiś kod. Okej, dasz radę. Jak nie ty to kto? Chris we mnie wierzy, nie mogę tego spieprzyć, nie tym razem.

- Jeśli coś cię będzie niepokoiło, lub będzie ci groził, wiesz co masz robić. Idź.

Wchodząc usłyszałam tylko zamykające się za mną kraty i drzwi. Świetnie. Uziemiona z człowiekiem, który ma wiele kłopotów z prawem. To było moje marzenie, dokładnie o tym marzyłam wybierając te studia.

Weszłam głębiej starając się przystosować wzrok do trochę mrocznego klimatu, jaki mnie tu zastał. Dało się wyczuć naprawdę napiętą atmosferę, uwierzcie.

Usiadłam na przygotowanym dla mnie krzesełku. Mój wzrok momentalnie powędrował do osoby, z którą miałam pracować przez jakiś czas. Mężczyzna siedział naprzeciwko mnie, z rękami w kajdanach, które nieźle pokaleczyły mu nadgarstki. No cóż, każdy jest kowalem swojego losu. 

- Witaj, jestem Maeve. Ty pewnie jesteś Ethan, tak? - Jego wzrok spoczął na mnie. Jego chłodne, niebieskie tęczówki wywiercały w pewnym sensie dziurę we mnie. Chciał zobaczyć mój strach. Oj nie będzie tak łatwo, chłopczyku.

- Nie udawaj, kurwa, że nie wiesz o mnie więcej niż ja w tym momencie laleczko. - Warknął mężczyzna, przyprawiając mnie o ciarki. Jego ton był tak bardzo lekceważący, jakby uważał się za nie wiem kogo. Tak chcesz grać? Więc pozwól, że to ja ustalę zasady.

- Trochę milej, jeśli możesz. Uwierz mi, ale nie wybrałam sobie ciebie sama, więc mógłbyś wykazać się odrobiną dobrych manier i nie utrudniać mi bardziej zadania. Zrozumiałeś? - Ja nie dam sobą pomiatać, oj nie. Jeśli uważa mnie za dziewczynkę, która się boi wszystkiego to jego niedoczekanie.

- Hm, widzę, że umiesz pokazać pazurki. Już cię polubiłem, laleczko. - Momentalnie na jego twarzy pojawił się uśmiech, a ja starałam się zamaskować szok, który w tym momencie odczuwałam.

No tego to ja się nie spodziewałam kompletnie.


IllusionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz