Kochana Ophelos!
Tak dobrze było Cię znów zobaczyć po tylu miesiącach rozłąki. Przez ten czas widziałem wiele urodziwych, pełnych powabu dam, jednak ich jaskrawe blaski raziły moje oczy, sprawiały, że serce pogrążało się w cieniu. A kiedy patrzę w Twoje oczy odbijające taflę nieba, zadumane, skłębione chmurami myśli, czuję spokój, a w moim sercu rozkwita pogodna wiosna.
Wydaje mi się, że pobyt Wittenberdze ostudził nieco te ognie, które we mnie buzowały. Nie mają nade mną takiej kontroli, jak dawniej.
Dziękuję Ci, Ofelio, bo to dzięki Tobie nauczyłem się czekać. Powiedziałaś mi wczoraj, że zależy Ci na mnie, że pragniesz, abym był szczęśliwy, bym starał się żyć cierpliwiej, mniej skupiać na sobie. Ale przecież nie jestem już takim egoistą. Dostrzegam częściej, kiedy się z czegoś cieszysz, bo jesteś wtedy rumiana jak jabłuszko, gładzone czule promieniami słońca.
Z kolei, kiedy coś Cię smuci, zmartwi lub zezłości, stajesz się wtedy twarda i ostra jak skała u wybrzeża, gdy oblewają ją zachłanne fale. Mam wrażenie, że zachowujesz się tak, by ukryć obtarcia nimi spowodowane. Czy mam rację?
Nie wiem, czy wiesz, że Twoje imię pochodzi od greckiego słowa ophelos, które oznacza pomoc. Według mnie bardzo ono do Ciebie pasuje. Ty przecież ciągle musisz komuś pomagać, aż mnie czasem od tego mdliło. Teraz jednak widzę, jak wiele Ci zawdzięczam. Dziękuję, że mimo wszystkich moich słabości, głupot i nieprzyzwoitych zachowań, wciąż mnie jakoś znosisz. Mam nadzieję, że to jednak trochę dobre, że wprowadzam trochę świeżej niepokorności do Twojego czasami odrobinę trącącego myszami, pokornego życia.
Przecież Twój autorytet Rabbuni Jeszua też miewał różne szalone pomysły, odważnie stawiał czoła przygodom. Jego dusza była jakby wiecznie młoda. Mówił, żeby pozwolić dzieciom przychodzić do Niego i żeby starać się być jak dzieci, z odłamkami lodowej fantazji pod czuprynami, z cytrynową nadzieją.
Kto wie, może kiedyś uda nam się trafić do Kraju Pysznego Mleka z Miodem? Kto wie...
Odpisz mi w wolnej chwili lub niech Twoje poziomkowe usta odpowiedzą mi, gdy się spotkamy następnym razem.
Twój uczący się mieć
NadziejęPrzyjaciel Hamlet
PS: Pozdrów ode mnie Laertesa. Całkiem nieźle się wyrobił w fechtunku.
CZYTASZ
Stokrotka
FanfictionOna była stokrotką ~ tańczyła na wietrze On był kakaowcem ~ czerpał z korzeni Ona śpiewała, a on pisał listy, Budząc iskierki nadziei