𝚌𝚑𝚊𝚙𝚝𝚎𝚛 4

1.6K 99 30
                                    

Perspektywa Pansy
Tamten wieczór, nie uciekł mi z pamięci przez długi czas. Początkowo myślałam że to sen, no ale jednak nie. Draco z Harrym - gratulowali. Ślizgoni i niektórzy Gryfoni - wiwatowali. Prawie wszyscy byli zadowoleni. No prawie. Jak zwykle, rodzina Zdrajców Krwi. Weasleyetka, nie miała nic przeciwko, była zadowolona, i w zasadzie reszta też. Nawet Molly i Arturt zaakceptowali preferencje Hermiony. No ale kto jak kto, Wieprzlej miał wiele przeciwko. Po pierwsze, drugie z jego przyjaciół jest homoseksualne, no i siostra, ale to nie zalicza się do przyjaciół. Po drugie, że jestem Ślizgonką. Phi. Jakby sam nie lubił pewnego Ślizgona, wkurzyłabym się mniej, no ale że podoba mu się taki jeden, to iście się wkurwiłam. Była druga, a ja jak idiotka siedziałam na łóżku i wkuwałam. Co wkuwałam? Oczywiście że Eliksiry. Nietoperz sobie wymyślił, że dam radę sama, i od tygodnia uczę się na własną rękę. Hermiona pomagała mi się przygotowywać do testów, ale nie chciała ze mną rozmawiać. Unikała mnie. A ja, szukałam pretekstu żeby spędzić z nią czas, usłyszeć jej głos. Potter uważa że jej przejdzie, że to poprostu stało się zbyt szybko. Od sytuacji minął już kurwa miesiąc, a on powtarza to samo. P a r a n o j a. Nikt mi nie pomaga z nią zagadać, wręcz przeciwnie. Nie chcą żebym z nią porozmawiała jak człowiek. Może jestem jakaś psychiczna, a to już jest obsesja, ale poprostu czuję, że muszę z nią porozmawiać, bo wybuchnę.

Więc tak zrobiłam. Środa, około południa, wydała mi się odpowiednią porą. Żadna z nas nie miała lekcji, ale mogłam tylko mieć nadzieję, że będzie git.
- Ej, stój - krzyknęłam w stronę zielonookiej.
- Tak? - spytała dość speszona.
- Musimy porozmawiać.
- Nie mam aktualnie czasu. - burknęła. Bezczelna szlama. Jak ona tak może? Unika mnie od tygodni.  Złapałam ją za ramie.
- Wieża Astronomiczna o dwunastej w nocy. Bez wymówek.
- Jasne, tylko może mnie nie zamorduj tym spojrzeniem - rzuciła na pożegnanie.

Na naszym spotkaniu dowiedziałam się zdecydowanie za wiele. Hermiona nie dość że ma problemy ze stanem psychicznym, to Weasley niemalże zmusza ją do zmiany "stron" jak to ładnie ujął. Żeby tylko na przekonywaniu się skończyło. Nie wykorzystywał jej seksualnie, całe szczęście. Co prawda torturowanie zaklęciem Crucio wcale nie jest lepsze, ale jednak nie gwałci jej. Przysięgłam, że go zabije. Niestety, nie zdołałam nawet dojść do dormitorium Gryfonów, a McSztywna zatrzymała mnie, i podała jakąś kopertę żucając "Bardzo mi przykro Pani Parkinson". Miałam nadzieję że nie chodzi o rodziców.

Pospiesznie ją otworzyłam. Odczytałam cały list, a z oczu spłynęły łzy. Nie wierzyłam. Tak przecież nie mogło być. Ale jak ja bardzo się myliłam..

Wcześniej niż powinien być, ale no cóż, to chyba dobrze. Mam nadzieje, że Wam się spodoba. Miłej majówki. Następny rozdział w poniedziałek około osiemnastej.
Do następnego ;))

𝐛𝐨𝐲𝐬 𝐚𝐢𝐧'𝐭 𝐦𝐲 𝐭𝐲𝐩𝐞 ; 𝐩𝐚𝐧𝐬𝐦𝐢𝐨𝐧𝐞 ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz