Moje długie, smukłe palce bębniły o betonowy parapet, od którego odbijały się przeźroczyste krople deszczu. Uporczywie wpatrywałam się w obraz za oknem, który był jednak zamazany z powodu ulewy.
Jak miło, że pogoda odzwierciedla mój nastrój.
Jak na zawołanie z nieba rozległ się potężny grzmot, a po chwili silne wyładowanie atmosferyczne przecięło firmament.
Uśmiechnęłam się pod nosem, wstając z sofy ustawionej pod oknem. Skierowałam się w stronę mojego pokoju, jednak zaraz stanęłam przy jego wejściu. Nawet nie zdążyłam go urządzić, a już muszę się z niego wynosić.
Na łóżku leżała torba z moimi rzeczami, które zabierałam do obozu herosów. Zawiesiłam ją na ramieniu, które pod wpływem sporego ciężaru, lekko się ugięło.
-Pomóc ci? - usłyszałam pytanie bruneta, stojącego obok framugi.
-Poradzę sobie- prychnęłam. Wiem, że właśnie zachowywałam się jak rozkapryszony gówniarz, ale moja złość na mojego opiekuna wciąż nie minęła.
Ale on westchnął i podszedł do mnie, kładąc mi potężne ręce na ramionach, co spowodowało, że lekko się zachwiałam.
-Leilo, wiem, że nie jesteś z tego faktu ani trochą zadowolona, ale wierz mi, tak będzie lepiej. - W jego oczach, z których zazwyczaj biła potęga i arogancja, pojawiła się troska.
Pokiwałam głową i wtuliłam się w niego. Czułam, że przez długi czas się nie spotkamy. Po chwili odsunęliśmy się od siebie, a on łapiąc mnie za ramię mruknął '' przygotuj się ''.
Poczułam szarpnięcie w okolicach skroni i brzucha, jednak nie było to nieprzyjemne jakby mogło się zdawać. Trwało to kilka sekund, ze względu na mnie. Chaos mógł pojawić się w dowolnym miejscu od tak, ale przez to, że jestem człowiekiem nasze wspólne podróże często się przeciągły.
Po chwili znajdowaliśmy się na Long Island w Nowym Jorku. Nad nami wyrastała potężna sosna Thalii, obok której stał Chejron w postaci białego centaura. Jego brazowe oczy wpatrywały się we mnie z zainteresowaniem, które jednak po chwili zgasło, gdyż popatrzył na mojego towarzysza.
-Witaj Chaosie-odezwał się brązowłosy, kłaniając się delikatnie i o dziwo subtelnie.
Nie wiem jak to było możliwe, skoro wyglądał jak kawał skały.
-Chejronie- kiwnął głową Chaos. - Mam nadzieję, że dobrze zaopiekujesz się moja podopieczną.
-Oczywiście.
Stwórca Kosmosu nie miał szacunku do wielu istot, jednak Chejron zaliczał się do tego małego grona przez swoje czyny, czym może niekoniecznie zaimponował Chaosowi, lecz zainteresował go w pewnym stopniu. A to zdarzało się wyjątkowo rzadko.
Odwróciłam się w strone czarnookiego i po raz kolejny go uściskałam. Nie byłam zbyt wylewna w swoich uczuciach, jednak w tamtym momencie miałam to kompletnie gdzieś.
-Do zobaczenia za niedługo - mruknął mi do ucha, a zaraz po tym zniknął.
Chwilę wpatrywałam się w przestrzeń przede mną, ale wspięłam się na wzgórze, aby dość do Chejrona. Gdy znalazłam się obok niego, ujrzałam pola truskawek, Wielki dom i kilkanaście domków ułożonych w podkowę. Nie miałam czasu, aby przyjrzeć się dokładniej, ponieważ przerwał mi Centauron.
-Witaj w Obozie Herosów.
Raczej w przedszkolu dla dzieci specjalnych.
Brązowołosy ruszył w kierunku Wielkiego Domu, a ja w duchu jęcząc ruszyłam za nim.
CZYTASZ
successor of chaos
FanficKażdy może mieć swojego potomka, któremu przekaże wszystko: majątek, wiedzę czy potęge. Bogowie olimpijscy mieli ich wielu i zazwyczaj prezentowali im swoją moc. Jednak istniało jedno bóstwo, po którym nikt nie spodziewał się swojego dziedzica. Ale...