· o ·

101 20 34
                                    


Kochana Ofelio!

Ostatnie nasze spotkanie ciągle powraca w moich wspomnieniach i snach. Spacerowaliśmy wtedy nad brzegiem jeziora, rozmawiając o tym i owym, w milczeniu słuchając pluskającej ciszy i mocząc stopy w chłodnej wodzie.
Pamiętam, jak zachodzące słońce rozpaliło złote iskierki w burzy Twoich włosów, a szarobłękitne oczy patrzyły spokojnie na rozpalone czerwienią jak goraczką niebo. I we mnie wtedy wybuchł jakiś pożar. Tknięty jakąś pokusą, chwyciłem w swoją dłoń Twoje mleczne palce, aby zebrać z nich pocałunkiem krople nieśmiałości. Spojrzałaś wtedy na mnie jak dziecko, które pierwszy raz uczy się pływać i traci grunt pod stopami. Staliśmy tak przez chwilę, jak dwa zlepione posągi, dopóki się nie odsunęłaś. Pochyliłaś się nad taflą wody i ochlapałaś mnie, tak, że zimne strugi skapywały mi z włosów po nosie, policzkach, szyi i wpadały wścibsko za kołnierz. Wiedziałaś, że mnie to otrzeźwi.

Wiesz, że dołeczek, który pojawia się w kącikach Twoich ust, gdy się uśmiechasz, przywodzi mi na myśl rurkę z kremem? Zawsze byłem strasznym żarłokiem i jako rozpieszczony królewski synalek przywykłem do tego, że dostaję to, czego chcę. Ale Ty chcesz, żebym czekał, żebym był cierpliwy...

Spróbuję.

Twój rozdarty przyjaciel
Hamlet

 StokrotkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz