Rozdział 7

18 2 0
                                    


Naprawdę nie wiedziałam co mam robić w tym momencie. Wybił mnie z rytmu. Okej, spokojnie.

- Okej, jeśli już sprawdziłeś, czy ucieknę stąd przy pierwszym twoim bu, to możemy już normalnie porozmawiać? - Trzeba obrać jakąś taktykę, prawda?

- W końcu trafiłem na kogoś mądrego, a nie osoby, które uważają mnie za człowieka, który nawet w więzieniu będzie skurwysynem. - Odparł, czym lekko mnie zdziwił. Znów.

- Słuchaj, ja wiem, że masz już dość tych wszystkich przesłuchań i ciągłej rutyny, dlatego chcę porozmawiać normalnie, bez presji, okej? - Zapytałam Ethana, którego wzrok już zdążył się uspokoić i nie chcieć mnie zabić. Cóż, to chyba na plus, prawda?

- Jasne, ile masz lat? - Uśmiechnął się brunet. Serio? Ile mam lat? No błagam was, czemu on usiłuje odwrócić moją uwagę? Nie może być normalnie? A, racja. W tym miejscu nigdy nie będzie normalnie.

- Teoretycznie nie powinnam ci mówić niczego o sobie, ale praktycznie to mam dwadzieścia jeden. Mógłbyś mi powiedzieć coś o sobie? Nie wiem, zainteresowania, marzenia? Cokolwiek? - No co? Musi się poczuć przy mnie komfortowo, mam miesiąc na napisanie tego, więc na spokojnie.

- Myślałem, że zaczniesz od razu od tego, po co tu przyszłaś. Dlaczego jesteś inna? - Dlaczego odpowiadał mi pytaniem na pytanie? To bardzo niekulturalne.

- Jeśli chcesz to możesz mi zacząć od razu opowiadać o swoich wykroczeniach. Bez różnicy. - Nie wiem dlaczego, ale ciało mężczyzny nagle zesztywniało. Powiedziałam coś źle? Uraziłam go? 

- Pierdolę to, ja nic nie zrobiłem, ile razy mam wam to kurwa powtarzać?! Może jeszcze mam literować, co? Uwielbiacie to robić, patrzeć na to, jak siedzę tu za coś, czego nie zrobiłem i z czym nie miałem nic wspólnego. To wszystko, kurwa, jego jebana wina! Nie moja! To on mnie wrobił! - Zaczął krzyczeć Ethan, po czym wstał i zaczął spacerować po pomieszczeniu, żeby się uspokoić. Nie powiem, ale przestraszyło mnie to trochę. Jak to nie miał z tym nic wspólnego? Przecież nie siedzi tu bez powodu, prawda? Nie ma mowy, żeby policja popełniła tak ogromny błąd, to niemożliwe. Nie ufaj osadzonemu.. Zabrzmiał w mojej głowie znajomy głos profesora.

- Słuchaj, policja nie mogłaby popełnić aż tak wielkiego błędu. To przecież niemożliwe. Nie siedzisz tu za swoją niewinność, Ethanie. - Starałam się mówić spokojnym głosem.

- Jak widzisz mogła! To on mnie wrobił! Powtarzam wam to już po raz setny! Policja nawet nie sprawdziła tego, co mówię. Mają mnie, więc nie mają problemu. Nie jestem taki niewinny, ale w życiu, kurwa nikogo nie zabiłem! Proszę, uwierz mi. - Momentalnie znalazł się przy stoliku, opierając swoje ręce na nim. Moje serce przez chwilę zamarło, czułam się jak mała dziewczynka. Dobra, czas obrać inną taktykę.

- Kto cię w to wrobił, Ethanie, kto? 

Zapadła cisza. W pomieszczeniu było słychać tylko nasze oddechy. Z  łatwością mogłam wyczuć agresję, która coraz to bardziej rosła w mężczyźnie. Bez strachu.

- Aiden Walsh.

Znowu cisza wypełniała pustą przestrzeń. Słyszałam to imię i nazwisko. Mężczyzna był nieuchwytny dla policji. Nikt go nie znał, nie widział ani nie słyszał, tak, jakby nie było takiej osoby, lecz zbrodnie, które są mu przypisane są najgorszymi z najgorszych. Skąd pewność, że ta osoba istnieje, skoro nigdy nikt go nie widział? Każda osoba, która mu podpadnie, zabiera sekret jego wyglądu do grobu. Zawsze zostawia charakterystyczny ślad, na każdej zbrodni, a raczej wokół niej. Ogień. 

Skąd policja zna jego imię i nazwisko, którym zapewne się już dawno nie posługuje? Jego przyjaciel, wydał go. Miał już dosyć patrzenia na wszystkie jego czyny. Nikt nie wie co się stało wtedy z tym chłopakiem. Dlaczego nie wiadomo nic o tym przyjacielu? Nie poszedł wydać go osobiście, lecz zrobił to w kilku listach, o których Aiden miał się nie dowiedzieć. Najwidoczniej się dowiedział, bo później słuch o tym chłopaku zaginął. Nikt nie wie jak on wygląda, był równie anonnimowy, co jego kompan. Ale chwila... Ethan go zna! To jest myśl! Może to pomoże policji namierzyć tego drania?

- Ethanie, ja wiem kim jest ta osoba. Zrobiła wiele złych rzeczy, ale nikt go nigdy nie widział i nie udowodnił mu całkowitej winy, bo zachowuje się jakby nie żył. Wiesz jak on wygląda? To na pewno pomoże policji go schwycić, wtedy okaże się, czy jesteś niewinny. 

- Ja nie mogę tego zrobić, ma na mnie za  dużo rzeczy i na moją rodzinę. - Powiedział z żalem mężczyzna patrząc mi się w oczy. Nie wiem dlaczego, ale zaczynałam mu wierzyć, że to nie on.

- Ale przecież Aiden na każdym swoim dziele zostawiał ten sam znak, ogień. Jak więc policja śmie twierdzić, że to ty? Dlaczego znając jego wygląd jeszcze żyjesz? - Tyle pytań momentalnie pojawiło się w mojej głowie. Przecież to niemożliwe, nie, nie, te wykroczenia, to wszystko do siebie nie pasowało.

- Nie zostawił śladu, bo chciał mnie wrobić. Wiedział, że nie wydam go policji, bo jak mówiłem wcześniej, skrzywdzi moich bliskich. To ja  jestem, a raczej byłem jego przyjacielem.

W tym momencie zastanawiałam się, czy policja jest naprawdę tak głupia, czy to ja jestem naiwna? 

- Dlaczego nie powiedziałeś o tym policji? Sprawa mogłaby wyglądać zupełnie inaczej! Wystarczy, że powiesz wszystko, co wiesz. Wtedy policja znajdzie Aidena i wszystko wróci do normy.

- Nie rozumiesz, że kurwa nie mogę?! To nie jest tak łatwa sprawa, jak się wydaje. Jeśli go wydam, pożegnam się z życiem. Szczere, to aż jestem zdziwiony dlaczego teraz jestem tutaj, na tym świecie. Aiden chyba ma jednak trochę serca, skażonego serca. Zresztą, starałem się im udowodnić to wszystko, swoją niewinność. Pokazywałem im dosłownie tropy, którymi mogli iść! Rozumiesz, że to kurwa olali? Myślą, że jestem jakimś jebanym psychopatą, który opowiada takie bzdury, aby wyjść i móc zabijać dalej. Aiden jest zbyt szybki i zbyt mądry, aby policja go dorwała. Z tego co wiem, ma również z nią układy. Może właśnie dlatego nic nie robią? - Zrozpaczony chłopak schował twarz w dłonie. Miałam wrażenie, że zaraz się rozpłacze. Muszę coś z tym zrobić. Moja intuicja podpowiada mi, że mogę mu zaufać. Jakkolwiek śmiesznie to brzmi. 

- Pomogę ci. 

Te dwa słowa wystarczyły, by chłopak znów spojrzał na mnie z odrobiną radości, lecz i niedowierzania.

- Nie dasz rady. - Jego zapał po chwili zgasł. - Siedzę w tym jebanym miejscu już trzy lata, rozumiesz? Trzy najgorsze lata mojego życia. - Dodał po chwili.

- Dlaczego go wydałeś? - To pytanie ciągle chodziło mi po głowie, to może być właśnie mianownik tej sprawy.

- Po prostu...

Mężczyzna nie zdążył dokończyć. Do sali weszli strażnicy.

- Koniec tych pogawędek! Mam nadzieję, że dowiedziałaś się czegoś pożytecznego, panno Maeve. Umówicie się innym razem na randkowanie. Proszę się wykazać profesjonalizmem i nie wierzyć w nic, co on opowiada. To tylko zwykły, psychopatyczny kłamca.

Co tu się właśnie odpierdoliło? Nie mogli słyszeć naszej rozmowy, kamery są bez dźwięku, prawda? Czy ten strażnik miał prawo mówić takie rzeczy o Ethanie? Myślę, że zwyczajnie nadużywa swoich praw. 

- Wypraszam sobie, ale rozmawialiśmy na temat, o którym będę pisała pracę na studia, więc proszę o to, aby to pan się wykazał profesjonalizmem i nie nadużywał swoich praw. Obrażanie więźniów chyba nie należy do pańskich zadań, prawda? Zresztą, skąd panowie wiedzą o czym rozmawialiśmy? Macie tu założony podsłuch? Z tego co mi wiadomo, kamery są bez dźwięku. - Chyba nie spodziewali się tego po mojej osobie. Co jak co, ale ja nie dam sobą pomiatać, a w szczególności jakąś osobą, która nie może się obronić.

- Proszę wyjść i dołączyć do grupy. - Odpowiedział funkcjonariusz po czym w ciszy wyszliśmy z tego cholernego miejsca. 

Mam dość na dzisiaj. Gdy dołączyłam do grupy, wiele osób pytało jak sobie dałam radę. Nawet zbyłam profesora i Chrisa. Naprawdę musiałam sama to sobie poukładać w głowie.

Jakim cudem, to wszystko, kurwa miało miejsce?

IllusionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz