Przez następne dwa dni poznawałam Los Angeles i jego piękne zakątki. Za każdym razem zdawałam sobie sprawę jak wielki jest świat a jaka mała jestem ja — strefy czasowe robiły swoje, ale zobaczyć ten ogrom na własne oczy to zupełnie coś innego. Przy okazji poznawania miasta zakupiłam parę pamiątek, dla siebie, rodziny i przyjaciół. Jestem w stanie uciąć sobie głowę, bo widziałam, że Dylan próbował mi robić zdjęcia z ukrycia i chyba mu się to nawet udało. Powiedziałam mu w twarz, żeby nie robił mi zdjęć, bo nie przepadam za nimi, ale on to puścił w niepamięć.
Czwarty dzień z tygodnia zaczynał się kończyć, a to oznaczało, że jesteśmy już dobrze poza połową tygodnia. Parę godzin temu wróciliśmy z plaży, na której spotkaliśmy się z Erikiem i Bobby'm, a to było naprawdę miłą odmianą po trzech dniach ciągłego łażenia. Zdecydowaliśmy, że ten wieczór i noc spędzimy wszyscy razem u Erika, a w planach mieliśmy obejrzenie dobrego filmu i ewentualnie którąś z zabaw jak na przykład ociekająca sławą i nieco przereklamowaną moim zdaniem Butelkę. Gdy byliśmy już umyci ze słonej wody oraz przebrani w ubrania, które pożyczył nam Eagle, usiedliśmy na sofie. W przydługiej bluzie Erika wtuliłam się w Marka. Chłopak objął mnie z całej siły, a Dylan zaczął udawać, że wymiotuje. Najprawdopodobniej z nudów szperał w laptopie gospodarza mając idealny widok na naszą dwójkę przed nim.
— Dylan znalazłeś coś pożytecznego? — spytał Bobby leżąc na sofie z nogami do góry, temu to się dopiero nudziło. Niebiesko włosy przez chwilę wyglądał jakby spał, ale kiedy zadał to pytanie wybiłam tą myśl sobie z głowy.
— Yuzuki, dlaczego nie mówiłaś, że w Japonii jest coś takiego jak Pocky Game? — zza ekranu wyjrzała para niebieskich gogli, których szkła złowieszczo odbijały światło wylewające się z ekranu.
— Bo się nie pytałeś — wzruszyłam ramionami i wtuliłam się w wolną przestrzeń między szyją a barkiem Krugera. — Zresztą chyba nie myślisz, że będziemy w to grać...
— Dlaczego nie? — spytał poważnie nie spuszczając ze mnie wzroku. Przeraziło mnie to, bo bardzo dobrze znałam zasady tej gry.
— Po pierwsze nie mamy pocky, po drugie tu nawet nie ma innej dziewczyny, którą mógłbyś, chociaż przez przypadek pocałować, chyba że chłopcy ci wystarczą, ale zapomnij o Marku, on jest mój.
— Czekaj w tej grze chodzi o całowanie? — Mark na czasie ocknął się z jakiegoś dziwnego transu, tak jakby nie wiedział co się działo przez ten cały czas wokół niego. — Jak tak to ja się nie zgadzam skoro Yu to jedyna dziewczyna.
— Zależy jak kto chce grać. W moim otoczeniu stosuje się zasadę, żeby tych ust właśnie nie dotknąć — powiedziałam przeciągając się i siadając między moim chłopakiem a Shearerem.
— Ja odpadam — krzyknął Erik z kuchni zapewne słysząc doskonale naszą rozmowę. Bobby mu zawtórował i tak plan Keitha legł w gruzach.
— To wy, chociaż możecie spróbować — burknął prawie niezrozumiale pod nosem ponownie zatapiając się w otwartej przeglądarce. Popatrzyłam na Marka i zamrugałam kilka razy.
— W sensie, że my? — zapytał Kruger, wskazując na siebie i mnie. Dylan ponownie coś odburczał, chyba jakąś wyliczankę, i trzepnął włosami na boki. Wzięliśmy to za tak.
— No w końcu jesteście razem — do salonu niosąc miski z przekąskami wszedł Eagle, który przez ten cały czas najwyraźniej dobrze słyszał naszą rozmowę.
— Kiedyś spróbujemy — jęknęłam wymijająco i spiorunowałam Erika wzrokiem na co jedynie uśmiechnął się wyzywająco.
— To może dziś będzie to kiedyś?
CZYTASZ
Stracona miłość · Mark Kruger
FanfictionOd Światowej Strefy Futbolu minęło parę miesięcy. Poznałam tam dużo ciekawych osób, ale w moją pamięć szczególnie zapadła dwójka chłopaków z USA - Mark i Dylan. Gdy się rozstaliśmy nie mieliśmy ze sobą kontaktu, co bardzo mnie bolało, a przecież do...