Rozdział 12

5 0 0
                                    


Od paru minut stoję i przyglądam się tajemniczemu mężczyźnie, który pomaga Chrisowi złączyć samochody. Nie wydaje mi się to zbyt bezpieczne, no ale cóż. Wracając, mężczyzna, który okazał się facetem z klubu ma nadal tak samo kamienną twarz jak ostatnim razem. Zero uczuć, emocji, nic. Pomimo tego, od czasu do czasu można zauważyć lekki uśmiech. Uśmiecha się jednym kącikiem, ten uśmiech wydaję się trochę niebezpieczny, ale pewnie tylko dramatyzuję po dzisiejszych wydarzeniach.

- Gotowe. - Klasnął w dłonie pan tajemniczy po czym się na mnie spojrzał.

- Będzie trochę niebezpiecznie jeśli pojedziesz z Chrisem, nie sądzisz? - Jego brew lekko uniosła się do góry, poszerzając przy tym jego niebezpieczny uśmiech. Skłamałabym mówiąc, że nie podoba mi się to co widzę. Jestem kobietą, a on najprzystojniejszym mężczyzną jakiego widziałam. Pomijając to, jazda z nim nadal wydaje się najgorszym, co mogę dzisiaj zrobić. Chwila, skąd on zna imię Chrisa, przecież nikt się nie przedstawił. Chyba, że to ja coś pominęłam.

- On ma rację, jazda w dwie osoby takim pojazdem jest niebezpieczna. Nie chcę, żeby coś ci się stało, Maeve. - Dołączył Chris. Cholera, wybieram drogę na pieszo. Nie ma mowy, że będę siedziała w jednym samochodzie z obcym człowiekiem.

- Okej, niech tak będzie. - Czy wy też tak czasem macie, że powiecie coś innego, niż chcecie powiedzieć? Ja tak mam, często. To naprawdę chujowe.

- A więc zapraszam do auta. - Uśmiechnął się nieznajomy, po czym otworzył mi drzwi od samochodu. No klasę to on ma, przyznaję. A wydawał się być dupkiem. No cóż, ludzi nie ocenia się pochopnie.

Ostatni raz spojrzałam na Chrisa, który już wsiadał do auta i powolnie zaczęłam oddalać się do drugiego samochodu. Równie mozolnie, co szłam wsiadłam do auta. Nieznajomy zamknął za mną drzwi i momentalnie znalazł się na miejscu kierowcy. Odpalił auto i zaczęła się nasza podróż.

- Spokojnie, przecież cię nigdzie nie porwę. - Zaczął po czym parsknął śmiechem.

- Wiesz, niecodziennie jedziesz autem z nieznajomą ci osobą. - Odparłam po czym na niego spojrzałam. Wyglądał jeszcze lepiej, niż na ulicy. Jego oczy były wpatrzone w drogę przed nim, a ręce swobodnie oplatały kierownicę.

- Przedstawisz mi się, czy będziesz się tak na mnie patrzeć? - Zaśmiał się, spoglądając w moją stronę. Przez ułamek sekundy straciłam oddech w jego spojrzeniu, przysięgam.

- Maeve, a ty?

- Aiden, złotko, Aiden. Moje imię ciekawiło cię od momentu, w którym mnie zobaczyłaś pierwszy raz w barze, prawda? Widziałem to w twoich oczach. - Powiedział, jakby nigdy nic. Cholera, rozgryzł mnie szybciej niż ja jego.

- Nie rozmyślaj tak dużo nad moją osobą, Maeve. Nie dowiesz się niczego. - Po czym dodał po chwili jakby wiedział, o czym myślę. Czy on pracuje w policji, do jasnej cholery?

- Skąd możesz to wiedzieć, że myślę akurat o tobie? Jesteś dla mnie kimś ważnym, żebym zaprzątała sobie głowę twoją osobą? - Jego śmiech wypełnił samochód. Miał naprawdę ładny głos, delikatny, a zarazem męski i niebezpieczny.

- Jesteś bardzo mądra, lecz musisz się jeszcze wiele nauczyć Maeve. - Moje imię brzmiało naprawdę ładnie w jego ustach. Zachowuję się jak wariatka, wiem.

- Nie mogę przestać myśleć o jednej osobie z klubu, o osobie, z którą rozmawiałeś. - Zaczęłam temat. Delikatnie zmrużył brwi, jakby to był dla niego drażliwy temat.

- Będziesz mi się zwierzać, że wpadł ci w oko któryś z moich kumpli?

- Ty wiesz, o czym mówię. Rozmawiałeś z barmanką i ona wspomniała, że o mnie. Potem momentalnie powiedziała, że to jednak nie chodziło o moją osobę, ale wiem, że kłamała. Wyjaśnisz mi to? - Jego dłonie momentalnie zacisnęły się na kierownicy, lecz starał się zachować spokój na twarzy.

- Im mniej wiesz, tym lepiej śpisz. Zapamiętaj. Niedługo będziemy pod domem Chrisa, powiesz mi gdzie mieszkasz, żebym mógł cię odwieźć, czy uważasz mnie za seryjnego mordercę? - bardzo szybko zmienił temat, co wskazuje na to, że faktycznie sprawa dotyczyła mnie. Od niego raczej się za dużo nie dowiem. Muszę pójść do tego klubu jeszcze raz.

- Jasne, że ci podam. Jeszcze mnie nie związałeś i nie wrzuciłeś do bagażnika, więc jest dobrze. - Zaśmiałam się.

- Mówił ci już ktoś, że masz piękny śmiech?

- Jaka odpowiedź by cię usatysfakcjonowała?

- Jesteśmy. - Odparł zaciągając ręczny pod domem Christophera, po czym wyszedł. Widziałam, że odczepił samochody i chwilę porozmawiał z moim przyjacielem, po czym wsiadł ponownie na miejsce kierowcy.

- Okej, teraz jedziemy do ciebie. - Poruszył znacząco brwiami i znów się zaśmiał. Przysięgam, że jeśli on by się okazał mordercą, to śmierć przy jego śmiechu byłaby cudowna. Cholera, to już naprawdę dziwnie brzmi. Nikt nie mówił, że jestem normalna.

- Chwila, nie podałam ci adresu. - Skąd wie, gdzie mieszkam?

- Chris mi podał. Śmiał się, że masz do niego zadzwonić jak tylko będziesz w domu potwierdzając, że cię nie zabiłem. Naprawdę fajny koleś. - Ach, więc to wszystko sprawka Christophera. Cudownie. Może by mu jeszcze podał mój numer buta? A najlepiej stanika? Nie no, sam Chris nie wie jaki mam. To byłoby już naprawdę niepokojące, gdyby znał mój rozmiar stanika.

- Czy wy się ze mnie śmialiście? Nieładnie chłopcy, nieładnie. - Pokiwałam głową w boki patrząc na ulicę z uśmiechem. Nie sądziłam, że faceci też lubią obgadywać, serio.

- Śmialiśmy? Skądże. Mężczyźni nie powinni się śmiać z takich kobiet, jak ty.

- Ile masz lat? - Zapytałam wprost, psując atmosferę.

- A na ile ci wyglądam, hm? - Przetarł jedną ręką twarz, nie wiedząc, jak seksownie to wyglądało. Muszę sobie znaleźć faceta, naprawdę.

- Kurcze, no tak z trzydzieści pięć ci dam. - Zaśmiałam się, lecz po zobaczeniu jego surowego spojrzenia dodałam. - Żartuję, spokojnie. Stawiam na dwadzieścia pięć, Aidenie.

- No cóż, jesteśmy już pod twoim mieszkaniem. Mój wiek zostanie dla ciebie jak na razie sekretem, Maeve. Mam dla ciebie radę. Nie pchaj nosa w nieswoje sprawy. Tak będzie bezpieczniej. - No co za dupek i to w dodatku tajemniczy. Bez słowa wysiadłam i zamknęłam szybko za sobą drzwi. To był naprawdę dziwny dzień. Przez szybę zobaczyłam, jak Aiden puszcza mi oczko, po czym odjeżdża. Jeśli mam być szczera, to liczyłam na jego numer, ale cóż.

Parę chwil później znalazłam się w swoim mieszkaniu i od razu zadzwoniłam do Chrisa, lecz nie odebrał. Napisałam mu więc wiadomość, że jestem cała w swoim mieszkaniu i, że Aiden nie jest mordercą, za którego go uważałam na początku. Usiadłam na łóżku i nagle wszystkie emocje ze mnie spłynęły. W samochodzie Aidena nie czułam już takiego strachu, jak na tamtej ulicy. Ale jest jeden problem. Nadal nie wiem co było w rzekomej skrzynce Ethana i myślę, że sprawa zajmie mi naprawdę dużo czasu. Mam tylko nadzieję, że uda mi się mu pomóc. W mojej głowie pojawiła się jeszcze jedna myśl. Dlaczego kazał mi się nie wpychać w nieswoje sprawy? Co to oznacza?

**************

Witajcie kochani! Mam nadzieję, że czujecie się dobrze i pamiętajcie, że jesteście ważni. Love! XX

IllusionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz